Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Sekret Rodu Oswaltów

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Adam Puza
  • Gatunek: Kryminał
  • Język Oryginału: Polski
  • Liczba Stron: 182
  • Rok Wydania: 2021
  • Numer Wydania: I
  • Wymiary: 125x195mm
  • ISBN: 9788366533035
  • Wydawca: AlterNatywne
  • Oprawa: Miękka
  • Miejsce Wydania: Poznań
  • Ocena:

    3/6

    3/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 3 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Sekret Rodu Oswaltów | Autor: Adam Puza

Wybierz opinię:

 

Taiga

Zacznę od tego, że jestem wielką fanką kryminałów i powieści sensacyjnych już dzieciństwa. Zaczynałam standardowo od „Pana Samochodzika”, który nadał kierunek moim upodobaniom czytelniczym. Konwencja kryminału jest najpopularniejszą na rynku wydawniczym, a wręcz można powiedzieć, że go zdominował. Oznacza to, że czytelnicy mają ogromny wybór jeśli chodzi kryminały i powieść sensacyjną, a debiutantom nie jest łatwo się odnaleźć i stworzyć coś, co przyciągnie odbiorców. I takie wątpliwości mam co do autora „Sekretu rodu Oswaltów”.

 

Adam Puza zadebiutował niedawno ze swoją powieścią i jak już wspomniałam – pośród nawału autorów kryminałów trudno będzie się mu „wybić”. „Sekret rodu Oswaltów” opowiada o śledczym, któremu zlecono sprawę zabójstwa, które być może jest powiązane z masowym morderstwem bogatej i szanowanej rodziny. Aaron Whalen był przekonany, że już dawno rozwiązał tę zagadkę, a sprawca siedzi w więzieniu. Okaże się, że bardzo się mylił. Do tego ma współpracować z młodą policjantką, która za wszelką cenę chce się przypodobać głównemu bohaterowi.

 

W powieści został wykorzystany model stary jak świat - zagadkowe zabójstwo bogaczy w ich własnym domu. Do tego mieli konszachty z mafią, dzięki czemu mogli dorobić się niemałej fortuny, a dzięki odpowiednie koneksje sprawiały, że byli bezkarni wobec prawa. Sama książka ma oddawać klimat kryminału noir, co widać po obszernych opisach miasta, pomieszczeń czy budynków. A skoro o mieście mowa, to chciałabym zauważyć, że autor mógł się inspirować Gotham City z „Batmana”, ponieważ sposób opisu Harford jest praktycznie taki sam, z jakim mamy do czynienia w komiksach o kultowym Człowieku Nietoperzu. Więc Harford jest mrocznym, szarym miastem, w którym przestępczość jest na wysokim poziomie i nawet spacer małymi uliczkami może skończyć się kradzieżą lub pobiciem. Idealna przestrzeń dla detektywa z ideałami i mocnym kręgosłupem moralnym.

 

Jeśli chodzi o głównego bohatera to sam jest jedną wielką kliszą, z którą mieliśmy do czynienia w większości klasycznych kryminałów. Człowiek nieco tajemniczy, alienujący się, nawet gburowaty, ale co najważniejsze – z traumą z dzieciństwa. Brzmi znajomo, prawda? Ran na jakiś czas towarzyszy mu partner, ale Aaron woli działać sam i jest tak świetnym detektywem, że potrafi rozwiązać wszystkie sprawy, których się dotknie. Chcę też zwrócić uwagę na postać Jessiki – nowej partnerki Whalena, która została mu przydzielona do pomocy z niewiadomych powodów, bo ona również jest dość znanym szablonem w świecie literatury. Ekscentryczna i pełna entuzjazmu młoda kobieta, która swoim zachowaniem i sympatycznością, ale również inteligencją podbije serce nawet takiego oschłego oraz wycofanego mężczyzny, jakim jest nasz główny bohater. Bazowanie na pewnych schematach nie jest samo w sobie niczym złym, jednak powinny służyć jako narzędzie do ich przełamania i odcięcia się od stereotypów. Taki zabieg pozwoli uniknąć oczywistych rozwiązań w fabule oraz sztampy. I niestety, ale nawet przekombinowane zakończenie powieści jest przewidywalne, szczególnie dla wyjadaczy, którzy te szablony znają.

 

Ciekawy jest jednak język, jakim posługuje się autor powieści, bo jak na konwencję kryminału jest nieoczywisty i intrygujący. Narracja momentami wpada wręcz w prozę poetycką, co jest zaskakujące i powoduje lekki powiew świeżości. Szczególnie zapadł mi w pamięć fragment, który przez chwilę pozwala nam spojrzeć na bohaterów oczami zwykłego kruka siedzącego na gałęzi i obserwującego, ba!, nawet przysłuchującego się rozmowie Whalena ze swoim partnerem. Szkoda, że takie zabiegi i zabawa narracją zostały zapomniane w dalszych rozdziałach, bo to na pewno by wyróżniało tę książkę na tle innych powieści sensacyjnych. A miało to naprawdę duży potencjał. Jednak narracja jest prowadzona dość sprawnie i spokojnie, co sprawia, że „Sekret rodu Oswaltów” czyta się przyjemnie i szybko. Może nie zawiera wartkiej akcji, ale to nie jest wada, gdyż fabuła dzięki temu płynie w swoim tempie. Zakończenie i rozwiązanie całej zagadki powoduje, że czytelnik odczuwa odpowiednio napięcie, które w takiej sytuacji jest niezbędne i nie prowadzi do rozczarowania.

 

 Myślę, że „Sekret rodu Oswaltów” mogę polecić fanom sensacji i kryminałów, szczególnie w stylu noir. Może i sama historia nie zapadnie w pamięć przez szablony i schematy, ale może umilić czas w czasie jazdy pociągiem i jest dobrym wyborem na samotny wieczór.

Wanda Rajska

Akcja powieści dzieje się w Harford, przedstawionym jako niepozbawione uroku, ale też mroczne i pełne zbrodni miasto. Kilkanaście lat wcześniej całą społecznością wstrząsnął zagadkowy i niezwykle brutalny mord całej rodziny Oswaltów. Po wielu latach sprawę rozwiązał Aaron Whalen – niezwykle utalentowany, robiący błyskawiczną karierę młody detektyw. Psychopatyczny morderca został ujęty i skazany. Jednak teraz, dwa lata później dokonana zostaje kolejna zbrodnia niepokojąco podobna do tamtej sprzed lat. Czy może to być przypadek, czy może ujęty zbrodniarz doczekał się naśladowcy? Do sprawy ponownie przydzielony zostaje Wahlen, a do pomocy przysłana zostaje młodziutka policjantka z odległego miasta, najwyraźniej na skutek jakichś odgórnych nacisków. Para młodzików zaczyna z wytężeniem pracować nad sprawą, która w szybkim tempie ma swoje kolejne odsłony – czytaj kolejne ofiary! Zagadki mnożą się, sprawa się gmatwa, a każdy z bohaterów wydaje się skrywać własną tajemnicę.

 

            Uważam, że pomysł na fabułę jest bardzo ciekawy. Przyznam też szczerze, że dwa pierwsze rozdziały pochłonęły mnie i niezwykle zaciekawiły. Bardzo spodobała mi się atmosfera początkowych stron. Niestety, w trakcie lektury zetknęłam się też z tym, czego ja osobiście w kryminałach nie lubię. Po pierwsze na okładce czytamy, że to kryminał psychologiczny. Ja nie odniosłam takiego wrażenia. Dla mnie to raczej typowy klasyczny kryminał, w którym sama zbrodnia i śledztwo są jednak najważniejsze, a akcja toczy się jak po sznurku od punktu A do B i tak dalej. Trzeba tu podkreślić, że akcja toczy się niewiarygodnie wręcz szybko i jestem świadoma, że niektórzy czytelnicy kryminałów bardzo to cenią. Ja jednak miałam wrażenie, że uczestniczę w jakimś wyścigu, a pod koniec książki dostałam wręcz umysłowej zadyszki! Miałam silne wrażenie, że książka pisana była na czas. Z wielką korzyścią dla niej byłoby, gdyby autor zwolnił i pozwolił czytelnikowi zaczerpnąć tchu. Dla tak ciekawego, jak wspomniałam wyżej, pomysłu spokojnie można byłoby te niespełna 200 stron nawet podwoić.

 

            Kolejną kwestią, przy której chciałbym się zatrzymać, to bohaterowie powieści. Muszę przyznać, że (pomijając oczywiście morderców!) są dość sympatyczni i w zdecydowanej większości dają się lubić, nawet ci drugoplanowi. Rozrysowani zostali jednak dość jednowymiarowo, jak zwielokrotniona kalka z wszystkich kryminałów, które w życiu przeczytałam: mroczny, introwertyczny detektyw z problemami wewnętrznymi, prześliczna i oczywiście super zgrabna policjantka, misiowato ojcowski partner głównego bohatera, wielki i ponury komendant i tak dalej. Nikt nie wyłamał się ze stereotypu, nikt nie zaskoczył. Jeśli chodzi o dialogi między postaciami, to w formie były na ogół do przyjęcia, natomiast raził mnie czasem ich patos – rozważania typu „Jeśli chcesz wiedzieć, czym jest zło, to najpierw odpowiedz mi, czym jest dobro” były dla mnie raczej ciężkostrawne. Do tego wyłapałam sporo niekonsekwencji w samej treści – najpierw opis luksusowej, bajkowej wręcz dzielnicy, a w jej środku rudera… albo działająca latarka w szufladzie opuszczonego od piętnastu lat domu… no, trochę przesada. Co do finału natomiast, to ja po prostu w niego nie wierzę! Uważam, że w żadnym razie ta historia nie skończyłaby się w ten sposób.

 

            Wysuwając kolejne zarzuty i „czepiając się” muszę jednak zaznaczyć, że moja poprzeczka zawieszona jest raczej wysoko - jestem  czytelniczką w dojrzałym już niestety wieku, a na koncie mam setki przeczytanych kryminałów. Do tego zawsze wolałam te niejednoznaczne, głębokie, toczące się raczej niespiesznie, z szeroko rozpisaną warstwą społeczną i życiem wewnętrznym bohaterów. „Sekret rodziny Oswaltów” na pewno znajdzie swoich miłośników i wiedząc, że to debiut młodego człowieka, nie skreślam go i doceniam ciekawy pomysł, umiejętność tworzenia nastroju i budowanie napięcia. Gdybym jednak mogła, na przyszłość doradziłabym autorowi przysłowiowe zrzucenie nogi z gazu i znaczne zwolnienie akcji, „namieszanie” w charakterach swoich postaci i większą dbałość o szczegóły, aby tacy uszczypliwcy jak ja nie mieli się do czego przyczepić.

 

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial