Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Slapstick, Albo Nigdy Więcej Samotności!

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Slapstick, Albo Nigdy Więcej Samotności! | Autor: Kurt Vonnegut

Wybierz opinię:

Michał Lipka

PORADZIĆ SOBIE ZE ŚMIERCIĄ

 

Każdy pisarz z ambicjami – na całą resztę najchętniej spuściłbym zasłonę milczenia – mniej lub bardziej świadomie używa uprawianej przez siebie literatury zarówno jako nośnika idei, głębi i przesłania, jak i swoistej formy autoterapii. Nie inaczej jest z Kurtem Vonnegutem, czego najlepszym przykładem okazuje się być jego najsłynniejsze dzieło, „Rzeźnia numer pięć”, rozliczające się z wojennymi traumami i przeżyciami w sposób przerażająco swobodny i nonszalancki. I podobnie rzecz ma się ze „Slapstickiem”, komediodramatem podlanym tradycyjną porcją fantastyki, w którym Vonnegut próbuje uporać się ze stratą siostry.

 

W ruinach Manhattanu żyje – a właściwie egzystuje – on. Starzec, doktor Wilbur Żonkil-11 Swain. W świecie wybitym przez tajemniczą Zieloną Śmierć on i jego ciężarna wnuczka Melody Wilga-2 von Peterswald przyglądają się temu, do czego doprowadziła ludzkość. A jednocześnie sam Wilbur spogląda wstecz na własne życie i postać swojej siostry…

 

Jak pisałem, każdy pisarz z ambicjami do czegoś więcej, niż tylko rozrywkowej literatury, w swoich książkach rozlicza się ze światem, ludźmi, ale i swoim życiem i traumami. Spójrzcie na Rotha z jego analizą seksualności człowieka, spójrzcie na Irvinga i jego niekończące się odtwarzanie tych samych wątków, z nieobecnym ojcem na czele… Spójrzcie wreszcie na Chucka Palahniuka, autora, który Vonnegutowi ukradł najwięcej, bo od tematów, do podobnej estetyki i stylistyki, a który w każdej swojej powieści stara się uporać z jakimś lękiem (przed psami, przed jazdą samochodem), by w dylogii „Opętani” / „Potępieni” stawić czoła śmierci i temu, co czeka nas po odejściu z tego świata. Podobnej tematyki podejmuje się Vonnegt w „Slapsticku” i robi to w rewelacyjnym stylu.

 

Książka powstała pod wpływem straty. Z jednej strony można rzec, że pod wpływem tego, jak siostra autora zmarła na raka, dwa dni później jej mąż zginął w wypadku a dwójkę z trojga ich dzieci przygarnął Vonnegut właśnie. Z drugiej po późniejszej o wiele lat śmierci wujka – na ideę całości wpadł zresztą w trakcie podróży na pogrzeb. Dla pisarza ateisty, który w religii znajdował bardziej powód do kpin, niż pociechę, przepracowanie traumy odbyło się na poziomie literackim. Można by co prawda sądzić, że przez to „Slapstick” stanie się unurzaną w sentymentach i łzach opowieścią o stracie, ale nic bardziej mylnego. Tak, jak o największych tragediach drugiej wojny światowej Kurt potrafił pisać z niemal wyczuwalnym, jeszcze bardziej potęgującym grozę, żartobliwym wzruszeniem ramion, tak i pisze o samotności. Z tym, że to, co zaczęło się jak autoterapia, rozliczenie z przeszłością i sentymentalne wspominki, uhonorowujące zmarłych, przerodziło się w typową dla niego satyrę.

 

Satyrę typową pod każdym względem. Ciętą, ostrą, zaangażowaną społecznie i religijnie, podkreśloną postapokaliptyczną estetyką, która pozwala mu zachować pewien dystans. Powieść jest więc zabawna, ale trafna, wypełniona emocjami i świetnymi pomysłami, ale też i doskonale napisana. Styl jest tu prosty, ale wyśmienity, niby ascetyczny, a jednak krwisty, nowatorski – nawet dziś – i urzekający. I taka jest też ta powieść. Powieść, która mimo upływu niemal pół wieku, wciąż pozostaje tak samo aktualna i poruszająca. I równie warta poznania, co najważniejsze dzieła Vonneguta.

Olga Piechota

Samotność przybiera bardzo różne formy. Zaczynając po prostu od samotności polegającej na byciu często samemu, idąc przez samotność, na którą skazała nas bliska osoba, kończąc na samotności wśród ludzi. I myślę, że to tylko przykłady wynurzające się z całego worka wrogich możliwości. Choć czy w tym momencie nie nadam samotności zbyt pejoratywnego znaczenia? W końcu wbrew wszelkim pozorom może nieść ze sobą ulgę, radość, dać wytchnienie lub spokój. Jednak dzisiaj oddam pałeczkę samotności destruktywnej, niosącej bezradność i cierpienie.

 

Wilbur urodził się jako bardzo nietypowe dziecko – określone przez własnych rodziców jako potwór. Jednak tutaj nie kończy się koszmar, bo jest on tylko jednym dzieckiem, tylko jednym bliźniakiem, więc jest i drugie. Równie rozczarowujące i równie niechciane. Na szczęście to, co okazało się tragedią rodziców, dla Wilbura okazało się zbawieniem. Nie jest sam, ma siostrę myślącą w podobny sposób, choć zarazem dopełniającą jego braki. Wydawałoby się, że ich los jest już przesądzony, lecz świat uwielbia bawić się swoimi małymi bohaterami i wieść opowieści niemożliwe, dodając szczyptę klimatu apokaliptycznego. Co zatem czeka Wilbura i Elizę?

 

W tym miejscu chciałabym napisać, że Kurta Vonneguta nie trzeba nikomu przedstawiać. Pisarz rozpoznawalny i ceniony na świecie. Mimo to nie napiszę tak i to z najprostszej przyczyny – dopiero niedawno po raz pierwszy o nim usłyszałam, a przecież moje dni są przepełnione książkami. Być może wśród czytelników są takie osoby jak ja, które niekoniecznie znają autora. "Slapstick", jak łatwo się domyślić, jest moją pierwszą przeczytaną książką pisarza. Moje oczekiwania co do niej przerosły skalę, więc wydawało się, że paradoksalnie nie ma szansy na moje uznanie. Czy tak jest?

 

Stanowczo nie, bo od pierwszych zdań Vonnegut oczarował mnie językiem, jakim pisze. Uderzyła mnie jego naturalność i bezpośredniość odnosząca się do czytelnika. Nie było żadnego miejsca na udawanie czegokolwiek, kłamstwa i oszczerstwa. Liczyła się wyłącznie swoboda posypana olbrzymimi pokładami czarnego humoru, który z łatwością prowadził czytelnika przez otchłań surrealistycznej opowieści, by obraz po obrazie ukazać wizję przyszłego świata zapomnienia. Przez karty książki dało się dostrzec to unikatowe spojrzenie na świat – tak różne, szokujące i dające akceptację. W tym momencie zrozumiałam, że jest to symbol pisarza, a jego literacki kult ma podłoże nie tylko w fabule, metaforze, ale również i w sferze warsztatu językowego.

 

Byłam mocno zszokowana, gdy zdałam sobie sprawę, że to nie jest opowieść fantasy, że to nie jest do końca tak ostatnimi czasy popularne science fiction, bo jest to surrealizm. Jeśli kogoś przerażę tym stwierdzeniem, to spokojnie, gdyż w moim odczuciu był on dobrze zrozumiały i w widoczny sposób prowadził czytelnika do celu. Teraz już po przeczytaniu nie mogę odnaleźć wśród swoich doświadczeń czegoś równie specyficznego, ale zarazem tak niesamowicie pięknego. Piękno – tak mocno abstrakcyjne słowa, ale też doskonale pasujące do "Slapstick", gdzie dominuje głęboka symbolika, gdzie świat postapokaliptyczny zmusza do elastyczności i otworzenia umysłu na rzeczy niespotykane.

 

W tym wszechświecie liczy się tylko i wyłącznie jeden bohater, który jest dogłębnie wykreowany. To on wskazuje palcem czytelnikowi, gdzie leży symbolika, kto odgrywa w tym wszystkim prawdziwą rolę i co za tym idzie. Polubiłam go całym sercem za niejednoznaczność zachowania, za brak udawania i umysł przewyższający moje możliwości. Mogłam go obserwować i patrzyć, jak w zależności od sytuacji i jej specyfiki zmienia się, pozwala swojej duszy na elastyczność, ale zarazem stoi w miejscu wśród swojej wiary i przekonań.

 

Z olbrzymią chęcią opisałabym Wam, o czym tak naprawdę jest ta powieść, lecz to wybitnie skomplikowana sprawa, gdyż wiele emocji odczuwałam, wiele przemyśleń pojawiało się w mojej głowie. Nie mam żadnej pewności, czy to nie była zwykła ułuda. "Slapstick" to ten typ powieści, gdzie tak naprawdę dostrzegasz to, co chcesz dostrzec i nigdy nie możesz mieć przekonania, że zmierzasz w dobrą stronę. Sam autor na początku w prologu opowiada czytelnikowi o sobie i wyznacza kierunek historii, przedstawiając część symboli. Byłam pod wielkim wrażeniem, jak subtelnie mnie oczarował, dając zwykły konkret. Dla mnie powieść opowiada właśnie o tytułowej samotności, która pojawia się pozornie znikąd, by zastanawiać się, jak do tego doszło, skąd wzięło się to uczucie i jak zapobiec temu palącemu cierpieniu charakteryzującemu się biernością.

 

Czuję się oczarowana tą książką i treściami, które ze sobą niosła. Od razu po przeczytaniu miałam ochotę sięgnąć po kolejną powieść Vonneguta, by nie wypaść z obiegu, by pozostać w tym skrajnym świecie i nadal żyć w iluzji, gdzie bez względu na okoliczności mogę być sobą, nie muszę nic udawać. Gorąco polecam Wam tę powieść, choć też ostrzegam, że nie jest taka jak inne i może zaskoczyć swoją unikatowością.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial