Chris
-
Historie kryminalne, osadzone w mniej lub bardziej odległej przeszłości, mają przed sobą o wiele trudniejszą drogę aniżeli te współczesne. Oko czytelnika bywa naprawdę wnikliwe i przede wszystkim podejrzliwe, więc jakiekolwiek próby manipulacji lub odbiegania od ówczesnej rzeczywistości z pewnością zostaną bardzo szybko odkryte. Dlatego tak ważne jest by autor potrafił odzwierciedlić dawne realia w taki sposób, by czytelnik zapomniał o otaczającej go współczesności i dał się całkowicie wciągnąć w przywoływaną przeszłość. Wspominam o tym wszystkim gdyż już dawno w tak mistrzowski sposób nie zostałem pochłonięty przez historyczną powieść jak właśnie w przypadku „Towarzyszu mój” i jego ówczesnego obrazu Leningradu.
Śledczy Zajcew z pewnością wyróżnia się spośród pozostałych pracowników komisariatu leningradzkiego. W czasach jednak gdy władza komunistyczna skrupulatnie doszukuje się zdrajców systemu, nie jest to zbyt mile widziana zaleta. Z jednej strony nasz główny bohater musi mieć się z tego względu cały czas na baczności, a z drugiej strony otrzymuje wstrząsającą sprawę licznych morderstw na terenie ich miasta. Na pozór zabójstwa wydają się przypadkowe i osobliwe, ale Zajcew zaczyna podejrzewać pewnego rodzaju schemat i ukryty przekaz zawarty w scenach zbrodni. Historia kryminalna umiejscowiona w dawnym i pod względem politycznym bardzo niepewnym Leningradzie, na pierwszy rzut oka wydawała mi się mało interesująca. Kiedy jednak zacząłem lekturę „Towarzyszu mój” i z każdą stroną odkrywałem kolejne tajemnice, zagadki, przerażające zbrodnie i okrucieństwo komunistyczne, dałem się całkowicie wciągnąć w opowiadaną przez Julię Jakowlewą opowieść. Na każdym kroku jesteśmy przez autorkę zaskakiwani, zarówno wątkami związanymi z głównym bohaterem i jego sprawą, jak i całą otoczką i miejscem związanym z morderstwami. Tak jak wspomniałem na wstępie, Leningrad został tak realistycznie odtworzony, że czytelnik przez całą lekturę ma wrażenie jakby odbywał turystyczną podróż w ówczesną stalinowską Rosję połączoną z serią zagadek. W niczym to jednak nie umniejsza kryminalistycznemu charakterowi książki, która przez cały czas zachowuje swój główny wątek i krok po kroku wciąga czytelnika w swe tajemnice. Można także odnieść wrażenie, że ten proces odbywa się w nieco zwolnionym tempie, bez nagłych uskoków, jednak kolejny raz nie ma to jakiegokolwiek wpływu na jakość książki. Dzięki takiemu zabiegowi mamy nie tylko okazję bliżej poznać Leningrad, głównych bohaterów i charakter władzy, ale także odczucia zwykłych ludzi, ich historie i zwyczaje ówcześnie panujące. Tak więc moim zdaniem jest to nie tylko świetna powieść kryminalna, ale także zbiór wiedzy na temat Rosji radzieckiej, który się czyta naprawdę z wielkim zainteresowaniem. Warto także zwrócić uwagę na głównych bohaterów, którzy poza Zajcewem, tworzą istną mieszankę wybuchową. Ich wzajemne relacje, podejrzenia i nieufność przekazują nam całą prawdę na temat ówczesnego życia i podziałów jakie następowały między ludźmi. Jesteśmy świadkami biedy, tragedii ludzkiej, nieposzanowania drugiego bytu i niesprawiedliwości między klasą robotniczą, a elitą sprawującą władzę. Połączenie realistycznego opisu ze świetnym i wciągającym głównym, wątkiem kryminalnym okazało się, moim zdaniem, strzałem w dziesiątkę.
Śledczy Zajcew pod pewnymi względami niejednokrotnie przypominał mi legendarnego porucznika Columbo. Oczywiście różnią się epoką, narzędziami i miejscem pracy, ale oboje w swoich płaszczach w połączeniu z ekscentrycznym zachowaniem są tak charakterystyczni, że odciskają piętno na całej powieści (czy też serialu). Przewaga jednak leży po stronie książki „Towarzyszu mój”, która jako całość tworzy świetną historię i obrazuje nam ówczesny Leningrad jeszcze lepiej niż obraz. Myślę, że Julia Jakowlewa tymże tytułem poszerzyła znacznie swoje grono fanów, a co więcej, jeszcze bardziej rozszerzyły ich apetyty.