Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Dwubiegunowość, Czyli Wspomnienia Emigranta

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Dwubiegunowość, Czyli Wspomnienia Emigranta | Autor: Jacek Dziewiński

Wybierz opinię:

Tysia19

Emigracja jest niezapomnianym przeżyciem, jedynym w swoim rodzaju. Często jednak okazuje się na tyle trudna, że staje się awykonalna. Nieznajomość języka, początkowy brak funduszy, czy niedostępność do rzeczy, do których jesteśmy przyzwyczajeni to tylko jedne z niewielu aspektów, które skutecznie odstraszają od opuszczenia kraju. Jednak okazuje się, że to nie jest najstraszniejsze, co czeka emigranta. Istotą jest przyzwyczajenie, to „tak jakby trzeba było przyzwyczaić się do oddychania innym gazem niż powietrze”.

 

Jakiś czas temu pojawiła się powieść oparta na faktach, o człowieku, który poznał kulturę polską, jak i zagraniczną. Pan Jacek Dziewiński w swojej książce pod tytułem „Dwubiegunowość, czyli wspomnienia emigranta” (2021, Wydawnictwo AlterNatywne), porównuje ze sobą dwa zupełnie inne miejsca na świecie, gdzie przyszło mu żyć, kiedy to w Polsce nastały ciężkie czasy. Jeśli lubicie historie, które są oparte na przeżyciach autorów, to jest to idealna lektura dla Was. Jednak zanim zaczniecie czytać wspomnienia, koniecznie zapoznajcie się z moimi wrażeniami po przeczytaniu książki. Zapraszam do dalszej recenzji.

 

„Dwubiegunowość, czyli wspomnienia emigranta” to książka opowiadająca o losach Polaka oraz jego rodziny, którzy za czasów komunizmu, aby przetrwać migrują z kraju ojczystego do obcego. Nowe otoczenie przyjęło ich przyjaźnie, jednak pokazało także, że nic nie ma za darmo, na wszystko trzeba ciężko pracować. Przeciwności losu okazały być trudne do pokonania, jednak dzięki odpowiednim umiejętnościom, życzliwości ludzi, czy szczęściu dano radę uporać się z nimi.

 

Powieść pierwotnie miała mieć działanie terapeutyczne dla pisarza. Oparta została na przeżyciach własnych związanych z emigracją. Pan Jacek pokazuje jakie przeciwności losu, wypaczenia czekały na niego na obcym terytorium. Ciekawiły mnie przemyślenia autora. Jednak spodziewałam się czegoś innego, takiego jakby porównania dokładnie tej samej sytuacji na dwóch płaszczyznach w równoległym czasie. Na zasadzie tutaj robi się tak, a za granicą to samo robi się tak.

 

Pan Jacek natomiast zaczął od przedstawienia sytuacji w Polsce, a następnie ciąg dalszy na emigracji. Autor zamieścił dużo informacji historycznych, omawiał najważniejsze wydarzenia, tłumaczył co niektóre terminy, co sprawiało, że czułam się, jakbym wróciła do czasów szkolnych i na nowo poznawała historię. Jak to się mówi, co za dużo to niezdrowo, jak dla mnie za dużo było opisów natomiast za mało konkretów, co sprawiało, że fabuła toczyła się powoli, tym samym momentami mnie nużyła.

Styl pisania jest bardzo przyjazny czytelnikowi, lekki, a przede wszystkim zrozumiały. Jednak nie pomoże styl pisania, kiedy fabuła odbiega znacząco (niestety nie na korzyść) od początkowych oczekiwań, a sama forma przedstawienia w moim mniemaniu mogła być ciekawsza. Lektura w swoim gatunku dotyczących wspomnieć sprawdza się rewelacyjnie. Z pewnością pobudza wyobraźnię, skłania do cofnięcia się w czasie, bądź prześledzenia sytuacji, jaka w tamtym okresie panowała w danym zakątku na ziemi.

 

Powieści nie można jednak nazwać oryginalną, jest raczej szablonowa, powtarzalna, jednak zapewne dla autora znacząca bardzo dużo. Ciężko mi jednoznacznie ocenić książkę, z jednej strony podobały mi się momentami ciekawe przemyślenia, ukazanie treści, tłumaczenie skomplikowanej terminologii, czy nawet wprowadzanie krótkich obcojęzycznych dialogów. Z drugiej fabuła momentami nużyła mnie, ciągnęła się, a niesmak u mnie powodowały dołączana co jakiś czas proza. Pomysł na książkę uważam za ciekawy, jednak nie do końca przemówiło do mnie jej przedstawienie. „Dwubiegunowość, czyli wspomnienia emigranta” spodoba się fanom przede wszystkim fanom historii. Dla mnie wyszło bardzo średnio.

Ambros

Emigracja to dla niektórych szansa na lepsze życie, a dla innych temat tabu. Ten temat nadal dziś rozgrzewa emocje naszych rodaków, którzy myślą o emigracji i realizują swoje plany. Żyjemy w przekonaniu, że wyjeżdża się, aby więcej zarobić i poprawić swoją sytuację materialną. Inny powód do mnie nie dociera. Ale czy warto tułać się za granicą, z dala od bliskich i rodziny? Te zagadnienie jest mi obce, wiem o nim od znajomych i bliskich, sama tego nie doświadczyłam. I wcale za tym nie tęsknię … Emigracja dziś, a trzydzieści lat wcześniej … Czym się różniły? Czy motywy emigracji zawsze były takie same? Pewnie zmieniły się kierunki emigracji, kiedyś to była Ameryka, dziś – kraje Europy Zachodniej…

 

Dwubiegunowość, czyli wspomnienia emigranta to świetny kawałek literatury faktu i reportażu, dosadny i otwarty, emocjonujący i zagadkowy. Autor, a zarazem bohater, Jacek Dziewiński, dzieli się z nami swoimi wspomnieniami z okresu, kiedy był dzieckiem, dorastał, a później opuścił kraj w poszukiwaniu swojego azylu. Swojego miejsca na ziemi. I znalazł, za wielką wodą, w bardzo odległym kraju, pełnym różnorodności i odmienności. Czy życie na obczyźnie go zaskoczyło, czy otrzymał to, czego oczekiwał? Na pewno nie było łatwo, o wszystko trzeba było walczyć i na wszystko ciężko zapracować. Nie było nic za darmo. Ale na pewno nie tęsknił za czasami komunizmu w Polsce, za kryzysem gospodarczym i problemem z dostępem dosłownie do wszystkiego. Produkty pierwszej potrzeby były na kartki, reglamentowane, ale przede wszystkim były niedostępne. Aby coś zdobyć należało poświęcić noc na oczekiwanie w kolejce na dostawę towaru. Za takimi realiami nie można było tęsknić, od takich realiów należało jak najszybciej uciekać.

 

Autor dzieli się z nami swoimi przeżyciami, chwilami radości i smutku. Stara się pokazać dobre i złe strony emigracji. Nie myślmy, że życie z dala od bliskich było zawsze miłe i przyjemne. Inne obyczaje, zwyczaje i inna mentalność ludzi. Do nowej sytuacji musiał się przyzwyczaić. Czy patrząc z perspektywy wielu lat, bohater był zadowolony ze swojej decyzji czy raczej uważał, że popełnił życiowy błąd? Przekonaj się sam, poznaj wrażenia z pierwszej ręki, prawdziwe i nie zniekształcone… 

 

Książkę czyta się szybko i przyjemnie, napisana lekkim piórem ze szczyptą dobrego nastroju. Wielkim plusem tej lektury są wrażenia autora z podróży po wielu krajach nie tylko Europy. Dostajemy szczyptę odczuć, co prawda subiektywnych, ale takich, których nie znajdziemy w przewodnikach i oficjalnych opracowaniach. Dowiesz się, czy Szwajcaria to na pewno kraj miodem i mlekiem płynący, co oznaczają określenia „udawać Greka” czy „oszwabić”.

 

Ciekawa, ale i intrygująca. Mądra i skłaniająca do refleksji. Zanim podejmiesz życiową i odważną decyzję o emigracji, poświęć kilka chwil na bezpośrednie spotkanie z Jackiem Dziewińskim. Może zmienisz zdanie? A może autor jeszcze bardziej Cię przekona, że warto rozpocząć nowe życie w nowym otoczeniu?

 

Polecam, godna uwagi, gwarantuję, że nie będziesz się nudzić, ale mknąć przez świat w poszukiwaniu lepszego jutra…

Doris

Migracje ludności, ich podążanie za lepszym życiem, pracą, wolnością czy przygodą, to zjawisko powszechne i odwieczne jak świat światem. Łatwiejsze tam, gdzie istnieje swoboda podróżowania i otwarte granice. Dla nas, wychowanych za żelazną kurtyną, bez paszportów w szufladach, do końca lat 80-tych było to marzenie niemal niemożliwe do spełnienia. Jackowi Dziewińskiemu udało się wyjechać, najpierw do Niemiec Zachodnich, później zaś docelowo do Stanów Zjednoczonych. Swoimi refleksjami na temat emigranckiego losu dzieli się z czytelnikami w książce zatytułowanej „Dwubiegunowość czyli wspomnienia emigranta”.

 

Czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się, co czuje człowiek, który wybiera życie w zupełnie obcym mu kraju, obcym kulturowo i językowo? Wszak musi zaczynać wszystko od zera, poszukać pracy, mieszkania, poznać ludzi i zwyczaje, nauczyć się języka. Język akurat przyswoić można szybko, co innego jednak rozumieć słowa, a zupełnie co innego pojąć ducha kraju i dusze jego mieszkańców.

 

O tym właśnie miała być ta książka. O swoistym rozdwojeniu jaźni, emigranckiej schizofrenii, kiedy przebywa się już w nowym miejscu, ale jedną nogą jeszcze tkwi się „na starych śmieciach”: śni po polsku, myśli po polsku, tęskni za znajomymi miejscami i ludźmi, a w czterech ścianach mieszkania usiłuje się stworzyć dla siebie namiastkę ojczyzny. Z drugiej zaś strony emigranci muszą jakoś odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Zaiste trudne to zadanie, niekiedy wręcz niewykonalne. Ludzie czasami poddają się i wracają do kraju, by z kolei przekonać się, że tam również nie ma już dla nich miejsca. I tak pozostają nie do końca tu, ale i nie całkiem tam.

 

Piszę, że książka miała być o emigranckiej dwubiegunowości, a nie, że o niej jest, ponieważ w zasadzie jej tu nie dostrzegłam.  Co prawda autor opisuje, jak ciężko było mu z początku na obczyźnie. Praca poniżej ambicji i wykształcenia, zarobki mizerne, wyobcowanie, trudności ze zrozumieniem specyficznej, amerykańskiej odmiany angielskiego. Ale to przecież zupełnie naturalna sytuacja człowieka, który został wrzucony na tak zwaną głęboką wodę, w obce otoczenie, które dopiero musi powoli oswoić i uczynić swoim. I to się autorowi dość szybko udało, jak wynika z dalszej treści wspomnień. Rozwija się zawodowo, regularnie awansuje, ma pracę, która daje mu nie tylko satysfakcję i niezależność, ale także pozwala na służbowe podróże po całym świecie. Może wybierać spośród ofert coraz ciekawszej i lepiej płatnej pracy dla siebie i żony oraz coraz lepszych szkół dla dzieci.

 

Nie wyczułam specjalnej nuty tęsknoty, poczucia niedostosowania czy wyobcowania. Wręcz przeciwnie, migawki z Saint Louis, Los Alamos, Bostonu, które autor zamieścił w książce, to obraz miast, w których dobrze się czuje, zauważając zarówno ich dobre, jak i te słabsze strony. Takie wszak są wszędzie. W Polsce również mamy dzielnice, gdzie lepiej nie zapuszczać się po zmroku.

 

I właśnie to podoba mi się najbardziej we wspomnieniach Jacka Dziewińskiego. Spostrzegawczość autora, jego zmysł obserwacji i umiejętność snucia interesującej opowieści. Znajdujemy tu sporo ciekawostek o Stanach Zjednoczonych. Zarówno tych dotyczących realiów codziennego życia, najpierw świeżego imigranta, który jednak z każdym rokiem coraz mocniej i pewniej wrasta w nowe otoczenie. Opisuje dzielnice nędzy, kwartały domów zamieszkane przez biedotę, gdzie strach spacerować nawet za dnia. Dobre zarobki pozwoliły mu na zwiedzanie. Wrażeniami ze swoich wojaży również dzieli się z nami. Z dużym zaciekawieniem zapoznawałam się z barwnymi reminiscencjami z pobytu autora w Korei Północnej, Francji, Kanadzie, na Bahamach i Hawajach. Z wrażeniami ze zwiedzania Florencji, Wenecji, Rzymu, Szwajcarii czy Skandynawii, czasami ubarwionymi lekko fabularyzowanym rysem historycznym. Podobnie z jego trasą po Stanach Zjednoczonych, których różnorodność potrafił znakomicie pokazać. Miałam wrażenie, że czuje się on tam całkowicie u siebie, w czym upewnia czytelnika dodatkowo sformułowanie „u nas” , użyte w odniesieniu do Ameryki.

 

Z drugiej zaś strony pierwsza część wspomnień to sentymentalna wycieczka w polską przeszłość, do krakowskiego dzieciństwa, do wakacji w Bieszczadach, dzikich jeszcze wówczas i pustych, do biwakowania przy wieczornym ognisku i wędrówek po tatrzańskich szlakach. Te powidoki wyryły się w sercu i pod powiekami, przywołując nastrój niewinnej beztroski. Jak pisze autor: „wszystko to siedzi we mnie jak w filmie”. I faktycznie autor operuje słowem tak sprawnie, że obrazy zgrzebnych stalinowskich czasów, późniejszego szalonego konsumpcjonizmu ery Gierka, wybuchu entuzjazmu po wyborze papieża Polaka, czasu strajków solidarnościowych i przygnębienia stanu wojennego przewijają się przed naszymi oczyma niczym taśma filmowa.

 

I właśnie w tych barwnych, żywych obrazkach upatruję największej siły tej książki. Przykuwają uwagę, pozwalają tym, którzy mogą ten czas pamiętać udać się w przeszłość i przeżyć ją jeszcze raz. Nie ma tu nic odkrywczego, jednak przecież od pisarza nie wymaga się, aby był Kolumbem i odkrywał  nowe  lądy w literaturze. Ma on dostarczać czytelnikowi godnej rozrywki, nie schodzącej poniżej pewnego poziomu, pobudzać do myślenia, zadumy, być może nawet wpływać na jego ogląd rzeczywistości. A książkę Jacka Dziewińskiego czyta się bardzo  przyjemnie i lekko, gdyż autor zaserwował nam to smakowite danie z dużym literackim wdziękiem.

Ruda Recenzuje

“Dwubiegunowość, czyli wspomnienia emigranta” to tytuł, który był dla mnie ważny z kilku powodów. Bardzo cenię sobie wszelką literaturę faktu, możliwość poznania ciekawych tematów i losów interesujących ludzi. Nic nie działa na wyobraźnię i nie daje bardziej do myślenia, niż prawdziwe życie. Z drugiej jednak strony, powieść ma dla mnie wymiar dość bliski i bardziej osobisty, sama bowiem 6 lat temu zdecydowałam się na opuszczenie ojczyzny i wyjazd za granicę, by przekonać się, że może być lepiej. Tylko czy łatwiej? Czy naprawdę można to zaakceptować? Jak się odnaleźć? Odpowiedzi na te pytania postanowiłam poszukać w książce Jacka Dziewińskiego.

 

Możliwość porównania doświadczeń i odniesienia się do uczuć innej osoby stanowiła dla mnie dużą zaletę lektury. Szczególnie, że autor pisze szczerze i na temat. Podczas lektury czuć jego emocje i przemyślenia. Całość wydaje się bardzo autentyczna i realistyczna. Widać, że Dziewiński nie próbuje ubarwiać rzeczywistości czy też nie odbiera znaczenia niektórym sprawom. Opowiada o tym, jak było i co czuł. Po prostu.

 

Historia Dziewińskiego zaczyna się od momentu, kiedy był dzieckiem. Autor powraca do wspomnień, przywołuje czasy dorastania i moment, kiedy zdecydował się opuścić kraj. Podoba mi się, że sięgnął w swej opowieści nieco dalej, pokazując się czytelnikowi jako dziecko i nastolatek, pozwalając trochę lepiej się poznać.

 

Wiem osobiście, że emigracja ma dwie twarze. Można w niej znaleźć wiele dobrego, ale pozytywy nie do końca mogą wynagrodzić pewne uczucia i braki. W „Dwubiegunowości…” autor również pokazuje to zjawisko z wielu stron, uczciwie opowiada o dobrych i złych stronach, o tym, co można zarówno zyskać, jak i stracić. Podkreśla, że żeby coś zyskać trzeba się wykazać i napracować. Tylko czy taki system działa jedynie za granicą? Wydaje mi się, że tak jest przecież wszędzie. Nigdzie nie ma nic za darmo.

 

Autor przywołując swoje wspomnienia i emocje posługuje się lekkim, przyjemnym i niewymuszonym stylem. Dzięki niemu potrafi odciążyć trudny temat i przekazać ważne informacje w przyjazny czytelnikowi sposób. Widać, że opowiadanie sprawia mu pewną przyjemność i że nie krępuje się wspominać o prywatnych sprawach. Podczas lektury nie czuje się fałszu czy przejaskrawienia. Wręcz przeciwnie- całość ma przejrzysty wydźwięk i osobisty charakter.

 

Bardzo podoba mi się, że Dziewiński odnosi się do komunizmu czy opowiada o podróżach. Takie tematy pogłębiają wartość powieści i pozwalają czytelnikowi poszerzyć wiedzę. Stanowią także uzupełnienie dla całości i możliwość chwilowego odejścia od trudu głównego wątku. To taka mała lekcja historii, wtajemniczenie lub też przypomnienie.

 

„Dwubiegunowość, czyli wspomnienia emigranta” to interesujące połączenie różnych kwestii, w którym główny prym wiedzie jednak konieczność czy też możliwość wyjazdu z ojczystego kraju. To interesująca lektura dla osób, które z tematem się wcześniej nie zetknęły, a chciałyby nieco się dowiedzieć. To także ciekawa opcja dla tych, którzy sami zdecydowali się w życiu na podobny wybór i mają okazję porównać własne doświadczenia, refleksje i odczucia. Jak już wspomniałam, tytuł ten dostarcza również interesujących informacji z innych dziedzin. Napisana lekką ręką i życiowym bagażem stanowi dobry przykład tego, jak powinna wyglądać literatura faktu. Mądry i wartościowy tytuł, z pewnością warty poznania.  

The Polish Cowboy

“Dwubiegunowość, czyli wspomnienia emigranta” to bardzo nietypowa książka. Praca, w której spodziewalibyśmy się głównie opisu życia w Stanach Zjednoczonych w dużej mierze skupia się na przeszłości autora, dzieciństwa i młodości w PRL-owskiej rzeczywistości. Jacek Dziewiński wraz ze swoją rodziną wyemigrował na Zachód w czasach, kiedy amerykański sen wydawał się na wyciągnięcie ręki. Wspomnienia pisarza sprawiają jednak, że nasz odbiór rzekomego “raju na ziemi” zaczyna dość poważnie się zmieniać.

 

Pozycja jest autobiografią autora, który wiódł bardzo bogate w doświadczenia życie. Jest to opowieść o losach Polaka i jego rodziny, którzy, jak wielu innych w czasach komunizmu, udali się za chlebem za granicę. Nowy, piękniejszy świat przyjął ich z otwartymi ramionami, ale pokazał też, że nic nie ma w życiu za darmo, a na swój sukces trzeba zapracować. Mimo wielu sukcesów, nic nie przychodziło mu łatwo. Gdyby nie pomoc innych oraz ogromne pokłady siły woli, nie udałoby mu się osiągnąć wiele. “Dwubiegunowość” można czytać niemal jako książkę motywacyjną, gdyż losy Jacka Dziewińskiego będą wspaniałą lekcją życia dla młodych czytelników. Posiada w sobie cechy książki podróżniczej, biografii, reportażu - wszystkiego tu po trochu. Mimo braku dużego doświadczenia pisarza, narracja prowadzona jest ze swadą i nie przynudza.

 

Za dystrybucję książki odpowiada wydawnictwo AlterNatywne. W tym momencie należy też zaznaczyć, że niestety okładka “Dwubiegunowości” może niektórych czytelników po prostu odstraszyć. Uboga graficznie, można nawet rzec - brzydka. Jeśli jednak uda nam się, według przysłowia, “nie oceniać książki po okładce”, na pewno nie będziemy zawiedzeni.

 

Czym jest tytułowa “Dwubiegunowość”? Jest to ciemna strona emigracji, o której autor mówi nam od samego początku swojej książki. Z jednej strony ekscytacja mieszkaniem w nowym kraju, z drugiej strony tęsknota za Polską. Finalnie kończy się tym, że w żadnym z państw nie czujemy się dobrze. W żadnym z nich nie jesteśmy pełnoprawnymi obywatelami. Chcąc posiadać dwie ojczyzny, nie posiadamy żadnej. Dość depresyjny początek autobiografii, ale jakże trafny.

 

Mimo że napisana ze swadą, miejscami narracji Dziewińskiego czegoś brakuje. Przemyślenia autora są ciekawe, lecz dla osoby obeznanej z tematem emigracji nie wprowadzają niczego nowego. Lektura będzie jednak z pewnością niesamowitym doświadczeniem dla młodszych osób, nie znających realiów PRL-u. Tutaj bowiem otrzymujemy nie opis wyjazdu z kraju, który znamy dzisiaj, lecz z jego komunistycznego przodka. Ciekawym dodatkiem w “Dwubiegunowości” są wrażenia autora z różnych krajów, które odwiedził podczas swojej życiowej podróży. Mnóstwo opisów, dla niektórych nudnych, dla mnie niesamowicie interesujących.

 

Pomimo miejscami mieszanych odczuć wobec tej książki, mogę ją zdecydowanie polecić. Chwilową nudę wynagradzają bardzo mądre, płynące z życiowego doświadczenia autora, refleksje. Czytanie jest tak wzbogacające właśnie dlatego, że pozwala nam na “rozmowę” z osobami, które przeżyły dużo więcej od nas samych. “Dwubiegunowość” jest idealnym przykładem tego typu lektury, która pozostanie z nami na dłużej. Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak czuje się człowiek posiadający dwie ojczyzny, rodzimą i przybraną, jakie trudy musiał przejść, jak żyje się z tytułową dwubiegunowością, sięgnijcie po tę książkę. Czy Jacek Dziewiński osiągnął swój American Dream?

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial