Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Dwunastu Apostołów Samotności  (E-book)

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 72% - 4 votes
Akcja: 68.67% - 3 votes
Wątki: 69.67% - 3 votes
Postacie: 74.25% - 4 votes
Styl: 73.5% - 4 votes
Klimat: 70% - 3 votes
Okładka: 69.67% - 3 votes
Polecam: 69% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Dwunastu Apostołów Samotności (E-book) | Autor: Zenon Piotrowicz

Wybierz opinię:

Kinga

Ciekawy tytuł, który wpadł mi ostatnio w ręce. Już od bardzo dawna nie miałam do czynienia ze zbiorem opowiadań, więc była to dla mnie bardzo miła odmiana od wielgachnych tomiszczy powieści. Mimo niewielkich rozmiarów, bo e-book ma zaledwie 84 strony, niesie on za sobą ciężkie przesłanie, skłaniające czytelnika do refleksji nad dzisiejszym światem.

 

Przyznam, że nigdy wcześniej nie słyszałam o Zenonie Piotrowiczu i byłam bardzo ciekawa jego twórczości, tym bardziej że z moich poszukiwań informacji o nim wynikło, że jest to jego pierwsza książka.

Jak podpowiada nam opis, jest to dwanaście opowiadań spisanych w jednym ze stu tysięcy jednakowych miast. Każde z nich porusza wątki samotności i samej egzystencji. Dla autora inspiracją były jego własne obserwacje oraz doświadczenia innych osób. Zaznacza on również, że wszystkie opowiadania były pisane na trzeźwo i nie odpowiada on za zdrowie psychiczne czytelników po lekturze.

 

Samotność jest często spotykanym motywem w literaturze, jednak w opowiadaniach Zenona Piotrowicza spotkałam się z innym jej wydaniem. Najczęściej spotykałam ją w formie stanu, który towarzyszył procesowi przemiany lub był przymiotem złych charakterów, a tutaj gra ona główną rolę i sprawcą lub wynikiem bólu i strachu, który przejmuje władzę nad życiem bohaterów.

Z pewnością można uznać samotność za naszą codzienność, szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy nieustannie walczymy o to, żeby wyróżnić się na tle innych, brakuje nam umiejętności nawiązywania prawidłowych relacji międzyludzkich, nie wiemy jak dbać o swoje zdrowie psychiczne i emocjonalne oraz żyjemy tak szybko, że te rzeczy schodzą na dalszy plan, a my pozostajemy z poczuciem lęku i presją posiadania idealnego życia.

 

Opowiadania Zenona Piotrowicza świetnie to obrazują, spotkamy się w nich z wieloma rodzajami samotności, która doprowadza bohaterów w różne miejsca, nie rzadko natrafimy na drastyczne obrazy rzeczywistości, przepełnione cierpieniem, bólem i płatną miłością.

W pamięci najbardziej utkwiło mi jedno opowiadania, o karaluchu, które na tle innych wydawało mi się wręcz opowiadaniem z książeczki dla dzieci, jakby znalazło się w tym zbiorze przez przypadek. Było ono miłą odskocznią od tych, które je poprzedzały, które były przepełnione ciężkim ładunkiem emocjonalnym i zmuszały czytelnika do głębokiej refleksji nad czytanym tekstem. Z opowiadaniem o karaluchu było inaczej, bo jego interpretacja przyszła mi z dużą łatwością i przepłynęłam przez nie gładko, a równocześnie zostało mi ono w pamięci na bardzo długo. Myślę, że może być to spowodowane tym, że obrazy z innych opowiadań to te, które widuję wokół siebie na co dzień, może nie w takiej drastycznej formie, ale jednak są one obecne, a mały, sympatyczny karaluch z wielkim marzeniem to coś nowego i z pewnością dzięki niemu zapamiętam tę książkę.

 

Zdecydowanie jest to lektura, którą mogę polecić każdemu człowiekowi, myślę, że powinna stać się ona obowiązkowym punktem, który otworzy nam oczy na nasze otoczenie. Na tych 84 stronach jest opisany nasz dzisiejszy świat i nasze problemy. Książka zwraca naszą uwagę na szczegóły, które pomijamy na co dzień, a jednak mają one bardzo duże znaczenie dla naszego życia. Refleksja nad tematami w niej zawartymi może pomóc nam dostrzec te szczegóły i zmienić swoje podejście do życia w efekcie czego zmienić je na lepsze.

RedaktorEwa

„Dwunastu apostołów samotności” - dobrze, że nie czterej jeźdźcy Apokalipsy (Zaraza, Wojna, Głód i Śmierć) ani dziesięć plag egipskich, chociaż karaluch w mieszkaniu się zdarzy (a w Biblii muchy i szarańcza). Aczkolwiek i u Piotrowicza tak bajkowo nie jest.

 

To dwanaście opowiadań, w których bohaterem jest everyman, ale nie wzięty ze średniowiecznych moralitetów, tylko prosto z codzienności. Nic dziwnego, że tak nachalne wydaje się jego podobieństwo do Józefa K. Ale ten mężczyzna u Piotrowicza nie do końca taki przeciętny, bo i na luksus go stać, i wykształcony (lekarz/prawnik), i kieszonkowe w niemieckich markach dostaje („Syn dobrobytu”). Czasami znów jest agentem złej woli – to częsty gość prostytutki-anioła. („Felczerka upadłych”). Innym razem jest ręką prawa w świecie bezprawia w imię zasady „Płacę i wymagam”, a potem dzielę kreskę narkotyku kartą kredytową, siedząc przy kominku, uprzednio zapłaciwszy za seks („Kupidyn sprawiedliwości”). Postać Piotrowicza to także kredytobiorca, któremu wysłannik banku zakłada kolczatkę na szyję, a ta zaciska się w miarę niespłacania rat. „Życie z debetem nie jest komfortowe, zwłaszcza kiedy, obok długu finansowego, trzeba spłacać dług życiowy”. Tak… W czwartej noweli rodzi się dożywotni niewolnik poczucia winy, człowiek-depresja. A im dłużej dług bez spłaty, tym obręcz ciaśniejsza.

 

Jest też i człowiek, któremu życie nie do końca się udało; żywot żula o wartości od stu mililitrów do zero siedem („Santa”). Dalej rozważania impotenta, który kupuje motor i dzięki temu prawie osiąga szczyt rozkoszy, ale strzała Amora dyktuje zasady: kobieta i motor versus kobieta lub motor – wybieraj lub umieraj („Łańcuch przeznaczenia”).

 

Najciekawsze z opowiadań to „Historia pewnej miłości”. Z jednej strony bohater, zakochany w kobiecie karaluch, jak młody Lubaszenko w „Krótkim filmie o miłości” Kieślowskiego („Dekalog VI”). Z drugiej zaś „mój ojciec zamieniał się w karakona” – jak u Schulza w „Sklepach cynamonowych” plus charakterystyczna Kafkowska duchota. Smutna to historia – zakochany kończy jako plama na ścianie – romans zostaje przerwany, zanim się rozpoczął. Uderzenie czasopisma – śmierć na miejscu. Jakie to dramatyczne. I ta wrażliwość karalucha na kobiece wdzięki.

W noweli numer osiem bohater to eurosierota, a w dziewiątej lekarz i jego opowieść o tym, jak to jest widzieć własną śmierć. Duch medyka unoszący się w szpitalnych korytarzach i ogień piekielny – kobieta? sąd? czyściec? („Akt ostatni”). Jest też „Capslock ciszy” (jak „Krzyk ciszy”, powieść Jana Oborniaka w „Zmiennikach” Stanisława Barei?), „Zakochany kundel” (ale czy pies to, czy warujący przy kobiecie mężczyzna?), „Piewca zatracenia” i „Obywatel NN”.

 

Tytuły bardzo sugestywne. „Cztery ściany dorosłości” to oczywiście o kredycie. „Zakochany kundel”, czyli „Jak pięknie indyferentny może być mężczyzna spętany kobiecym narkotykiem. Nieczuły na ból i otoczenie”. Pomyśleć by, że każda z kobiet u Piotrowicza to „Kryzysowa narzeczona”: albo facet musi jej płacić za miłość, albo ta go zniewala i porzuca, albo każe wybierać. A zaraz potem jest ogniem piekielnym.

„Dwunastu apostołów samotności” jak dwunastu wysłanników Jezusa, powołanych do głoszenia nauk: Szymon Piotr, Andrzej, Jakub, Jan Ewangelista, Filip, Bartłomiej, Tomasz, Mateusz, Szymon Kananejczyk, Jakub, Juda Tadeusz i Judasz Iskariota, zdrajca Jezusa. Pierwsza uwaga: biblijni apostołowie nijak się mają do „parszywej dwunastki” Piotrowicza. Chyba że chodzi o drastyczną śmierć, bo spośród Chrystusowej załogi tylko Jan zmarł śmiercią naturalną.

A co z naukami? Czy odważę się nazwać opowiadania Piotrowicza treścią aspirującą do „Didache”? Nie, nie odważę się, ale aż korci, by porównywać pouczenia moralne, drogę życia i drogę śmierci, tak podobnie u Piotrowicza opisane.

Tekst wywołuje w odbiorcy niepokój, zmusza do zastanowienia, przewartościowania prawd. I trochę tu Mrożka, i Różewicza, i Konwickiego. Polecam, ale uprzedzam: Piotrowicz jest depresyjny.

„Dwunastu apostołów samotności” - dobrze, że nie czterej jeźdźcy Apokalipsy (Zaraza, Wojna, Głód i Śmierć) ani dziesięć plag egipskich, chociaż karaluch w mieszkaniu się zdarzy (a w Biblii muchy i szarańcza). Aczkolwiek i u Piotrowicza tak bajkowo nie jest.

 

To dwanaście opowiadań, w których bohaterem jest everyman, ale nie wzięty ze średniowiecznych moralitetów, tylko prosto z codzienności. Nic dziwnego, że tak nachalne wydaje się jego podobieństwo do Józefa K. Ale ten mężczyzna u Piotrowicza nie do końca taki przeciętny, bo i na luksus go stać, i wykształcony (lekarz/prawnik), i kieszonkowe w niemieckich markach dostaje („Syn dobrobytu”). Czasami znów jest agentem złej woli – to częsty gość prostytutki-anioła. („Felczerka upadłych”). Innym razem jest ręką prawa w świecie bezprawia w imię zasady „Płacę i wymagam”, a potem dzielę kreskę narkotyku kartą kredytową, siedząc przy kominku, uprzednio zapłaciwszy za seks („Kupidyn sprawiedliwości”). Postać Piotrowicza to także kredytobiorca, któremu wysłannik banku zakłada kolczatkę na szyję, a ta zaciska się w miarę niespłacania rat. „Życie z debetem nie jest komfortowe, zwłaszcza kiedy, obok długu finansowego, trzeba spłacać dług życiowy”. Tak… W czwartej noweli rodzi się dożywotni niewolnik poczucia winy, człowiek-depresja. A im dłużej dług bez spłaty, tym obręcz ciaśniejsza.

 

Jest też i człowiek, któremu życie nie do końca się udało; żywot żula o wartości od stu mililitrów do zero siedem („Santa”). Dalej rozważania impotenta, który kupuje motor i dzięki temu prawie osiąga szczyt rozkoszy, ale strzała Amora dyktuje zasady: kobieta i motor versus kobieta lub motor – wybieraj lub umieraj („Łańcuch przeznaczenia”).

Najciekawsze z opowiadań to „Historia pewnej miłości”. Z jednej strony bohater, zakochany w kobiecie karaluch, jak młody Lubaszenko w „Krótkim filmie o miłości” Kieślowskiego („Dekalog VI”). Z drugiej zaś „mój ojciec zamieniał się w karakona” – jak u Schulza w „Sklepach cynamonowych” plus charakterystyczna Kafkowska duchota. Smutna to historia – zakochany kończy jako plama na ścianie – romans zostaje przerwany, zanim się rozpoczął. Uderzenie czasopisma – śmierć na miejscu. Jakie to dramatyczne. I ta wrażliwość karalucha na kobiece wdzięki.

 

W noweli numer osiem bohater to eurosierota, a w dziewiątej lekarz i jego opowieść o tym, jak to jest widzieć własną śmierć. Duch medyka unoszący się w szpitalnych korytarzach i ogień piekielny – kobieta? sąd? czyściec? („Akt ostatni”). Jest też „Capslock ciszy” (jak „Krzyk ciszy”, powieść Jana Oborniaka w „Zmiennikach” Stanisława Barei?), „Zakochany kundel” (ale czy pies to, czy warujący przy kobiecie mężczyzna?), „Piewca zatracenia” i „Obywatel NN”.

Tytuły bardzo sugestywne. „Cztery ściany dorosłości” to oczywiście o kredycie. „Zakochany kundel”, czyli „Jak pięknie indyferentny może być mężczyzna spętany kobiecym narkotykiem. Nieczuły na ból i otoczenie”. Pomyśleć by, że każda z kobiet u Piotrowicza to „Kryzysowa narzeczona”: albo facet musi jej płacić za miłość, albo ta go zniewala i porzuca, albo każe wybierać. A zaraz potem jest ogniem piekielnym.

 

„Dwunastu apostołów samotności” jak dwunastu wysłanników Jezusa, powołanych do głoszenia nauk: Szymon Piotr, Andrzej, Jakub, Jan Ewangelista, Filip, Bartłomiej, Tomasz, Mateusz, Szymon Kananejczyk, Jakub, Juda Tadeusz i Judasz Iskariota, zdrajca Jezusa. Pierwsza uwaga: biblijni apostołowie nijak się mają do „parszywej dwunastki” Piotrowicza. Chyba że chodzi o drastyczną śmierć, bo spośród Chrystusowej załogi tylko Jan zmarł śmiercią naturalną.

A co z naukami? Czy odważę się nazwać opowiadania Piotrowicza treścią aspirującą do „Didache”? Nie, nie odważę się, ale aż korci, by porównywać pouczenia moralne, drogę życia i drogę śmierci, tak podobnie u Piotrowicza opisane.

Tekst wywołuje w odbiorcy niepokój, zmusza do zastanowienia, przewartościowania prawd. I trochę tu Mrożka, i Różewicza, i Konwickiego. Polecam, ale uprzedzam: Piotrowicz jest depresyjny.

Bartek Guza

Dwanaście różnych odsłon miejskiej samotności i dwanaście różnych osób z których każda jest na jakiś sposób dosłownie lub w przenośni uwięziona przez zimny i bezduszny współczesny świat. Niektórzy więżą sami siebie przez smutek i beznadzieję, niektórzy są uwięzieni przez okrutną i uzależniającą miłość, niektórych więżą granice kraju a niektórych długi i pieniądze.

 

Ciężko jednoznacznie ocenić „Dwunastu apostołach samotności” gdyż jak to zwykle bywa w przypadku zbiorów opowiadań opowiadania przedstawione w utworze Zenona Piotrowicza dramatycznie różnią się od siebie jakością. Jeśli jednak założyć, że zbiór może być tylko tak dobry jak jego najlepsze opowiadanie to „Dwunastu apostołów…” nie ma szansy wskoczyć na wyższą kategorię niż „bardzo przeciętny”.

 

Nie da się zaprzeczyć, że okazyjnie komentarz społeczny jaki autor oferuje w opowiadaniach bywa trafiony i interesujący. W opowiadaniu „Kupidyn sprawiedliwości” w bardzo nieoczywisty i nieco metaforyczny sposób konfrontuje bezprawną sprawiedliwość i prawo, które nie daje sprawiedliwości. Na tym polu wyróżnia się również opowiadanie „Syn dobrobytu” dotykające problemu eurosieroctwa. Wśród konceptów z potencjałem wymieniłbym również pojawiający się w dwóch opowiadaniach koncept agenta złej woli – autor mógłby zostawić czytelnikowi większe pole do interpretacji tej postaci: czy jest to uosobienie ludzkiej podłości, czy jest to sam diabeł? W tym właśnie tkwi największy problem tego zbioru, autor spisał na papier ciekawe koncepty na opowiadania jednak ostateczny efekt nadal sprawia wrażenie niedoszlifowanego. Ciekawe koncepty często pozostają nierozwinięte i przez to nie zawsze ostatecznie prowadzą do ciekawego opowiadania.

 

Autor często korzysta z zupełnie sybilicznych i metaforycznych motywów. Opowiadanie „Historia pewnej miłości” w którym autor zaprasza nas do głowy karalucha wychodzi bardzo kafkowsko jednak wszystko niweczy ostateczny oczywisty morał który Piotrowicz wciska czytelnikowi na siłę. Inaczej sprawa ma się z opowiadaniem „Santa” które też bardzo dobre konceptualnie na końcu ujawnia tylko wierzchnią warstwę swojego znaczenia i pozostawia czytelnikowi pewną przestrzeń do odkrycia swojego prawdziwego znaczenia jako krytyki korporacyjnego bezdusznego marketingu. Również opowieść „Akt ostatni” traktująca o poczuciu winy i o nieuchronności śmierci jest niezwykle satysfakcjonująca w czytaniu.

 

Bardzo nieudanym zabiegiem autora jest próba połączenia ze sobą wszystkich opowiadań w ostatniej nowelce. Opowiadania nieźle funkcjonują jako osobne całości połączone jedynie wspólnym motywem samotności i braku osobistej wolności bohaterów tymczasem ostatnie opowiadanie skacze w narracji pomiędzy nową historią a krótkimi przypominkami poprzednich opowieści przez co opowiadanie wychodzi niepotrzebnie chaotycznie.

 

Trudno mi mieć uwagi co do stylu pisarza i języku jakim się posługuje. Opowiadania pod tymi względami są napisane bardzo sprawnie i dobrze się je czyta. Zenon Piotrowicz znakomicie łączy nieco poetycki i skomplikowany język ze współczesnym slangiem czy okazyjnymi wstawkami po angielsku co uwspółcześnia i ożywia język. Małym detalem, za który autor ma u mnie ogromny plus, a który jednak wcale nie jest oczywisty w przypadku ebooków wydanych przez self publishing jest bardzo dobra redakcja książki. W trakcie lektury nie znalazłem żadnych błędów ortograficznych czy gramatycznych.

 

Słowem zakończenia uważam, że „Dwunastu apostołów samotności” jest książką niedopracowaną. Opowiadania były pisane między rokiem 2018, a 2020 zatem panuje między nimi pewien rozstrzał w jakości co odbija się w trakcie lektury. Obserwacje autora, ale i jego wrażliwość czasem trafiają w punkt, lecz ostatecznie nawet najlepsze momenty książki nie są w stanie uratować jej od przeciętności.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial