Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Przedwiośnie ’68

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Przedwiośnie ’68 | Autor: Bohdan Urbankowski

Wybierz opinię:

Doris

Wiele mamy w naszej historii zrywów narodowych w obronie zagrożonych wartości i wolności Dość wspomnieć kolejne powstania narodowowyzwoleńcze, powstania śląskie, w końcu też Powstanie Warszawskie czy zryw solidarnościowy w 1980 roku – budzące do dzisiaj wiele burzliwych kontrowersji. Wszystkie one są dobrze udokumentowane, wielokrotnie były tematem opracowań naukowych, wspomnień, jak też osnową akcji powieści czy filmów. Ale są też takie wydarzenia, o których pisze się mało, jakby były nie bardzo znaczące dla naszej historii. Wtłacza się też je w pewien schemat myślowy, niepoparty twardymi danymi, ale wygodny z jakichś względów, prosty do zrozumienia i wykorzystania. Bohdan Urbankowski określa go w swojej książce „Przedwiośnie`68” mianem hagady i stawia sobie ambitne zadanie odmitologizowania wydarzeń marcowych, wyjęcia ich z przyjętego szablonu i odczytania na nowo.  Tylko czy przy tym nie pisze nowej hagady, równie nieweryfikowalnej wobec braku szerzej zakrojonych rzetelnych badań historycznych i statystyk ? Na to pytanie czytelnik musi odpowiedzieć sobie po przeczytaniu książki.

 

Na pierwszy rzut oka widać, że Urbankowski jest z tematem emocjonalnie bardzo związany. Po pierwsze, ze względu na swoje czynne uczestnictwo w Marcu 1968, a po drugie, z powodu niezgody na dotychczasową interpretację – legendę, jaka tym wydarzeniom jest przypisywana. Bardzo ciekawie przedstawia drogę, jaką ówczesna młodzież przeszła w swoim dojrzewaniu do rozumienia patriotyzmu. Drogę, jaką on sam także przeszedł. Sięga wspomnieniami do czasów dzieciństwa, do czasów bytomskich podwórek. Dorastał bowiem w mieście – przytulisku różnych powojennych rozbitków: Lwowiaków, Ślązaków, Warszawiaków. Wszystkich tych, którzy oderwani przez wojnę od korzeni, musieli na nowo zagnieżdżać się w nowym miejscu, mościć nowe gniazdo, przystosowane do powojennych warunków. Był to więc tygiel kultur i obyczajowości, a każdy szukał własnego mianownika, próbował określić się na nowo. Jako przedstawiciele pokolenia bez ojców autor i jego rówieśnicy wzorce czerpali z literatury. Podstawówka i harcerstwo uczyły ich solidarności, koleżeństwa, ale też, jak pisze „podgryzania korzeni systemu”. Tak zaszczepiony patriotyzm, zasiany w żyznej glebie, bujnie rozkwitał, podlewany obficie romantyczną literaturą i wspomnieniami rodziców z czasów okupacji. „Nasza działalność była początkowo odruchem buntu ,płynęła z chęci dorównania rodzicom i starszym braciom, którzy zdążyli na „prawdziwą” walkę o Polskę”.

 

Uczniowie, widząc okrojony materiał szkolny, na własną rękę szukali lektur, zaczytywali się poezją romantyczną, na wzór Filomatów i Filaretów zakładali własne stowarzyszenia, tajne, tylko dla wybranych. Dyskutowali, wymieniali poglądy, również przedstawiali fragmenty własnej twórczości. Nie da się ukryć, że rozwijało to horyzonty, uczyło krytycznego myślenia, selekcji informacji, ich weryfikowania. A więc tak. Przygotowywało w istocie grunt pod wydarzenia marcowe. Zachęcało do czynnego, aktywnego patriotyzmu. Wskazywało rolę kultury jako podstawowego czynnika kształtowania świadomości, „Kultury IV Wymiaru” – często ostatniego przyczółka wolności. Znamy to wszyscy z historii. Docenił to również autor i jego koledzy, grupa przybrała nawet miano „Rycerzy IV Wymiaru”. Urbankowski, wspominając z sentymentem bytomską młodość, pisze o niej z uczuciem: „pierwsza szkoła polskości i zarazem pierwszy etap uczłowieczania”. Te wspólne inicjatywy, dysputy, poczucie lojalności i zaufania, jakie było konieczne, niezwykle umacniały przyjaźnie i spajały środowisko. Więź była na tyle silna, że emocje te daje się wyczuć w tekście bardzo wyraźnie. Nasuwa się pytanie, czy dzisiaj byłoby to w ogóle możliwe. Czy dzisiejsza młodzież, schowana za ekranami laptopów i telefonów komórkowych, zawieszona na łączach kabli światłowodowych, nie tylko potrafiłaby, ale czy w ogóle miałaby potrzebę tworzenia tego typu relacji. Czy czułaby sens działania wspólnego dla wyższych celów. No cóż, ostatnie wydarzenia pozwalają mieć nadzieję, że nie wszystko stracone, że to, co wydawało się uśpione, czy wręcz bezpowrotnie zagubione, budzi się do życia.

 

Bohdan Urbankowski chce pokazać nam wydarzenia marcowe z innej perspektywy. Z perspektywy akademika na Kicu, z perspektywy grup studenckich, a nie z punktu widzenia działaczy czy wyjadaczy politycznych. Ta młodzież, wychowana na Mickiewiczu i Słowackim, widziała i rozumiała więcej niżby się wydawało. Żywo kontaktowała się z braćmi Czechami, przyswajając sobie najświeższe nowiny z pierwszej ręki. Oburzały ją takie ataki na dorobek kulturowy pokoleń, jak spalenie zbiorów Ukraińskiej Akademii Nauk – nazwane „czystką etniczną w świecie książek”. Kultura była dla nich święta, traktowana jako „nadpowietrzna walka”. Pięknie pisze o tym Urbankowski, przytaczając wiele przykładów i nazwisk studentów. Dobitnie ukazuje prawdę Marca`68. Prawdę, że zaczął się on na warszawskiej uczelni. Studenci, oburzeni zdjęciem z afisza przedstawienia „Dziadów”, traktowanym jako atak na wolność słowa i na kulturę romantyczną, którą wyssali z mlekiem matki, postanowili solidarnie się temu przeciwstawić. Dużo tu interesujących reminiscencji Urbankowskiego, czynnego uczestnika zarówno wieców i demonstracji, jak też strajku i okupacji budynków uczelni. Słowa: „Mam być wolny – tak! Nie wiem skąd przyszła nowina, lecz ja znam, co być wolnym z łaski Moskwicina. Łotry zdejmą mi tylko z rąk i nóg kajdany, ale wtłoczą na duszę…” napisane przed niemal 150 laty, rozpaliły serca i umysły młodzieży. Mickiewicz przejął rząd dusz!

 

Autor przytacza wiele faktów na dowód, że prawdziwi bohaterowie Marca to młodzi studenci o gorących, polskich sercach, a nie, jak podaje nam wygodna hagada, młoda „warszawka”, ci, którzy później zbili na swoim rzekomym sprawstwie i bohaterstwie polityczny kapitał.  I nie sposób się z tym nie zgodzić. Wielu studentów za udział w marcowych protestach zostało karnie relegowanych z uczelni, wróciło do swoich domów. Chłopcy zostali wcieleni do specjalnie utworzonych karnych batalionów w wojsku. Złamano im kariery, a często też życie. I nikt o nich więcej nie usłyszał. Nie zrobiono badań, nie umieszczono w statystykach. Pozostali anonimowymi, zapomnianymi bohaterami wydarzeń, przy których ci sprytniejsi i bardziej wyrobieni politycznie „upiekli własną pieczeń”. Tekst ten poruszył mnie mocno z tego względu, że zawiera tyle osobistych odniesień, jest emocjonalnie naładowany. Pełna też zgoda co do tego, że Marzec`68 był spontanicznym, pokoleniowym buntem i jednocześnie zwiastunem późniejszego, solidarnościowego zrywu. Jednak dalszy ciąg odmitologizowywania marcowych hagad budzi mój sprzeciw. Nie zgodzę się mianowicie z tezą, że nie było antysemickiej nagonki po Marcu`68, że do wyjazdu nikt Polaków żydowskiego pochodzenia nie zmuszał, że wyjeżdżali z radosną pieśnią na ustach. Albo też z zupełnie już karkołomnym wnioskiem autora, że dla większości wyjeżdżających była to emigracja ekonomiczna, gdyż ich warunki bytowe za granicą znacznie się poprawiły, a kariery wystrzeliły pod niebiosa. Albo też, co wzbudziło mój wyjątkowy niesmak, że ci, którzy wyjechali, to kolaborujący z bezpieką i komunistami zdrajcy.

 

Nie rozumiem, jak ktoś, kto sam stwierdził, że brak jest obiektywnych, szerokich badań naukowych i statystyk na temat Marca 1968, że obracamy się w kręgu mitów i dopasowanych do aktualnych politycznych potrzeb konkluzji, może jednocześnie obracać te fakty „na nice”  i również, jak najbardziej subiektywnie, jako że rzeczywiście brak jest rzetelnych badań, przedstawiać wydarzenia tak, aby one pasowały do wyznawanych przez niego poglądów. Urbankowski na poparcie swojej tezy przedstawia pojedyncze nazwiska, najczęściej ludzi znanych ze świata nauki, kultury i polityki. A gdzie te rzesze maluczkich Polaków, którzy wyjechali, bo poczuli się niechciani, wyszydzani, dyskryminowani. Kto ich wysłuchał ? Na jakiej podstawie autor uważa, że wyjeżdżali z ochotą, wywożąc z Polski ogromne majątki, aby dalszy majątek zbić za granicą. Wątek tej marcowej emigracji przewija się w wielu wspomnieniach w zupełnie innym kontekście.

 

Mogę więc powiedzieć, że pierwsza część książki spotkała się z moim dużym uznaniem, cenię też fragmenty poezji Urbankowskiego, jakie zamieścił w tekście. Dalszy ciąg wszakże, poświęcony obalaniu kolejno różnych mitów Marca`68, to w większości subiektywny, niesprawiedliwy, bo jak najbardziej jednostronny i nastawiony antysemicko zbiór bardzo wybiórczych danych na poparcie z góry założonej tezy. Być może, jak zwykle, prawda leży pośrodku. Wobec braku szerszych badań należy jednak ocenę pozostawić czytelnikowi. Nie twierdzę, że moje odczucia są słuszne. Są jednak moje, jak ta recenzja, subiektywne. I z tym pozostanę.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial