Mmichalowa
-
Często mówi się, że Rosja to stan umysłu. Specyficzne podejście tzw. życiowy luz, jest jedną z cech charakterystycznych tamtejszej ludności, ale wyróżniają się oni też czymś znacznie głębszym i porywającym – duszą. By spróbować chociaż w minimalnym stopniu ją zrozumieć, poczuć jak ona, koniecznie trzeba się zagłębić w teksty rodzimych autorów, w tym też te- a może zwłaszcza te- Michaiła Bułhakowa. Blisko 300-stronicowe wydanie w tłumaczeniu Jana Cichockiego trafiło na księgarniane półki w kwietniu bieżącego roku, zwracając uwagę czytelników swoją nieszablonową okładką. Wykorzystano na niej reprodukcję obrazu Borysa Kustodijewa „Bolszewik” i już po lekturze muszę przyznać, że pasuje on idealnie do tego, co zawierają kolejne karty.
Tytułowe „Jezioro samogonu” to przewrotnie ostatnie z opowiadań zamieszczonych w tym zbiorze. Całość rozpoczyna się wstępem Wiktora Hyncza, który przedstawia nam sylwetkę Bułhakowa jako artysty i człowieka. Po kilku stronach przechodzimy jednak płynnie do właściwej treści, na czele której dumnie pyszni się „Diaboliada”, ze swoim komicznym, biurokratycznym obrazem świata. Zawarte przez autora spostrzeżenia, mimo upływu lat nie tracą na swojej ważności. Wciąż jeszcze wchłania nas świat urzędowo-kadrowych absurdów, przed którymi nie sposób uciec. I chociaż technika idzie do przodu, to jednak mentalność jakby ta sama…
W dalszej części do odkrycia zostają „Fatalne jaja” . opowiadanie to powstało w 1924r. i dotyczyło fikcyjnych wydarzeń, które według autora miały mieć miejsce w przyszłości. Na Związek Radziecki spada plaga gadów, co wywołuje tam szereg niekoniecznie przemyślanych działań. Nie pomaga nawet genialny, acz dziwny wynalazek prof. Persikowa. Wszystko przez to, że zdrowy rozsądek, to pojęcie nieznane tamtejszym władzom. Jedynym ratunkiem musi być więc siła wyższa, ale czy faktycznie?!
„Psie serce”, to trzeci z utworów, dzięki któremu zagłębiamy się coraz intensywniej w rosyjskim podejściu. Chyba jedno z dziwniejszych w tym zestawieniu, chociaż jak to u Bułhakowa poziom jest mocno wyrównany. Autor wciąż bazuje na smaczkach jakie serwowała mu jego epoka i ustrój w którym przyszło mu żyć. Znowu jest na tyle psychodelicznie i niewiarygodnie, że aż śmiesznie. Czasami trochę niezrozumiale, ale o to przecież chodzi, by lektura zmuszała do kreatywnego myślenia.
Zwieńczeniem całości jest wspomniane już „Jezioro…”. Krótki, ale niezwykle trafny obraz społeczności. Uderzający swoją realnością urywek świata, wyrwany z kontekstu. Bezwzględnie prawdziwy i pozbawiający złudzeń. W swojej prostocie stanowi idealne podsumowanie całości. Chociaż…
Znalazło się tu całkiem sporo miejsca na podsumowanie w wyk. Marka Wawrzkiewicza. Jest to o tyle ciekawy fragment wydania, że traktuje o twórczości i autorze z nieco bardziej naukowej strony. Znajdziemy to informację o tym, że książka znalazła się na liście najlepszych powieści XX wieku. Nawet w czasach, gdy Rosja nie była w modzie, twórczość Bołhakowa była zauważana, nagradzana i „wyciągana” na światło dzienne za sprawą kolejnych wydawnictw. Pikanterii dodaje fakt, że w początkowych wydaniach dość mocno odczuwalny był wpływ cenzury, z każdym następnym tłumaczeniem pojawiały się różnice. Dzięki temu, utwory te czytane nawet kilkukrotnie potrafią zaskakiwać na nowo.
Dobrze było odświeżyć sobie zarówno sylwetkę autora, jak i jego utwory. Zajrzeć z powrotem do tak bliskiego, a jednocześnie tak odległego świata, by zachłysnąć się jego mentalnością.