Doris
-
W latach 1939-1956 dokonała się w Polsce prawdziwa rewolucja w stosunkach społecznych oraz zmiana stosunku własności, które przy całkowitej reorganizacji struktur władzy i systemu politycznego w ogólności, przeobraziły kraj w nową, można by dyskutować, czy lepszą, jakość. Według autora „Prześnionej rewolucji” przebudowy tej dokonano obcymi rękoma, przy mniej lub bardziej pasywnej postawie samych Polaków. Leder konstatuje, że Niemcy i Rosjanie, realizując własne cele, spełnili jednocześnie skryte, nie zawsze uświadamiane marzenia dużej części polskiego społeczeństwa. Mam na myśli tych spychanych dotychczas na margines życia, wykorzystywanych i uznawanych za gorszych, czyli chłopstwo i biedotę. Przemiany te rozpoczęły się już z wkroczeniem Niemców w 1939 roku. Wtedy dotychczasowa dyskryminacja Żydów, obiektu niechęci Polaków jeszcze przed wojną, co znalazło wyraz w szerzącym się wówczas antysemityzmie,z czasem zmieniła się w eksterminację tego narodu. Z drugiej strony zaś siły radzieckie, wkraczające od wschodu, zapoczątkowały deportacje inteligencji polskiej, wywłaszczanie ziemiaństwa, aresztowanie oficerów Wojska Polskiego. Ruszyły pociągi na Syberię, do Kazachstanu, ale też do Katynia.
Tak więc na wsi, gdzie „tożsamość polska pozostawała zakorzeniona w agrarnej, włościańsko-folwarcznej poetyce” nagle zabrakło „panów”, a w miastach z kolei, gdzie elita wywodziła się ze szlacheckich dworków, teraz powstała rażąca luka. Po wojnie nadal trwało czyszczenie przedpola. Likwidowano organizacje społeczne, polityczne, kulturalne, gazety i czasopisma, ingerowano w instytucje kościelne i wyznaniowe, przeprowadzono reformę agrarną, podzielono ziemię i rozdzielono mienie poniemieckie i pożydowskie. Wraz z błyskawicznym rozwojem przemysłu, postępującą industrializacją, rozpoczęła się migracja ludności ze wsi do miast, z dawnej wschodniej rubieży na Ziemie Odzyskane. Luka jaką zostawiła wojna oraz okupacja niemiecka i sowiecka, a także późniejsze represje, zaczęła się wypełniać „nowym mieszczaństwem”, zdaniem Andrzeja Ledera pozbawionym etosu, niezakorzenionym i niepewnym nowego statusu. Autor dość drastycznie formułuje swoje sądy, mówiąc choćby „dla bardzo wielu ludzi wejście w „przygodę” z nowoczesnością odbyło się po żydowskim trupie”. Z dalszych kart książki wynika, że także po trupie „pańskim” i niemieckim. Zapewne w wielu przypadkach tak było, choć Leder zdaje się winić całe społeczeństwo, przywołując tu na pomoc psychoanalizę. Mówi o ziszczeniu się skrytych pragnień, o których bano się nawet myśleć, wiedząc, że są złe. Spełnione obcymi rękoma budziły nie do końca uświadomioną radość i poczucie wyrównania krzywd, a zarazem poczucie winy i wstydu. Dlatego temat ten jest do dzisiaj u nas tematem tabu, wywołującym skrajne emocje. Stąd też przymiotnik „prześniona” w tytule książki. Polskie imaginarium zostało ukształtowane bardzo silnie w okresie romantyzmu i zrywów niepodległościowych. Powstało głęboko uwewnętrznione wyobrażenie Polaka jako niewinnej ofiary różnych obcych prześladowców. Trudno więc teraz przetransformować tę świadomość tak, aby ujrzał on w sobie również prześladowcę.
Wygodne jest sformułowanie, że to inni, a nie my, spowodowali określone zdarzenia. Działanie w zbiorowości szczególnie sprzyja takiemu myśleniu. Jednak nawet tylko obserwacja, pasywne uczestnictwo, zwłaszcza jeśli towarzyszy temu uczucie zadowolenia, nawet spychane do podświadomości, podlega moralnej ocenie. Idealizowanie siebie, zrzucanie odpowiedzialności na innych, tworzenie sztucznych mitów, nie zmieni faktów, nie odwróci biegu historii. „Jeśli nie uświadomimy sobie własnej genealogii, jak bolesna i niechlubna by ona nie była, nie poznamy własnego miejsca i roli w świecie”.
Andrzej Leder z pewnością formułuje śmiałą, może nawet ryzykowną koncepcję. Przy okazji stara się ją wytłumaczyć przy pomocy psychoanalizy. Jednak wprowadzenie dodatkowej naukowej terminologii raczej utrudnia zrozumienie problemu. Niemniej jednak, jak istotne są postawione tutaj tezy, świadczą codzienne spory w polskich rodzinach, polemiki prasowe, kłótnie polityków w studiach telewizyjnych. Unikamy tematu, lawirujemy, gramy najwyższymi uczuciami – narodowej dumy, poczucia krzywdy, które rozpalają w nas gniew, nienawiść, nietolerancję. Linia podziału jest szeroka i nienaruszalna. Brakuje w niej pola do dyskusji, spokojnej wymiany argumentów, a przede wszystkim obiektywnej i rzetelnej analizy dokumentów historycznych.
Możemy się na autora oburzać, odsądzać go od czci i wiary. Na pewno wielu czytelników tak uczyni. Ważne jest jednak, że przedstawił problem i tak zamieszał w tym kotle, że poszły iskry. Zmusił nas do myślenia, do analizy naszej historii, sprowokował do sięgnięcia po inne źródła i skonfrontowania ich z książką. To bardzo dużo i powinniśmy z tego skorzystać, bo „prawda o sobie, to prawda o świecie, w którym się żyje”.