Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Zbrodnia Lorda Artura Savile I Inne Nowele

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Oscar Wilde
  • Tytuł Oryginału: Lord Arthur Savile's Crime And Other Stories
  • Gatunek: Literatura Piękna
  • Liczba Stron: 160
  • Numer Wydania: I
  • ISBN: 9788377797266
  • Wydawca: MG
  • Oprawa: Twarda
  • Ocena:

    4/6

    5/6

    4/6

    5/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Zbrodnia Lorda Artura Savile I Inne Nowele | Autor: Oscar Wilde

Wybierz opinię:

inka

Najkrótsza recenzja „Zbrodni…”:

Mistrz zakpił sam z siebie.

 

Większość czytelników kojarzy Oscara Wilde’a z klasykiem powieści wiktoriańskiej „Portretem Doriana Graya”, w której rządzi tajemnica, mroczny klimat (najlepiej starego zamczyska), szaleństwo, śmierć i oczywiście groza. W mniejszości są ci znający bardziej humorystyczną stronę twórczości Oscara Wilde, który z dystansem potrafił zakpić z gatunku i skłonić się w stronę parodii.

 

„Zbrodnia lorda Artura Savile i inne nowele” to zbiór pięciu historii utrzymanych w ramach noweli. Sam termin zobowiązuje, zatem mamy prawo wymagać, by opowieści były krótkie, jednowątkowe, ze szczegółowym opisem postaci i wszechwiedzącym narratorem. I takie są. Tytułowa „Zbrodnia…”, „Duch z Kenterwilu”, „Modelowy milioner”, „Sfinks bez sekretu”, „Portret pana W.H.” nie przekraczają pięćdziesięciu stron, dotyczą jednego wydarzenia w określonym czasie i miejscu, zawierają, aż za szczegółowe charakterystyki bohaterów, a narrator jest stanowczo wyczerpująco poinformowany.

 

W pierwszej noweli, już na trzeciej stronie, do akcji wkracza „wysoki, przystojny młody człowiek” wygłaszający błyskotliwe motta życiowe, snujący filozoficzne rozważania, które na tle błahych rozmów, wprowadzają dysonans stylistyczny. Niektóre frazy przypominają prozę poetycką („Przestraszył go rozdźwięk pomiędzy płytkim optymizmem dnia a realnymi faktami bytu”), inne trącą przysłowiowym już angielskim poczuciem humoru, kiedy aptekarz sporządzający truciznę gratuluje lordowi doskonałej znajomości toksykologii (aż się prosi o porównanie do późniejszej twórczości Monthy Pythona). A rzecz dotyczy mrocznej przepowiedni. Stąd nerwowe dreszcze, krople potu, konwulsje, wzburzenie, ale i gazowe latarnie uliczne, samotna dorożka – rekwizyty i sceneria typowa dla powieści grozy. I byłaby takową, gdyby nie pech Artura, któremu nie udaje się przeprowadzić dwóch zabójstw (morderstwo jawi się lordowi jako, po kolei: akt odwagi, dowód miłości, poczucie obowiązku, misja), dopiero trzecia próba doprowadza do… ślubu i szczęśliwego zakończenia.

 

Dalej jest jeszcze lepiej. Kolejne opowiadanie „Duch z Kenterwilu” (niemalże pierwowzór „Opowieści z dreszczykiem” Alfreda Hitchcocka) to kolejne opisy postaci, wątek sprzedaży starego zamku ze zjawą straszącą łańcuchami i plamami krwi na podłodze, amerykańskiej, nowoczesnej rodzinie oraz mistrzowskie poczucie humoru. Otóż duch, zaskoczony i znieważony, postanawia się zemścić i sięga po arsenał wszystkich znanych technik straszenia. Akcja prowadzi nas sprawnie, naprzemiennie,  od śmiertelników do zjaw, które – jak się okazuje – odczuwają ból, są przerażone, smutne. Jest też przepowiednia i klątwa, a wszystko zmierza w punkcie kulminacyjnym do szczęśliwego zakończenia, którym (przewrotnie) okazuje się uroczysty pogrzeb.

 

„Modelowy milioner”, krótka nowelka o kolejnym happy endzie w postaci ślubu. Rzecz o czarującym, ale hmmm… życiowo nieprzystosowanym Hugonie Erskine, któremu dzięki zbiegowi okoliczności, w końcu coś się udaje.

 

 „Sfinks bez sekretu”, chyba najsłabsza część tego zbioru. Pierwszoosobowa narracja o fascynacji lorda Geralda Murchisona tajemniczą nieznajomą, a wkrótce narzeczoną. Obowiązkowo – tajemnicza tajemnica, używając pleonazmów.

 

I ostatnie opowiadanie. „Portret pana W. H.”. najbardziej ambitne. Sięgające do tematu oszustw literackich i malarskich; przywołujące postać Cyryla Grahama zafascynowanego Szekspirem, do tego stopnia, by podjąć studia nad Sonetami pisarza i ustalić tożsamość tajemniczego pana W. H. Mamy tutaj cytaty z twórczości dramaturga, odwołania do jego biografii, analizę formy i treści, a w tle – fikcyjną historię utkaną na potrzeby niniejszej fabuły. Są i ciekawe przemyślenia: „(…) zarzucanie artyście oszustwa równa się nieodróżnianiu zagadnienia etycznego od estetycznego”.

 

Generalnie, prezentowany zbiór sprawia wrażenie przypadkowo wybranych nowel połączonych jedynie formą i stylistyką.  Ale plusem jest niewątpliwie nazwisko autora firmującego wydanie. Warto zatem zapisać na liście: do przeczytania.

 

Mojra88

Morderstwa, chiromancja, duchy i masa humoru – nowele Oskara Wilde’a

 

Wydawnictwo MG opublikowało w bieżącym 2021 roku „Zbrodnię lorda Artura Savile i inne nowele” Oskara Wilde’a w tłumaczeniu Róży Centnerszwerowej. Książka ta jest zbiorem pięciu nowel XIX-wiecznego irlandzkiego pisarza znanego nie tylko ze swojego wybitnego talentu, ale także z ekstrawagancji czy słynnego procesu za homoseksualizm. 

 

W książce zawarte zostały następujące tytuły: „Zbrodnia lorda Artura Savile”, „Duch z Kenterwilu”, „Modelowy milioner”, „Sfinks bez sekretu” oraz „Portret pana W. H.”. Choć nowele te nie są żadną nowością w Polsce, ich przekłady były znane od dziesięcioleci, zetknęłam się nawet z wydaniem z 1922 roku (znajdują się w nim te same wymienione wyżej utwory, oprócz „Sfinksa bez sekretu”), to zdecydowanie uważam, że warto takie pozycje udostępniać czytelnikom na nowo.

 

Twórczość Oskara Wilde’a jest bowiem całkowicie ponadczasowa, nawet stare tłumaczenie nie odbiera w żadnym razie przyjemności z lektury. Wyżej wymienione nowele są wybitną mieszanką poetyckiego języka, niezwykłego, szyderczego humoru i unoszącej się nad wszystkim aury tajemniczości.

 

Nie brakuje w nich także gry z odbiorcą i jego oczekiwaniami, chociażby w „Duchu z Kenterwilu” to zjawa staje się ofiarą prześladowań żywych mieszkańców posiadłości, a nie odwrotnie, jak to zwykle bywa w opowieściach grozy, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni.

 

Mnie szczególnie do gustu przypadły rozmaite elementy „angielskości” – niezmiernie bawiły chociażby świetnie sparodiowane przez Wilde’a brytyjskie wyższe sfery. Nowele są zresztą swoistym spacerem po XIX-wiecznej Anglii, co zostało bardzo dobrze podkreślone na okładce książki. Przedstawiono na niej bowiem tytułowego lorda Artura Savile w stroju z epoki, na tle Tamizy i widocznej wieży zegarowej Pałacu Westminsterskiego (zwyczajowo „Big Ben”).

 

Pozycja zaproponowana przez Wydawnictwo MG spodoba się również miłośnikom czarnego humoru. Jest go tutaj naprawdę sporo. Wilde w zabawny sposób ukazuje między innymi niepowodzenia morderczych planów jednego z głównych bohaterów, jego myśli na temat zabójstwa, a także przewrotną, absurdalną wręcz, motywację zbrodni.

 

Dużą wartość stanowi w nowelach autora „Portretu Doriana Greya” ich sentencjonalność. Niektóre fragmenty to zresztą dość popularne cytaty, część z nich może być z powodzeniem opowiadana jako żarty. Jako przykład mogę podać chociażby taki ustęp: „Właściwą podstawą małżeństwa jest wzajemne nierozumienie się. Nie, nie jestem wcale cyniczna, mam tylko doświadczenie, co na jedno wychodzi” (s. 14).

 

Zdecydowanie polecam książkę, nie tylko wielbicielom talentu Oskara Wilde’a, ale także tym, którzy go w ogóle nie znają. Nowele mogą być świetnym wstępem do poznania twórczości tego wybitnego artysty. Wiele z satyrycznie ukazanych przez Wilde’a przywar ludzkich to wady wciąż powszechnie obecne w społeczeństwie, choć często w nieco innych kostiumach, rzecz jasna ze względu na epokę, mimo to łatwo znaleźć analogie.

 

W gruncie rzeczy te nowele będące gorzkim obrazem życia i pozbawionym złudzeń spojrzeniem na człowieka dostarczają wiele rozrywki i łączą w sobie zabawę z intelektualnym, głębokim namysłem. Są przy tym bardzo różnorodne, dzięki czemu każdy odbiorca powinien znaleźć w nich coś odpowiedniego dla siebie.

 

Poza tym warto podkreślić, że samo wydanie jest również bardzo atrakcyjne, estetyczne – twarda oprawa, ciekawa okładka, wygodna do czytania czcionka. Dzięki temu „Zbrodnia lorda Artura Savile i inne nowele” świetnie sprawdzi się również jako prezent. Serdecznie zachęcam do zapoznania się z tą książkową propozycją! Polecam także przyjrzeć się postaci samego autora, który od lat fascynuje ludzi, w tym też twórców kina, o czym świadczą liczne filmy inspirowane jego życiem i twórczością. 

Pani M

Oscara Wilde’a pewnie nikomu nie muszę przedstawiać. Jeśli wydaje się wam, że nie wiecie, o kogo chodzi, to wspomnę tylko, że napisał książkę „Portret Doriana Graya”,nawet powstał film na jej podstawie. I to w sumie nawet nie jeden. W każdym razie ten pisarz miał bardzo nowoczesne jak na jego czasy poglądy i to niejednokrotnie sprawiało mu w życiu wiele problemów. Był wyszydzany publicznie, nie chciano wystawiać jego sztuk ze względu na tematy, jakie w nich poruszał. Za kontakty homoseksualne (karalne w jego czasach) został aresztowany i osadzony w więzieniu, skąd wyszedł jako wrak człowieka. Jego sylwetka przez lata mnie fascynowała. Mam słabość do jego dzieł, choć nie przeczytałam ich do tej pory zbyt wiele. Teraz zdecydowałam się na lekturę noweli jego autorstwa.

 

W tej książce mamy na przykład pewnego lorda, który popełnia zbrodnię. Na jego obronę powiem tyle, że to nie był wcale zły człowiek, bo kierowały nim szlachetne pobudki. Jest też nawiedzony dom. Tyle że duch nie ma łatwego życia z ludźmi.

 

Gdybym miała wybierać, które z opowiadań podobało mi się najbardziej, powiedziałabym, że „Duch z Kenterwilu”. Ta historia miała dla mnie najlepszy klimat. Wciągnęła mnie od początku do końca. I w sumie muszę przyznać, że w pewnym momencie na swój sposób było mi trochę żal ducha. Co ma robić duch? Straszyć. Tu miał utrudnione zadanie, bo trafił na ludzi, którzy niekoniecznie się go bali. Jeśli chodzi o tytułowe opowiadanie, to miałam z nim wzloty i upadki, zdecydowanie bardziej podobało mi się jego rozpoczęcie, co do zakończenia, to mam trochę mieszane uczucia. Trzecie opowiadanie nie zrobiło na mnie właściwie żadnego wrażenia. Było po prostu za krótkie. Podobnie rzecz ma się z czwartym. Podejrzewam, że za parę dni kompletnie nie będę pamiętała tych dwóch historii. „Portret pana W. H.”, czyli ostatnie opowiadanie, było całkiem niezłe. Gdybym miała stworzyć swój ranking, zajęłoby trzecie miejsce, zaraz za „Zbrodnią lorda Artura Savile’a”.

 

Czy te opowiadania bardzo się zestarzały przez te lata? I tak, i nie. Nie można powiedzieć, że są tak archaiczne, że nie zrozumiecie, o co w nich chodzi, ale w niektórych momentach widać ten ząb czasu, który troszkę je nadgryzł. Zwróćcie choćby uwagę na to, jak opisuje się wygląd ludzi. Dzisiaj tak już raczej się nie mówi. Ale to ma swój urok. Mnie to zachwyciło, choć troszkę uśmiechnęłam się pod nosem, gdy czytałam o szyi smukłej na kształt trzciny, która nie mogła unieść ogromu piękna właścicielki. Co prawda nie wiem, jak zareagowałabym na taki komplement w dzisiejszych czasach, ale wtedy to pewnie było coś wspaniałego dla kobiety.

 

Jak zawsze z opowiadaniami miałam problem z ich długością. Optymalne było dla mnie to o duchu. „Portret” i „Zbrodnię” jeszcze trochę bym pociągnęła. Mam wrażenie, że czegoś w nich zabrakło. Nie, nie uważam, że były złe, ale dla mnie były za krótkie. Za to trzecie i czwarte, o czym już wspomniałam, były dla mnie zdecydowanie za krótkie. Jeszcze dobrze nie zdążyłam się w nie wczuć, a tu już zaczynało się następne.

 

To propozycja dla wielbicieli klasyki literatury i fanów opowiadań. Swoje lata mają, ale całkiem nieźle się je teraz czyta.

Olga Piechota

Czy ufacie całkowicie swojemu umysłowi? Jesteście bez zawahania pewni, że wszystko, co widzicie, co słyszycie i czujecie jest prawdziwe? Nawet w deszczowy, ponury wieczór, gdy wiatr uderza o okna, a mrok rozprzestrzenia się po domu? Jak sądzicie – można ufać samemu sobie? Patrząc, ile razy wydawało mi się, że widzę rzeczy niemożliwe, a jestem człowiekiem mocno wierzącym w naukę, odpowiem, że ja sobie nie ufam. W mroku i grze świateł jestem w stanie dopatrzeć się wszystkiego, a duchów to już na pewno. Dlatego też uwielbiam sięgać po powieści, gdzie niemożliwe nagle nie jest czymś nieoczywistym.

 

Nadeszła jesień, a wraz z nią kolorowe liście, przymrozek, czasami szarugi, a już niedługo Halloween, może dla niektórych Dziady i później Wszystkich Świętych. To czas dla wielu trudny przez zmiany pogodowe, ale moim zdaniem też bardzo klimatyczny, zachwycający i... magiczny. Lektura z nutką podobną do gotyku, pełną tajemnic i zjawisk nadprzyrodzonych jest perfekcyjnym wyborem. Z pomocą przyszedł mi krótki zbiór nowel Oscara Wilde'a. Jak wrażenia?

 

Dotychczas czytałam wyłącznie fragmenty "Portretu Doriana Gray'a" z twórczości Oskara Wilde'a. Nie były to zbyt dobre wspomnienia, więc i do nowel podchodziłam z pewnym sceptyzmem i dystansem. Niemniej gdy tylko zaczęłam czytać tytułowe opowiadanie, zdałam sobie sprawę, że pisarz za pomocą słów kreuje świat pełen tajemniczości i magii. Oddziaływuje na wyobraźnię czytelnika i sprawia, że przeczytane słowa stają się rzeczywistością i poruszają strunę niepokoju i niepewności. Przyznam, że styl, którym posługuje się pisarz intensywnie kojarzy mi się z Edgarem Allanem Poe. Wyczuwam ten sam mistycyzm i właśnie wspomniany gotyk. Dzięki temu w mgnieniu chwili oddałam się całą sobą lekturze nowel i czytałam jedna po drugiej, by za chwilę zdać sobie sprawę, że przeczytałam wszystkie dostępne i chcę jeszcze więcej. Miałam wrażenie, że całość zarazem mnie przytłoczyła, ale daje też poczucie lekkości i przynależności.

 

Same opowiadania mają strukturę, gdzie dominuje powolne rozwijanie akcji. Jest to zabieg bardziej opowiadania w czasie ciemnej nocy jedynie przy świetle kominka, by na sam koniec zaskoczyć swoją oryginalnością i nieprzewidywalnością akcji. Dzięki temu miałam wrażenie, że i ja siedzę przy kominku i już po zakończeniu w powietrzu pozostają wibracje zaskoczenia i niekończących się przemyśleń tworzonych przez intensywne emocje. Tutaj składam pokłony Oscarowi Wilde'owi, którym z całym kunsztem i gracją pisarską udowodnił, że jest w stanie podołać jednemu z najtrudniejszych zabiegów literackich i robi to bez wysiłku – z przemyśleniem i precyzją, ale bez wysiłku. Przychodziło mu to naturalnie i nawet tyle lat później nadal oczarowuje.

 

Ogólnie jestem pod wrażeniem wnikliwości obserwacji ludzkiej natury i zawarciu w tak krótkiej i w dodatku naznaczonej grozą formie głębokich analiz natury ludzkiej. To scena, na której czytelnik może obserwować mroczną część duszy człowieka i patrzeć, jak zawłada nią obsesja, brak wyobraźni i nadmierna pewność siebie. Niekiedy przenika w tym nadzieja, ale ostatecznie i tak dąży do zrozumienia, że niektórych cech nie będziemy w stanie pokonać nigdy. Da się też odczuć, że przekorność losu potrafi doprowadzić do sytuacji niewyobrażalnych i przez to niepozwalających na przygotowanie się. Lub wręcz to nasze subiektywne spostrzeganie i wiara okazują się naszą własną przekornością i wywołują obsesję, fiksację albo efekt placebo.

 

Podczas czytania "Zbrodni Lorda Artura Saville i innych nowel" bawiłam się przednio. Już dawno żadna książka nie poruszyła tak strun mojej wyobraźni odpowiadających za tajemniczość, mrok i mistycyzm. Te opowiadania pochwyciły moją dusze i dały mi szansę spędzić wspaniały wieczór wśród nieprzewidywalności, obsesji, zbrodni i duchów. Dzięki nim czuję się gotowa, by po raz kolejny spróbować dać szansę innym powieściom tego osławionego pisarza.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial