Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Birma Złota Ziemia Roni Łzy

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Birma Złota Ziemia Roni Łzy | Autor: Bogdan Góralczyk

Wybierz opinię:

Doris

 „Birma. Złota ziemia roni łzy”  Bogdana Góralczyka została wznowiona w najbardziej odpowiednim momencie. Dopiero co znów bowiem w Birmie zawrzało, a władza w mundurze jak niegdyś podniosła wysoko głowę. Autor książki to wybitny znawca tematu. Nie tylko specjalista od zagadnień krajów Azji, głównie Chin i Tajlandii, ale przede wszystkim ktoś, kto w Birmie na przestrzeni wielu lat był wielokrotnie, najpierw jako konsul, co pozwoliło mu na spotkanie osób najwyżej umocowanych w strukturach władzy, a później jako turysta, kiedy to wspólnie z żoną wyruszył, by przyjrzeć się prostym ludziom, również tym, do których zwykle trudno dotrzeć, z górskiego pogranicza, tym zepchniętym na margines birmańskiego życia. Pisze o sobie: „Birmą się zaraziłem”. No cóż, taki wirus to tylko radość dla nas, czytelników.

 

Pierwsze wydanie książki zamknęło się na 2010 roku. Później w Birmie miała miejsce rewolta, nastąpił przełom i zmiana władzy, otwarcie granic i wielka nadzieja. Trwało to jednak krótko, zaledwie dekadę. O tę dekadę właśnie autor uzupełnił książkę, tak że jest ona jak najbardziej aktualna, zawiera w sobie sam destylat, esencję trudnej birmańskiej epopei. Birmańska droga, którą nas prowadzi autor „jest wąziutka, kręta, wyboista, nawet jeśli utwardzona, to i tak nierówna, z asfaltem lub szutrem falistym, powybijanym, garbatym”. I takie też jest życie mieszkańców, twarde, pełne pułapek, przed którymi od wieków muszą schylać kolana i karki. Bogdan Góralczyk sięga aż do zarania dziejów Birmy, próbując znaleźć odpowiedź na pytanie, czemu pomimo posiadania bogactw naturalnych, dobrego położenia geograficznego, bogatej kultury i religii, ten kraj się nie rozwija, a ludzie są terroryzowani i wykorzystywani przez kolejno nadchodzące po sobie reżimy.  Jak to możliwe, że wśród łagodnych, ceniących umiar, skromnych Birmańczyków mógł zrodzić się tak nieludzki ekstremizm. Odpowiedzi poszukuje w historii kraju, w jego mitach założycielskich, w tradycji i legendach. Przy okazji przybliża je czytelnikowi, dodając, że wiele wydarzeń z przeszłości jest niemożliwych do odtworzenia, „tak się bowiem złożyło, że długo pisano tu wyłącznie na palmowych liściach (zresztą do dziś się tak pisze, przynajmniej w klasztorach), a na pomysł, by ryć znaki pisma na kamieniach wpadli władcy znacznie późniejsi”.

 

Żeby zrozumieć wszystkie zależności, trzeba najpierw zrozumieć ludzi. I właśnie tych ludzi autor nam pokazuje, tych mieszkańców rozległych birmańskich terenów. A to przecież istny tygiel kultur i języków. Birma to kraj związkowy, złożony z wielu odrębnych narodowości. Mamy tu przeważającą większość Birmańczyków, obok zaś Szanów, Monów. Kachinów, Karenów, Karenni i Rohingya oraz wielu jeszcze innych, a także ludność napływową: głównie Hindusów i Chińczyków. Ta wielość przekłada się na różnorodność zwyczajów i wierzeń. W Birmie można doliczyć się 130 narodowości, a języków i narzeczy jest jeszcze więcej. Do czasu zapoznania się z tą książką nigdy nie pomyślałam, że z analizy języka, jakim posługuje się dana społeczność, można wyciągnąć tyle wniosków odnośnie jej obyczajowości, tego w co wierzy i jak myśli. Autor przybliża nam poszczególne grupy narodowościowe i pokazuje, jakie jest ich miejsce w społeczeństwie Birmy. Docieka, a my wraz z nim, przyczyn międzyplemiennych animozji, religijnej nietolerancji, przy czym podkreśla, że kraj jest w gruncie rzeczy buddyjski, niewielką muzułmańską grupę stanowią jedynie Rohingya, stanowczo najbardziej dyskryminowani i poniżani. Nacje zamieszkujące Birmę skłócone są nie tylko z władzą, ale też z sobą nawzajem, co spowodowało, że ten kraj to jeden wielki poligon partyzancki.

 

Autor przemierza Birmę, wszędzie spoglądając na ruinę i biedę. Nawet nieliczne, zachowane zabytki wyglądem przypominają „porzucone muzeum w stanie rozkładu”. Oddaje też hołd jej mieszkańcom, zapracowanym, łagodnym, pogodzonym ze swoim trudnym losem. Ludziom, którzy nie wiedzą, co to wolność, bo wolni nigdy nie byli. Czytamy o tym w dziejach Birmy i wyraźnie to widzimy. Jedno imperium zastępowało inne, po jednym autarsze przychodził drugi. Despotia to drugie imię Birmy.  Na początku XIX wieku pisano o Birmańczykach: „Cała populacja rodzi się po to, by być niewolnikami Monarchy”. I do dzisiaj nic się nie zmieniło tyle, że obecne imperium, czwarte z kolei, to imperium Tatmadaw – armii, która wokół wszędzie rozstawiła zasieki i posterunki kontrolne tak gęsto, że ludzie boją się nawet oddychać. Strach jest tu powszechny. Emma Larkin pisała: „Wojskowy wywiad jest wszędzie. Siedzą w herbaciarniach, na bazarach, nawet żebracy podsłuchują”. Czy Złota Ziemia już zawsze będzie ronić łzy? Autor zadaje wiele ciekawych pytań i stara się znaleźć na nie odpowiedzi. Podstawowe pytanie to dlaczego jest to kraj tak biedny i zacofany, jakby z innego świata, zamurowany w przeszłości. Wydaje się, że współczesny konsumpcjonizm i globalizacja przeszły obok i tutaj nie zawitały. A jednak Birma to jednocześnie wspaniały tort, z którego obecnie, gdy otworzyła ona swoje rynki i granice, wiele krajów chciałoby odkroić dla siebie jak największy kawałek.

 

Zagadką jest też postać legendarnej Aung San SuuKyi. Jej kryształowy dotychczas wizerunek zmienił się obecnie „z ulubionego niegdyś (Nelsona) Mandeli na znienawidzonego i gnębiącego swój lud satrapę na wzór afrykański”. Nie wiem, czy znalazłoby się drugiego polityka, który runąłby z tak wysoka tak nisko. W książce jest wiele na ten temat, jak również na temat długiej, najeżonej pułapkami niechcianych sojuszy drogi Birmy do niepodległości, prób rozwikłania zagadkowych okoliczności przeniesienia stolicy kraju. Sporo też na temat duchowości Birmańczyków, ich wiary i hołdowania zabobonom. Jak to się dzieje, że można pogodzić religię buddyjską z kultem natów – duchów sprawujących pieczę nad każdą dziedziną życia, nad każdą wsią i nad każdym człowiekiem z osobna.

 

 Autor opisuje też dziewicze tereny, jakich tu wiele. Rejony nie znające cywilizacji, gdzie sam dociera rozklekotanym samochodem albo łodzią. Odwiedza miejsca straszne. Mam tu na myśli obozy uchodźców, gdzie koczuje w trudnych warunkach już drugie pokolenie ludzi bojących się mieszkać we własnym kraju. Zdarza mu się też rozmarzyć nad pięknem tego świata, jak w Dolinie Pagan, o której pisze: „Ani wschodu ani zachodu słońca widzianego w tej dolinie nigdy się nie zapomina. Jest to przeżycie wręcz mistyczne – i jedyne w swoim rodzaju. Tu czas się zatrzymał, tak jak przed wiekami, tu zdają się panować bogowie, a nie ludzie”.

 

Książka mieści w sobie ogromną ilość faktów i ich interpretacji, przywołuje wiele cytatów, mogłaby być pracą naukową. Jednak bardzo obrazowy, bogaty język, pozwala czytać ją z wypiekami na twarzy, podążyć za autorem w ten birmański świat niczym na pasjonującą podróżniczo – badawczą wyprawę, w żadnym razie nużącą, za to na pewno odkrywczą.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial