inka
-
Poradników w stylu „jak kreatywnie spędzać czas z dzieckiem”, zwłaszcza w okresie pandemicznym, jest na rynku mnóstwo. Sama mam kilka, lepszych, gorszych. Co zatem skłoni nabywcę, by z tylu propozycji wybrać właśnie publikację Wydawnictwa Altenberg? Zwłaszcza, że książki, wyroby „patykopodobne”, „papieropodobne”, „plastelinopodobne” i inne mają coraz mocniejszych konkurentów w postaci gier komputerowych i najrozmaitszych elektronicznych gadżetów.
Tytuł „Projekt: Tata” jest oczywiście przewrotny. Nie chodzi o wykonawcę (chociaż w tym przypadku to znani z kanału „5 sposobów na…” youtuberzy, akurat ojcowie: Marcin Radziwoń, Artur Olszewski, Przemysław Śliwiński, Sebastian Bajon oraz Tomasz Obara), ale o jakość czasu spędzonego wspólnie z dzieckiem. I autorzy nie ograniczają się do prezentacji lub opisu samych zadań (a jest ich rzeczywiście sto na dwadzieścia okazji), ale podchodzą do zadań pragmatycznie. Testując na swojej rodzinie, w warunkach domowych.
Dodatkową zaletą tej publikacji jest wskazanie czasu potrzebnego na wykonanie konkretnego zadania i wypunktowanie materiałów niezbędnych do zrealizowania projektu. Nie bez znaczenia są piękne, duże, wyraźne zdjęcia, grafiki i ilustracje, za które odpowiadał cały sztab zatrudnionych ludzi. I efekty widać. Można podziwiać! Chociaż wydawca dedykuje „Projekt…” dzieciom w wieku od 4 do 10 lat, to z powodzeniem można te granice rozszerzyć w dwie strony. Wyobraźnia nie ma bowiem limitu, a dzięki dodatkowym opisom uzupełniającym wiemy doskonale, jakie umiejętności rozwija dane zajęcie np. zdolności manualne, abstrakcyjne myślenie, koordynację ruchową, czego uczy (kreatywnego, samodzielnego działania, kultywowania tradycji, cierpliwości, orientacji przestrzennej, pomysłowości, empatii itp.). Wskazany jest również stopień trudności danego zadania. Często w bardzo humorystycznym stylu; od „łatwe – małe sprawne rączki spokojnie to ogarną”, „proste jak puszczanie baniek mydlanych” przez „szybkie, proste i przyjemne” lub „średniawe”, do „raczej z tych trudniejszych, choć lot na Księżyc to nie jest”.
Prezentowane tutaj patenty na nudę sprawdzą się nie tylko w domu, ale i na dworze, czy w podróży. A to istotne, jeśli chodzi o okoliczności spędzania z dzieckiem czasu w takiej formie, by było to atrakcyjne zarówno dla rodziców, jak i przede wszystkim maluchów.
Zabawy toczą się wokół wspólnego tworzenia ozdób świątecznych, produkcji mydełek, bukietów, laurek, ramek. Są pomysły na zapamiętywanie ważnych numerów, a nawet naukę wiązania sznurówek. Jest przepis na szybkie sprzątanie, filozofię no waste, dzięki której powstanie fartuszek z foliowej torebki, karmnik dla ptaków, kastaniety z tektury i kapsli, czy bębenek z tuby po chipsach, a nawet łuk. Eksperymenty wykorzystują warsztat nie tylko papierniczy, czy drzewny, ale także… kulinarny. Mamy zatem recepturę na tort, burgera, ośmiornice z parówek, lody z popcornu i minionkowe babeczki. Mamy również sposoby wykonania zabawek dla ulubionych zwierzaków. I coś, co kształtuje nawyki zdrowej rywalizacji – pomysłowe, samodzielne wykonanie gier integrujących całą rodzinę, np. butelkowe kręgle i piłkarzyki ze spinaczy do bielizny.
Ciekawym zabiegiem jest słowo wprowadzające do każdego rozdziału: krótkie, treściwe komentarze któregoś z autorów „tatusiów” oraz podsumowanie w formie czystych stron umożliwiających umieszczenie własnych propozycji zabaw, czyli burza mózgów zachęcająca do zapisywania i rozrysowania, jak w pamiętniku, wspomnień ze wspólnej przygody. Chciałoby się aż powiedzieć: mali artyści na start! Dajmy im tylko możliwości, czas i uwagę. Bardzo polecam, bo to publikacja, która ewoluuje w zależności od okoliczności, naszego nastroju, wieku i pogody. Tej za oknem i tej ducha.