Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Taniec Wokół Słońca

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Taniec Wokół Słońca | Autor: Vedrana Rudan

Wybierz opinię:

Doris

„Życie jest jedno. Moje było piękne …” – to wspaniałe podsumowanie 70 lat przeżytych przez Vedranę Rudan, jak można wywnioskować z lektury jej autobiografii, w zgodzie z samą sobą. Nie każdy może tak spuentować własne życie. Vedrana Rudan, chorwacka dziennikarka i pisarka to kobieta waleczna i bezkompromisowa. Mówi to co myśli i czuje, nie przebierając w słowach i nie godząc się na półśrodki. Przyznaje, że dla jej bliskich i przyjaciół treść napisanej przez nią autobiografii może być bolesna. Niełatwo jej było poruszać bardzo osobiste tematy, sięgać do przeszłości. Ale tak, jak nie stosuje taryfy ulgowej dla przedstawionych w książce osób, tak też nie oszczędza również siebie. Przyznaje: „jestem prymitywna, nietolerancyjna, pełna uprzedzeń, niewykształcona i dzika”, ale dodaje od razu „Nie mogę się zmienić, nie ma zamiaru się z tym ukrywać”. Tekst jest bardzo szczery i emocjonalny, wydarty prosto z trzewi. Widać wyraźnie, że niektóre blizny, szczególnie te z dzieciństwa i wczesnej młodości, są ledwie leciutko porośnięte świeżą tkanką, nigdy tak naprawdę się nie zagoiły. Bolą przy najmniejszym dotknięciu, przy mocniejszym – pękają.

 

Alkoholizm rodziców, przemoc fizyczna i psychiczna, ośmieszanie i poniżanie przez ojca – to są przeżycia, które pozostają ciągle żywe, tkwią uśpione ledwie pod powierzchnią, w każdej chwili gotowe do skoku, przyczajone. Autorka  nie skonfrontowała się z nimi tak naprawdę do czasu pisania książki. Pozostało w niej dużo gniewu i żalu do ojca: „Przez całe życie życzyłam mu śmierci, najstraszniejszej z możliwych”. Teraz przywołuje różne sytuacje, w których ojciec jawi się niczym ogromne, groźne, a przy tym pijane monstrum, przed którym drży cała rodzina. Matka zaś nawet nie próbuje mu się przeciwstawić, stanąć odważnie po stronie dzieci, albo choćby spróbować je zrozumieć. Vedrana jest przekonana, że jej matka nie kochała swoich córek, „Była zaprzątnięta złem, które jej wyrządzano, zła, które wyrządzała nam, nie analizowała”. To była zimna kobieta, wymagająca, niesprawiedliwa, jakby obca. „Nigdy nas nie pocałowała, nie przytuliła, nie pochwaliła”, a co najgorsze „mnie i siostrze wdrukowała w geny, że nie jesteśmy nic warte”. Toteż trudno się dziwić, że pyta: „Dlaczego miałabym coś komuś wybaczać?” Wszyscy wiemy, jak bardzo skomplikowane potrafią być rodzinne relacje. Z reguły nigdy nie są zerojedynkowe. Zranione uczucia nie pozwalają z początku tego dostrzec. Jednak przy pewnej dozie uważności, jaka ma miejsce choćby podczas pisania wspomnień, można te niuanse wychwycić.  Można przyznać, że choć ojciec nie kochał swojej żony ani dzieci, to dałby się pokroić dla wnuka, dla którego miał niezgłębione pokłady czułości i cierpliwości. Można też uderzyć się w pierś, pisząc: „Gdy tylko sobie przypomnę, ile zła wyrządziłam swojej matce…” Dzieciństwo rzutuje na całe późniejsze życie. Czasami , chcąc uciec z rodzinnego domu, bojąc się jednak samotności, wpada się „z deszczu pod rynnę” w pośpieszne małżeństwo. Być może, nie wierząc we własną wartość, definiujemy siebie poprzez rolę żony i matki, obiektywnie wysoko ocenianą społecznie. Ta bolesna i skrupulatna wiwisekcja prowadzi autorkę do podsumowania, że „Być może to wcale nie jest autobiografia, to jest terapia”. Terapia bardzo potrzebna. Najwyższy już bowiem czas na takie katharsis, by zrzucić z siebie ciężar przeszłości.  Kto wie, może „trzeba mieć siedemdziesiąt lat, żeby zrozumieć pewne rzeczy”.

 

 Nie jest to jednak proza cierpiętnicza. Vedrana jest na to zbyt silna. Wiele tu gniewu, niezgody, goryczy, ale równie dużo humoru, często wisielczego, zawsze ostrego i zjadliwego. Autorka nie jest skłonna nikomu pobłażać, a już najmniej sobie samej. Jeśli nie może postępować zgodnie z własnymi zasadami, odchodzi, by rozpocząć wszystko od nowa. Tak odeszła z domu rodziców, później też od pierwszego męża. Tak też zmieniała pracę. Była nauczycielką chorwackiego, pracownicą biurową, dziennikarką prasową i radiową, przewodnikiem wycieczek i właścicielką biura nieruchomości. Raz na wozie, raz pod kołami, raz wygrana, raz przegrana, jak to w życiu. Wszystko odmalowała barwnie i soczyście w swojej książce, szczerze, bez osłonek, z dużym dystansem również do swojej roli w opisywanych wydarzeniach. A w tle przemiany zachodzące w Jugosławii, zgrzebny socjalizm Tity, późniejsza transformacja, która uwolniła nie tylko gospodarkę, ale też wyzwoliła silne dążenia nacjonalistyczne. Mieszanka korupcji i koteryjności z nietolerancją etniczną i ostrymi podziałami w społeczeństwie budzi jej niezgodę na świat, w którym „największe świnie żyją najlepiej i w czasach wojny i w czasach pokoju”. Samą wojnę wspomina jako coś, co z początku wydawało się nierzeczywiste, niemożliwe. „Po co ta wojna? W środku Europy? Nie jesteśmy pieprzoną Afryką. Nie mamy ropy (…) Kiedy się obudzę? Kto popełnił błąd? Kto nas wybawi?” I tak ją też opisuje, jakby zapamiętaną w oddzielnych fragmentach, poskładaną z rozsypanych kawałków.

 

Wiele jeszcze interesujących rzeczy odnajdziemy w tej autobiografii. Choćby kwestia współwiny i współodczuwania za zbrodnie wojenne, za dyskryminację etniczną. Gniecie ona do dzisiaj sumienia obywateli byłej Jugosławii, którzy w pewnym momencie poczuli się bardziej Serbami, bardziej Chorwatami, czy bardziej Bośniakami.

Jest też dużo o miłości do dzieci. Silnej, gwałtownej, jak to u Vedrany, która, sama nie znając miłości rodziców,  przyznaje „Jestem pewna, że miłość do dziecka to jedyny nóż, który może kroić ci serce tak, że umierasz na raty, żyjąc”. Trudno się z tym nie zgodzić.

W końcu mamy też w książce krytyczne, bardzo surowe spojrzenie na współczesną Chorwację, kraj „w którym wszystko, co wartościowe, emigruje (…) W kraju zostają starzy i ci, którzy sądzą, że można jeszcze coś ukraść”, a że docenia piękno krajobrazu, łagodny klimat i urok miejsc, które przecież są jej drogie, to rozkłada ręce, mówiąc „co robić, nie możemy mieć wszystkiego”.

 

Czytając „Taniec wokół słońca” doznawałam wielu różnych emocji. Wraz z autorką złościłam się i żaliłam, ale też zaśmiewałam się do łez. Z każdej strony biła szczerość, każde dosadne słowo było prawdziwe i mocne. Tak mocne, że czasami nie mogłam oprzeć się złudzeniu, że słyszę tupniecie nogą Vedrany. W tym właśnie tkwi moc tej lektury. W jej autentyczności i niepodrabialności. Silna osobowość, nietuzinkowa kobieta napisała autobiografię, wobec której nie da się przejść obojętnie.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial