Sylfana
-
Powieść Niepokój przychodzi o zmierzchu autorstwa Marieke Lucasa Rijneveld to pozycja, która od samego początku wzbudzała niemałe kontrowersje – zarówno w kontekście samego autora, czy też autorki, a także w odniesieniu do treści, która napawa wspomnianym tytułowym lękiem od pierwszego do ostatniego słowa. Dlaczego właściwie mówię jednocześnie o autorze i autorce? Sprawa jest na tyle skomplikowana w tym temacie, że twórca wspomnianej książki nie utożsamia się z żadną płcią, jest postacią tzw. niebinarną. Jednak dla zachowania jednotorowej narracji, będę posługiwać się określeniami rodzaju męskiego lub ewentualnie będę mówić o „osobie”. Myślę, że jest to najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji, aby uszeregować treści i stworzyć jedną, spójną linię wypowiedzi. Warto zauważyć, że twórca, zarówno na rynku holenderskim, jak i europejskim został uznany za objawienie, a przejawem tej myśli była nagroda Bookera za 2020 rok.
Przechodząc już do samej treści, należy wspomnieć, że książka opowiada o życiu nastoletniej dziewczynki, która wychowuje się w przeciętnej, bardzo pobożnej rodzinie rolników. Ma trójkę rodzeństwa, jednak na skutek nieszczęśliwego wypadku traci najstarszego brata. Od tamtej pory na rodzinę „spadają” kolejne nieszczęścia, tak jakby śmierć syna i brata stała się przyczyną narastającej lawiny, która nie ma zamiaru się zatrzymać. Główna bohaterka jest wdrożona w matnię nieporozumień, niemożności komunikacji z innymi członkami rodziny, którzy stopniowo odsuwają się od siebie. Wspomniana pobożność i wiara nie pomaga w ukojeniu smutku po stracie, co więcej, pogłębia ona tragedię – rodzice zapominają o tym, że mają jeszcze inne dzieci, z jednej strony czują się zobowiązani do pogodzenia się z losem, z drugiej natomiast ich natura buntuje się przeciwko kolejom egzystencji. Całą historię poznajemy z perspektywy wspomnianej bohaterki, która w bardzo mocne, poetyckie słowa i porównania ujmuje rozpacz, która tli się w każdym kącie gospodarstwa. W tym momencie warto zwrócić uwagę na język powieści – niezmiernie często epatuje on trupizmem i brzydotą, które wręcz wylewają się ze stron. Wspomniana stylistyka z jednej strony jest bardzo ciężka, z drugiej w sposób bardzo wiarygodny oddaje uczucia i myśli zaniedbanej, pozostawionej samej sobie dziewczynki, która wielu rzeczy jeszcze nie rozumie, więc sama za pomocą narzędzi, którymi dysponuje, musi uporać się z rzeczywistością. Czy jej się to udaje? Odpowiedzią na to pytanie jest ostatnie kilkanaście zdań powieści.
Niepokój przychodzi o zmierzchu to zdecydowanie książka trudna i bolesna. Mocna i przekonująca, a także przejmująca do ostatniej żywej komórki organizmu. Jest ona odpowiedzią na pytanie, czy to rzeczywiście los jest odpowiedzialny za kreowanie się nieszczęść? Czy może sami, jako ludzie, przenosimy truciznę nieporadności i wycofania na wszystkich najbliższych, a to w konsekwencji powoduje zbiorowe tragedie? Myślę, że twórca swoją wypowiedzią artystyczną odpowiada jednoznacznie na to pytanie. Niemałą rolę odgrywa tu także wspomniana już kwestia wiary, która zamiast pomagać w traumie, jeszcze bardziej ją pogłębia. Myślę, że każdy czytelnik będzie miał swoje indywidualne przemyślenia, które wykreują wniosek, jakoby źródłem nieszczęść i plag w naszym życiu było właśnie samo, jako takie, życie. Po przeczytaniu tej powieści rozumiem już fenomen autora, który za pomocą słów oddaje wszystko to, co w takiej sytuacji może czuć młody, niedoświadczony jeszcze człowiek. Czekam z niecierpliwością na kolejne utwory tego twórcy. Bezwzględnie jest on objawieniem na europejskim, czy też światowym rynku literackim.