Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Pogrzebana

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Pogrzebana | Autor: Peter Hessler

Wybierz opinię:

Doris

 „Egipt jest darem Nilu dla Egipcjan i darem Egipcjan dla ludzkości”. To zdanie rozpoczynające preambułę nowej konstytucji  Egiptu zawiera w sobie istotną treść. Egipt, kolebka cywilizacji, przetrwał niezmienny, w tych samych ramach terytorialnych przez wiele tysięcy lat. Życie Egipcjan skupiało się zawsze  w pobliżu życiodajnego Nilu, wokół jego zielonych, urodzajnych rozlewisk. Dzięki Nilowi region mógł się rozwijać, ludzie uprawiali ziemię i budowali wspólnotę. Widome oznaki dawnej świetności budzą szacunek i świadczą o ponadczasowości egipskiej kultury. Trochę dziwi więc fakt, że Egipcjanie z biegiem lat zwrócili się tak bardzo w stronę islamu, przyjmując go jako religię z wszystkimi wynikającymi z niej zwyczajami i ograniczeniami. Widać to dobitnie na egipskich banknotach. Z jednej strony widnieją na nich rysunki meczetów i arabskie napisy, a na odwrocie wizerunkom zabytków z okresu faraonów towarzyszą napisy angielskie. „Przesłanie jest jasne: starożytni należą do cudzoziemców, islam należy do nas”.

 

Autor książki „Pogrzebana. Żywi, śmierć i rewolucja w Egipcie”, Peter Hessler, przeniósł się do Egiptu z żoną i dwójką małych córeczek, aby lepiej poznać i zrozumieć kraj, który go tak zafascynował. Od razu zwrócił uwagę na pełen sprzeczności charakter jego mieszkańców: „Egipcjanie w jakiś sposób potrafili być zarazem dumni i zawstydzeni, optymistyczni i cyniczni, poważni i lubiący żarty. Kochali swych przywódców, narzekając jednocześnie na to, co wyrządzili oni narodowi”. Właśnie dlatego, że nic w tym kraju nie jest jednoznaczne, że trudno często zorientować się w panującym chaosie, brak jasnych reguł  i stale natykamy się na niekonsekwencje, nie sposób się tu nudzić i ulec rutynie.

 

Hessler nie może powstrzymać się od ciągłego porównywania Egipcjan i Chińczyków, gdyż wcześniej kilka lat spędził właśnie w Państwie Środka. Trudno o dwa bardziej różniące się narody. Mimo to chińscy imigranci, których w Egipcie nie brakuje, radzą sobie doskonale w tym egipskim bałaganie. Hessler trafił do ojczyzny faraonów w najbardziej gorączkowym czasie, na początku arabskiej wiosny. Miał więc okazję z bliska obserwować narastające niezadowolenie społeczeństwa, które wreszcie wylało się na ulice. Ryk tłumu „był jak głos oceanu – nieustający, lecz wciąż zmienny, od czasu do czasu wznosił się w crescendo, jak ogromna fala uderzająca o brzeg”. Peter Hessler wtapiał się w ludzką ciżbę na Placu Tahrir, wędrował ulicami Kairu, gdy wzburzony tłum ruszał na usiłujących go spacyfikować policjantów, później zaś zasiadał w ławach sądowych obserwując procesy polityczne byłych przywódców.

 

 Jak wszędzie, tak i w Egipcie, wielka polityka miesza się z codziennością. I tej barwnej codzienności autor czytelnikowi nie szczędzi. Poznaje ją nie tylko z własnych obserwacji, ale też z rozmów z zaprzyjaźnionymi Egipcjanami. Pucybutem pracującym w budynku parlamentu, który, jak mówi, był tam za Nasera, Sadata i Mubaraka, jest i teraz za Mursiego. Młodym dziennikarzem, Manu, który jako gej nie ma tu lekkiego życia. Kioskarzem z pobliskiej ulicy. Nauczycielem. Autor wychodzi z założenia, że poznanie języka pozwoli mu na swobodne rozmowy z ludźmi i poszerzy jego znajomość życia Egipcjan. Uczy się więc pilnie, choć, jak to w Egipcie, tu również natrafia na dwoistość. Jest język egipski literacki, pisany, archaiczny, trudny, którego społeczeństwo z dużym odsetkiem analfabetów do końca nie przyswoiło. Jest również dialekt egipski, potoczny,  stosowany w codziennej mowie, żywy i zmienny jak życie. Co ciekawe, słowniczek wyrażeń i zwrotów, jakie Hessler poznaje w trakcie nauki, odpowiada bieżącym wydarzeniom, jakie go aktualnie zajmują.

 

Autor ma ten zbawienny dar zjednywania sobie ludzi, zdobywania ich zaufania. Pozwala mu to uczestniczyć w ich życiu rodzinnym i wysłuchiwać zwierzeń o najbardziej intymnych sprawach, związanych z pożyciem, rozwodem, wychowaniem dzieci.  Nieocenionym rozmówcą okazuje się Sajid – śmieciarz. Zgodnie z powiedzeniem „Pokaż mi swoje śmieci, a powiem ci kim jesteś”, zna on wszystkich w okolicy i dużo o nich wie. Tymi informacjami dzieli się szczodrze z autorem, a więc i z nami. W trakcie lektury miałam często wrażenie, że chodzę kairskimi uliczkami żywcem wziętymi z książek Nadżiba Mahfuza. Zwiedzam herbaciarnie ze stolikami wystawionymi na zewnątrz, by można było obserwować i komentować życie miasta, zaułki pełne gwaru kupujących i sprzedających, rozbrzmiewające turkotem wyładowanych po brzegi wózków śmieciarzy. Idę przez dzielnicę „nieformalną”, gdzie recykling śmieci osiąga walor profesjonalizmu. Takich nieformalnych dzielnic jest tu wiele, zamieszkuje je  niemal 2/3 społeczności Kairu, budując „na dziko” domy i fabryczki. Egipcjanie nie oglądają się zbytnio na opieszałą władzę, sami organizują swoje życie. Kontrola państwa nad rzeczywistością w kraju jest tak naprawdę iluzoryczna. Dzięki nieformalnemu sektorowi „oddolnemu”, działaniu samych mieszkańców w kwestii wywożenia śmieci, budowy mieszkań, gospodarka jakoś działa i pcha kraj do przodu. Prawdziwy Egipt to jego mieszkańcy. Spontaniczni, gadatliwi, biegający gorączkowo wokół codziennych, drobnych spraw. Raz po raz zabobonnie wypowiadający odwrócone komplementy dla oszukania „złego oka”. Nadużywający grzecznościowych zwrotów, zrytualizowanych zachowań, których początki giną w pomroce dziejów. To kraj, w którym prawo faworyzuje mężczyzn, kobiety ukrywając pod nikabem, separujący od siebie obie płcie w życiu społecznym. Dzięki zawartym przyjaźniom autor może zabrać nas do egipskiego domu, posadzić z gospodarzami przy zastawionym suto stole. Wraz z nim zaglądamy do ich kuchni i alkowy. Jednocześnie mamy też okazję zwiedzić najciekawsze zakątki Egiptu, świadczące o jego historii, miejsca zabytkowe, stanowiska archeologiczne. I spostrzegamy rzecz niezwykłą. Nie ma tam turystów. W okolicach, które nie tak dawno zapełniały autokary ze zwiedzającymi, gdzie słychać było, niczym w wieży Babel, wszystkie języki świata, obecnie panuje cisza i stagnacja. Po 2011 roku, kiedy w kraju zrobiło się niebezpiecznie, turyści zamiast zwiedzać świątynie i muzea wygrzewają się  na słonecznych plażach luksusowych, strzeżonych kurortów. Turystyka objazdowa umiera. Miejmy jednak nadzieję, że tak, jak historia zatacza koło, tak i turyści za jakiś czas będą mogli przestać obawiać się o swoje bezpieczeństwo. Do Egiptu wróci spokój i bogactwo. A na razie czytajmy, czytajmy…..

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial