Justyna
-
Hannah i Michael poznali się kompletnie przypadkiem. I przypadkiem zostali mężem i żoną.
Izraelski pisarz Amos Oz w swojej powieści „Mój Michael” zabiera nas w podróż w głąb historii Hannah i Michaela. Oraz do Jerozolimy. Ich związek ewoluuje, a miasto przechodzi przemiany.
Powieść to w pewnym sensie studium psychologiczne relacji międzyludzkich, osobowości człowieka oraz wpływu otoczenia na małżeństwo. Trudno tu mówić o rozpadzie małżeństwa, bo tej więzi dusz i ciał kompletnie nie było. A może ja tego zwyczajnie nie dostrzegłam. Hannah, która pragnie niedoścignionego coraz bardziej pogrąża się marzeniach. Śni o podróżach po Europie i księciu z bajki. Realizuje się w zakupach ubrań, drobnych pracach remontowych i urządzaniu mieszkania. Michael całą uwagę przekierowuje na pracę naukową. Potrafią o siebie zadbać, potrafią się o siebie troszczyć.
Amos Oz to pisarz większego kalibru. Za styl, za emocje, za kształtne zdania. Tą historią mnie do siebie niestety nie przekonał. Choć jest intymnie, choć wchodzimy trochę z butami w życie rodziny. Zabrakło sporo – od zwyczajnego przykucia uwagi, przez sprytny zwrot akcji, po satysfakcjonujące zakończenie. Hannah mnie irytowała, tym bardziej kiedy kolejne bańki z marzeniami pękały. Michael też nie należy do moich ulubionych bohaterów, bo nie potrafił nawiązać dialogu. Nie było tu szczenięcego zakochania, motyli w brzuchu, dojrzałości związku, miłości rodzicielskiej. Konstrukcja powieści lekko mnie uwierała i rozpraszała szczególnie sposób prowadzenia narracji i mieszanie rzeczywistości z marzeniami sennymi Hannah.