Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Twarz Pokerzysty

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Twarz Pokerzysty | Autor: Józef Hen

Wybierz opinię:

Wanda Rajska

Akcja powieści rozpoczyna się w latach sześćdziesiątych XX wieku, w nadmorskiej miejscowości. Bezimienny narrator, który do końca książki pozostanie jedynie głosem, staje się mimowolnym słuchaczem niepozornego starszego pana, towarzysza wczasowego turnusu. Mężczyzna w trakcie wakacyjnego relaksu na plaży, w kawiarni czy hotelowej restauracji stopniowo odsłania swoją historię sprzed ponad dwudziestu lat, a tajemniczy narrator chwilami ją czytelnikowi przedstawia sam, a chwilami całkowicie oddaje głos swojemu towarzyszowi. Dzięki temu dowiadujemy się, że w czasie wojny aktywnie działał w partyzantce pod pseudonimem Dymitr, a po jej zakończeniu natychmiast trafił do polskiego, a może raczej wypadałoby powiedzieć komunistycznego więzienia. Po pewnym czasie służby bezpieczeństwa przedstawiają mu wyjątkową ofertę – ma udać się do tętniącego powojennym życiem kurortu, ponieważ najprawdopodobniej w dalszym ciągu działa tam gestapowski szpicel. Agenci mają nawet konkretne podejrzenia co do jego tożsamości i sugerują Dymitrowi, komu ma się szczególnie przyjrzeć. Nasz bohater bez wahania podejmuje się zadania, ponieważ działania zdrajcy wielokrotnie w czasie wojny krzyżowały plany partyzanckich akcji i przyczyniły się do śmierci najbliższych przyjaciół. Zadanie okaże się jednak dużo trudniejsze niż można byłoby przypuszczać, ponieważ człowiek, którego Dymitr ma zdemaskować, to jego dawny dowódca, towarzysz broni, człowiek, za którego Dymitr bez zastanowienia oddałby życie.

 

Książka jest ciekawą mieszaniną powieści historyczno - obyczajowej i typowego kryminału. Podążając za Dymitrem tropimy nieuchwytnego zbrodniarza i krok po kroku zbliżamy się do rozwiązania zagadki, która okazuje się niezwykle skomplikowana. Na całej historii ciąży z niezwykłą siłą kryzys moralny, który trawi Dymitra. Czy wszystko, w co wierzył, musi runąć? Czy resztki ideałów, tak mocno już poszarpane przez czasy wojny i nowe porządki, mają rozsypać się w proch i pozostawić go absolutnie z niczym? Czy dociekać prawdy, a może uciekać i nie robić nic? Czy dopuścić do siebie myśl, że ktoś, komu ślepo się ufało, cały czas zdradzał? Czy ta myśl sama w sobie nie będzie zdradą najgorszą?

 

„Twarz pokerzysty” opisuje niezwykle dramatyczne czasy powojenne. Ludzie opłakują tych, których utracili, poszukują zagubionych, tkwią w traumie. Muszą pogodzić się z nową władzą i jej drastycznym sposobem rozliczania się z wojną – ci, których uważali za największych bohaterów, teraz siedzą w więzieniach poddawani prześladowaniom. Do tego wszechobecna bieda, ruiny, a zarazem typowo ludzki pęd ku życiu, które udało się ocalić. Ten klimat przypomniał mi książki Romana Bratnego – ta sama pustka, rozpacz, poczucie bezsensu i beznadziei. Także ta sama dziwna ruchliwość, próba ocalenia człowieka w sobie i poszukiwanie miejsca do życia w nowym świecie.

 

Książkę przeczytałam z zainteresowaniem, głównie ze względu na tło obyczajowo - społeczne i czasy historyczne. Ciekawie przedstawione zostały postaci, bardzo na serio, bardzo realistycznie, bez uładzania i bez wystawiania laurek. Zrozumiały i przejmujący był też dylemat moralny głównego bohatera, łatwo było z nim współodczuwać. Najsłabszy w mojej ocenie był sam wątek kryminalny, skomplikowany na tyle, że czasem za nim nie nadążałam i trudno było mi się zaangażować w jego przebieg. W mojej ocenie zbyt dużo postaci, zdarzeń i zawiłych zależności pomiędzy nimi. Może dlatego na końcu miałam nawet wątpliwości, czy aby na pewno wszystko dobrze zrozumiałam. Historia nie zaintrygowała mnie jednak na tyle, by dłuższą chwilę nad tym rozważać. Dlatego zakończyłam lekturę z pewnym niedosytem, choć połączenie historii i kryminału uważam za ciekawy zabieg.

GrzechuCzyta

Tajni agenci byli i raczej zawsze będą i z tym rodzajem działalności wiąże się pewien dylemat, iż zawsze dla kogoś będą szkodliwi i uznawani za wrogów numer jeden. Osoba, bądź naród, w którego imieniu wystąpi tajny agent będzie uznawała go za bohatera i dostanie za to solidną zapłatę, pomijając przypadki, w których to każdy uzna, że nic o nim nie wie. Natomiast tam gdzie tajniak działa jest przez te osoby kojarzony ze szkodnikiem, którego należy złapać.

 

Zarys fabuły

Historia przedstawiona w książce dzieje się na dwóch płaszczyznach czasowych tzn. pod koniec lat sześćdziesiątych i w październiku 1945 roku i to właśnie lata wcześniejsze są wspomnieniami snutymi do rozmówcy przez głównego bohatera. Zaraz po wojnie z aresztu zostaje wypuszczony Dymitr (narrator wspomnień) i Potok jego kolega. Nie jest to akt łaski, lecz umowa między przetrzymującymi a nimi, że zostanie im darowane więzienie przez komunistów, jeśli złapią tajnego wojennego agenta o pseudonimie Złowrogi, a który obecnie zaszył się w Bagniskach. Pojadą tam, gdyż po pierwsze podejrzewany jest ich były dowódca o pseudonimie Zawisza, a po drugie agent komunistów został zlikwidowany i teraz oni zajmą jego miejsce. Kto okaże się Złowrogim? Dlaczego Zawisza jest podejrzewany o zdradę? Kto okaże się pomocny w pojmaniu zdrajcy? O tym w książce „Twarz pokerzysty” autorstwa Józefa Hena.

 

Pomoc swoim

Autor doskonale w tej książce wykazał jakie wartości dla nas powinny być najważniejsze. Otóż bohaterowie od początku wierzyli w niewinność swojego dowódcy, więc musieli pojechać, by dowieść jego niewinności łapiąc prawdziwego Złowrogiego. W przeciwnym razie komuniści wysłaliby znowu swojego i na siłę wskazali zdrajcę, nawet gdyby, co do tego były wątpliwości. Właśnie wiara w drugiego człowieka oraz braterstwo i chęć niesienia pomocy są tymi wartościami, które obecnie dość często są pomijane przez ludzi i jeśli ktoś ma ryzykować to tylko za odpowiednią zapłatą. Tutaj, co prawda też dostali pieniądze, ale one były niezbędne do prowadzenia odpowiednich czynności operacyjnych, na które normalnie nie byłoby ich stać. Mieli szansę uciec, ale nie zrobili tego, bo kolega był ważniejszy od własnego bezpieczeństwa.

 

Człowiek cień

 Zdrajca był nieuchwytny dlatego, że zajmował wysokie stanowisko i potrafił dość długo ukrywać prawdziwą tożsamość przed znajomymi oraz społeczeństwem. Tak jak to zwykle bywa, gdy na skutek różnych nieoczekiwanych zdarzeń zaczął palić mu się grunt pod stopami, to zaczął popełniać delikatne błędy, których nie zauważyłby zwykły obywatel, szczęśliwie wyczulone oko i umysł Dymitra, jako detektywa zapobiegło ucieczce temu zbrodniarzowi. To mogłoby świadczyć że nie ma zbrodni idealnej, jednakże w naszym świecie tak jest, że niektórym osobom pewne sprawy uchodzą na sucho, bo albo mieli niezwykłe szczęście, albo mają wysoko postawionych przyjaciół. Ten obraz pokazuje, że wszyscy jesteśmy narażeni na osoby, które w gruncie rzeczy wyglądają nam na przychylne, a tak naprawdę knują za naszymi plecami.

 

Podsumowanie

Powieść czyta się leciutko i jest idealna na letnie wieczory, gdyż brak w niej skomplikowanych zwrotów, które utrudniałyby odbiór, ale to już zasługa doskonałego pióra autora. Wybierając tę pozycję pamiętajmy, że pierwszy raz była wydana w 1970 roku, więc wtedy co innego mogło czytelników interesować i co innego budzić odpowiednie emocje, a więc jeśli u nas mniej dostrzeżemy jakichś reakcji, to może być właśnie spowodowane wiekiem tejże pozycji. Okładka idealnie oddaje charakter przebiegłego człowieka za pomocą ukazanej pokerowej twarzy, po której nikt nie zorientuje się, czy i jakie emocje targają tym mężczyzną. Polecam książkę wszystkim fanom dreszczowców, powieści sensacyjnych oraz pozycji napisanych już kilkadziesiąt lat wcześniej, a nadal aktualnych pod względem przesłania.

MB

Moje debiutanckie zderzenie z Autorem uznać muszę niestety za nieudane. To już nawet nie chodzi o rozczarowanie, ale lektura niosła ze sobą mocny dyskomfort w postaci braków, które zgrzytały do samego końca. Coś zostało niedopowiedziane i owo niedopowiedzenie położyło się cieniem na całości. Lubię, gdy opowieść jest kompletna… a tu jest tylko sznit, tylko zarys.... Kompletnie to mnie ta historia nie wciągnęła. Miałam dość spore oczekiwania od dobrze recenzowanego Hena, a tymczasem taki oto ‘zonk’.

 

Pierwszy druk książki pochodzi z roku 1972 i ukazał się nakładem wydawnictwa Czytelnik. Dzisiejszy egzemplarz to przedruk wydawnictwa MG, z roku bieżącego (2021). Jeżeli dobrze odczytuję intencje wydawnictwa, okładka sprytnie łączy treść, czyli czasy szczęśliwie minione ze współczesnością i nawiązuje do modnego aktualnie plakatu kolażowego. I chociaż doceniam ów spryt, jakoś mnie w finalnym rozrachunku owa okładka nie urzekła. Mam nieodparte poczucie chaosu, niedopowiedzenia, jakiejś niekompletności tej historii i okładka skutecznie, tudzież idealnie w owo zagubienie się wpisuje. Po lekturze w zasadzie utkwiłam w pewnym impasie. Wiedziałam, że to nie była dobra książka, ale zrecenzowanie jej wymagało ode mnie konkretnych wskazań co zarzucam lekturze. Gdy ów impas nie przeistacza się w nic konstruktywnego, zawsze w takich sytuacjach stagnacji staram się szukać doświadczeń innych Recenzentów, albowiem mądrzejsi ode mnie mogą mi pomóc nazwać te zgrzyty, które wyczuwam po lekturze, a których z racji własnej niekompetencji nie umiem określić precyzyjnie.

 

I tak było w przypadku książki Józefa Hena. Pogooglowałam i już wiem, dlaczego akurat ta publikacja – chociaż wyszła spod pióra cenionego pisarza – kompletnie się ze mną rozminęła. Literacko nie czuję czasów, w których tworzona była fabuła (przy czym podkreślam: tworzona, nie osadzona!). Rzeczywiście, żeby docenić jej treść, trzeba okres Polski Ludowej znać głębiej, ze wszystkimi jej smaczkami. A może i gustować w nich. Czyli wręcz nie tyle znać, co lubić. Ja zawsze izolowałam się od tej epoki, albowiem o ile dzieciństwo upłynęło mi błogo i kolorowo, wszystkie ‘bareizmy’ filmowe wyczerpały u mnie potrzebę głębszej analizy tudzież styczności z okresem reżimowym. Z pomocą w nazywaniu rzeczy po imieniu przyszedł mi Sebastian Chosiński (https://esensja.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=30753), który pisze tak:

(książkę – M.B.) Hen ukończył już w grudniu 1968 roku, ale musiała odleżeć swoje, czekając aż ucichnie, uderzająca również w pisarza, antysemicka nagonka rozpętana przez narodowych komunistów z otoczenia generała Mieczysława Moczara. „Twarz pokerzysty” nie jest klasycznym kryminałem, aczkolwiek zawiera wszystkie podstawowe elementy tego gatunku: zostaje popełniona zbrodnia i przeprowadzone śledztwo, które ma na celu wykrycie jej sprawcy. Można też podważać fakt omówienia tej powieści w cyklu zatytułowanym „PRL w kryminale”, bo przecież akcja rozgrywa się w pierwszych powojennych tygodniach 1945 roku, a Polską Rzeczpospolitą Ludową proklamowano oficjalnie dopiero siedem lat później. Zwyczajowo jednak określenie „Polska Ludowa” odnoszone jest do dziejów naszego kraju w latach 1944-1989, więc w tym kontekście „Twarz pokerzysty” łapałaby się do szeroko rozumianego zbioru. Poza tym istotną rolę odgrywają w niej funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej i Resortu Bezpieczeństwa Publicznego, które to instytucje zawiązano jeszcze przed kapitulacją III Rzeszy. Co jednak znaczące: w powieści Józef Hen w ani jednym miejscu nie używa wspomnianych wyżej nazw własnych.

 

Choć oczywiście nikt czytający „Twarz pokerzysty” na początku lat 70. ubiegłego wieku (i do końca istnienia PRL-u) raczej nie miał wątpliwości, do jakiej służby mundurowej należą major Zygmunt czy major Skorpion. Tak samo, jak nikt nie mógł mieć wątpliwości, że główny bohater całej historii, czyli Dymitr, dawny powstaniec warszawski, był jeszcze nie tak dawno żołnierzem Armii Krajowej, chociaż i ta nazwa na kartach książki się nie pojawia. O głównych postaciach dramatu w ogóle dowiadujemy się niewiele, jakby autor nie chciał czytelnikowi zaprzątać głowy ich wcześniejszymi losami, a całkiem prawdopodobny jest również fakt, że unikał ich, aby ewentualnie nie narazić się peerelowskiej cenzurze. Pewnie też dlatego, dążąc do wyciszenia emocji, każe spoglądać na dramatyczne wydarzenia rozgrywające się w okresie tuż powojennym z dość bezpiecznej perspektywy ponad dwóch dekad.

 

Ja wynika z powyższego wskazania Pana Chosińskiego, pominięte zostaje w fabule wiele kwestii, które może nie są jakoś szczególnie istotne z perspektywy osadzenia akcji w konkretnych ramach czasowych (to czytelnik będzie w stanie uczynić samodzielnie), ale braki te odczuwalne są na etapie poznawczym bohaterów. Bo oto nagle okazuje się, że Dymitr był żołnierzem AK, ale o samej Armii Krajowej nie pada tu ani jedno słowo. Krążymy wokół, bez konkretów. Taka zabawa w „brajla” z widomym. Mętne to.

Nikłe, żeby nie powiedzieć żadne informacje o bohaterach nie są bez uszczerbku dla całości. Historia musi mieć mocne korzenie… a tu, w mojej skromnej opinii, ich brak.

 

Te niebyty, o których wspomina Autor cytowanej powyżej recenzji, powodowały u mnie niekompletność fabuły. Czułam, że coś jest niedopowiedziane. Czułam, że brakuje mi zakorzenienia bohaterów w fabule. Czułam niekompletność historii i to on zdominował odbiór całości. Nawet na okładce napisane jest: „W scenerii niewielkiej nadmorskiej miejscowości (domyślamy się w niej Sopotu)…”. Te domysły, które mimochodem trzeba snuć przy lekturze po prostu odebrały mi przyjemność z tejże.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial