mmichalowa
-
Niektóre pozycje wymagają po lekturze przemyśleń, innymi od razu chcemy się podzielić z szerszym gronem, ze względu na to, jak wielkie zrobiły na nas wrażenie. Jeszcze inne zwyczajnie w trakcie lub po lekturze, trzeba zweryfikować pod względem zgodności. Przy "Katastrofach..." miałam problem: z jednej strony chciałam zweryfikować swoją wiedzę z kimś z zewnątrz, a z drugiej strony potrzebowałam chwili na to, by przyswoić i oswoić się z myślą, jak łatwo manipulować faktami. Oczywiście przytoczone przez autora historie nie dotyczą czasów współczesnych, ale śmiało można powiedzieć, że wydarzyły się stosunkowo niedawno. Ba! Starsze grono czytelników mogłoby je nawet pamiętać, gdyby... ujrzały one wówczas światło dzienne. W większości wspomnianych przypadków jednak tak nie było…
Adamczewski w swojej publikacji przywołuje wiedzę dotyczącą mniejszych bądź większych katastrof powojennej Polski. Wśród nich przewijają się te samolotowe z udziałem maszyn wojskowych, takie z udziałem tramwajów czy autobusów, ale najczęściej dotyczące wykolejeń pociągów. I pewnie nie byłoby w tym specjalnie nic dziwnego, gdyby nie fakt, że do większości doszło niestety przez niedopatrzenia. Czynnik ludzki odgrywał tu znaczącą rolę. Wciąż odgrywa. Jest to chyba jedna z najczęstszych przyczyn, ale czasami tak niewiele wystarczyło, by im zapobiec. Niekiedy całość wydawała się zupełnie nierealna, a jednak... Sposobem ówczesnych władz było utrzymywanie takich "wpadek" w tajemnicy, zwłaszcza gdy w wyniku wypadku pojawiały się ofiary śmiertelne. Z obecnej perspektywy naprawdę ciężko wyobrazić sobie możliwość utajnienia wykolejenia pociągu, w którym to wydarzeniu zginęło kilkanaście, a niekiedy kilkadziesiąt osób. Wtedy było to możliwe. Czasami pojawiały się tylko plotki. Ktoś coś zobaczył, ktoś coś dodał, i w takiej wersji przetrwało to lata. Brakowało konkretów, chociaż sporo osób próbowało w późniejszym czasie dotrzeć do prawdy, a powadzone dziennikarskie śledztwa były naprawdę imponujące.
I tutaj pojawia się moja „chwila zastanowienia”, bo wiele z przytoczonych przykładów zainteresowało mnie na tyle, że postanowiłam o nich doczytać. Wbrew pozorom przy niektórych znalazłam w sieci całkiem sporo informacji, ale bardzo często wynikały z nich różnice w zestawieniu z książką. Niekiedy tamte wydawały się bardziej szczegółowe, mocniej rozwinięte. Być może wynika to z faktu, że w książce zwykle wypada się trzymać jakiejś objętości, a ta bywa niekiedy narzucana przez samego wydawcę, i historie dlatego zostały przedstawione w uproszczonej wersji. Mocno zastanawiające. I o ile ja, totalny historyczny laik, jestem usatysfakcjonowana treścią, o tyle ktoś mocniej zakorzeniony w temacie może mieć pewnie liczniejsze uwagi.
To jedna z ciekawszych książek, jakie wpadły ostatnio w moje ręce. Chociaż traktuje o zupełnie poważnych tematach, to jednak jej lektura ze względu na język, okazała się szybka i przyjemna. Czułam się trochę jak podczas czytania działu plotkarskiego, a wiedza sama wchodziła do głowy, bez przymusu wykuwania dat czy nazwisk. Muszę wspomnieć, że tak się złożyło, iż swoją lekturę zaczęłam od części drugiej, co nie miało większego znaczenia, bo zupełnie odmienne historie zostały w niej zawarte. Rekomendacją powinien być fakt, że część pierwsza czeka już na półce na swoją kolej. Dodatkowo ciekawą postacią jest sam autor, który na swoim koncie ma niemal 30 pozycji odnoszących się do zagadkowych fragmentów naszej historii.
Ocena: 4/6