Sylfana
-
Powieść „Incel” Wiktora Mroka to zdecydowanie historia mocna, wstrząsająca i zarazem bardzo spektakularna i pełna barwnych, literackich efektów specjalnych. Mówiąc o tych efektach mam na myśli przede wszystkim scenografię wielu ujęć, szczególnie tych, dotyczących otoczenia poszukiwanego seryjnego mordercy. Inne wycinki z tej historii znów są bardziej osadzone w rzeczywistości – niezmiernie żmudnej i ciężkiej, bo dotyczącej działań policji, która krok po kroku musi badać wszystkie wątki, tak aby ułożyć całość mrocznej układanki. Dlaczego właściwie mówimy tu o ciężkiej i żmudnej części opowieści? Przede wszystkim dlatego, że działania i decyzje funkcjonariuszy wydziału kryminalnego to nie fantasmagoryczne epizody pełne strzelanin i sensacyjnych motywów, a ciągłe i jednostajne poszukiwanie punktu zaczepienia. Niezmiernie podoba i się to, że autor wiarygodnie uchwycił pracę śledczych, nie próbując na siłę robić z nich super – bohaterów, którzy łamigłówki kryminalne rozwiązują szybko i całkiem intuicyjnie. Widać wyraźnie, że Mrok przygotował się do swojej kreacyjnej pracy rzetelnie, odzierając pracę wymiaru sprawiedliwości z jakiś niepotrzebnych fantasmagorycznych naleciałości, nie mających nic wspólnego z rzeczywistością.
Całkiem inaczej sprawy się mają w kontekście samego poszukiwanego sprawcy zabójstw młodych, pięknych kobiet. Tutaj efekty i scenografia są zdecydowanie spektakularne, niestety trochę zbytnio napompowane – mam tu na myśli przede wszystkim miejsce przetrzymywania ofiar, które wyciągnięte jest żywcem z jakiegoś filmu si-fi. Nie wydaje mi się, żeby stworzenie tego typu pułapki, czy też więzienia miało prawo istnienia w świecie realnym – oczywiście byłoby możliwe do wybudowania, jednak nie słyszałam o żadnym podobnym przypadku. Jest to delikatny zarzut w stronę autora, gdyż lepiej wyglądałoby pociągnięcie dalej nurtu realistycznego, wytyczonego w odniesieniu do tej drugiej przestrzeni fabularnej, o której wspominałam wcześniej. Gdyby udało się to zrobić, to całość miałaby jedną ciągłą linię, byłaby spójna i kompleksowa. Mimo tego zarzutu nie zapominam o tym, że autor ma prawo ponieść się wyobraźni i stworzyć coś całkiem swojego i indywidualnego, tak aby mocno i gruntownie podkreślić makabryczność dokonanych zbrodni oraz zaakcentować sposób myślenia wykreowanego anty – bohatera.
Zdecydowanym plusem jest tu także narracja – bardzo wciągająca, wszystkowiedząca, dzięki czemu poznajemy perspektywę kilku najważniejszych postaci, a także ich motywację. Jest to niezmiernie ważne w odniesieniu do zbrodniarza – możemy dzięki wniknięciu w jego umysł znaleźć odpowiedzi na pytania, dlaczego podjął on decyzję o porywaniu i zabijaniu kobiet. Tutaj wkraczają więc wątki psychologiczne, które są zawsze największym smaczkiem w literaturze kryminalnej. Na pochwałę zasługują również opisy mechanizmu pracy policji – dzięki tym elementom dowiedziałam się o wielu nietypowych metodach śledczych i sposobach wykrywania przestępców, kiedy nie można odnaleźć wyraźnych dowodów zbrodni oraz śladów bytności sprawcy. Ten aspekt, oczywiście zaraz obok głównego wątku, jest dla mnie arcyciekawy i warty wypunktowania.
„Incel” jest wyjątkowo sprawnie napisanym kryminałem, mogącym się podobać. Mimo ogólnego schematycznego podejścia do wątku seryjnego mordercy, to znajdujemy tu kilka elementów stanowiących o indywidualności i odmienności, co pozwoli na zapamiętanie całej fabuły, jak i samego autora. W świecie, w którym kryminały pisane są już praktyczne taśmowo, warto docenić żmudną pracę, chociażby w kwestii przygotowania całościowego opisu pracy współczesnej policji, która dysponuje różnymi metodami i technikami kryminalistycznymi. Wiktor Mrok świadomie przygląda się tym schematom, dlatego też może tym przyciągnąć do siebie rzeszę wiernych fanów i czytelników.