Sylfana
-
Zbiór, a właściwie połączenie dwóch sztuk teatralnych, wydanych pod wspólnym tytułem Interakcje autorstwa Wojciecha Tuta Chechlińskiego to efekt rzetelnej i bardzo spostrzegawczej obserwacji życia współczesnego, w którym to relacje międzyludzkie wydają się być na każdym poziomie pogmatwane i niemożliwe do klarownej interpretacji. Pozornie widzimy tu dwie, zwykłe ludzkie historie, obarczone codziennymi problemami i rozterkami, jednak za tą powierzchownością i fasadą normalności (bo przecież problemy to rzecz całkiem ludzka i normalna), kryją się bardzo skomplikowane relacje, których nie da się rozplątać jednym ruchem, bądź gestem. Odbiorcy widzą zarysowanych bohaterów w konkretnym momencie ich życia, jednak za tymi chwilami i momentami czai się zbudowana przez laty przeszłość, która komplikuje teraźniejszość, a ta z kolei przyszłość. Chechliński jawi się poprzez te dwie opowieści jako twórca skończony, umiejący poprzez gatunek, jakim jest dramat, oddać wszystko co nasze i ludzkie. Wierzę w to, że wielu czytelników utożsami się z bohaterami tych utworów, gdyż są one poniekąd uniwersalne – znajdują złoty klucz do naszych tożsamych przeżyć i pragnień. Taka intuicja kreacyjna nie zdarza się często, szczególnie jeśli mówimy o tak trudnym typie schematu literackiego.
Oczywiście, jeśli wspominamy o problemach współczesnego człowieka, nie możemy ominąć zagadnienia samotności i nieprzystawalności. Bohaterowie stworzeni przez autora, choć żyją pomiędzy innymi ludźmi, czują się na wskroś samotni i odizolowani. Ich wewnętrzna tożsamość nie przystaje do tożsamości członków rodziny – wszyscy pozornie żyją wspólnie, jednak każdy chciałby uciec od tej wspólnoty, odnaleźć inne miejsce w świecie dla siebie. Dramaturg jednak udowadnia, że kwestia nieprzystawalności nie jest uzależniona od miejsca, w którym się egzystuje, ale od naszego stosunku do innych, naszego świata wewnętrznego, który nie tyle, że nie chce się przystosować, ale już nawet nie potrafi tego zrobić. To jest prawda, która wyłania się w tych dwóch sztuk teatralnych, do której dąży ich autor. On sam twierdzi, że głównym zadaniem literatury, lub też ogólnie – sztuki, jest podejmowanie prób dotarcia do prawdy, a w ostateczności przedstawienia jej jak najbardziej rzetelnie i wiarygodnie, by czytelnik zrozumiał przesłanie. Całe szczęście Chechliński nie przedstawia swojej „prawdy” dosłownie, robi to jakby mimochodem, między wierszami – jego prawda wyłania się z ciszy, z niemych gestów, z tego, co myślimy i czujemy, a nie zawsze z tego, co mówimy. Dzięki tej niedosłowności bohaterowie zarysowani przez twórcę mają bardzo głęboki system osobowościowy. Każdy jest tu tak realny i namacalny, że czytelnik może odnieść wrażenie, że to nie jest skonstruowane na potrzeby widza przedstawienie, czy też spektakl, tylko realne, namacalne, prawdziwe życie, którego bohaterami jesteśmy my wszyscy. Dlatego też nietrudno nam, odbiorcom, utożsamić się z konkretnymi sylwetkami.
Każda kreacja stworzona przez autora to pewnego rodzaju artefakt, symbol, ucieleśnienie określonego wzoru zachowania. Nie ma jednak obawy, że gesty, ruchy i wykonywane czynności są tutaj wyuczone i sztuczne. Chechliński „umie” w naturalność, wie, jak wszystko skomponować, aby w oczy nie raziło wyuczenie i odgrywanie roli. Dla aktorów, którzy mieliby w przyszłości zagrać w takim spektaklu, będzie to nie lada wyzwanie zawodowe, gdyż w głębi niby tak pozornych i zwyczajnych bohaterów tkwi magia prawdy, swobody i wspomnianej już naturalności. Niezmiernie chciałabym doświadczyć na własnej skórze, czy spektakl na podstawie jednego z utworów Interakcji wzbudziłby we mnie takie same ciepłe uczucia, jak sam „suchy” tekst, nieudekorowany jeszcze żywą ludzką istotą. Majstersztyk w swojej dziedzinie!
Katarzyna Lisowska
-
To książka lubiąca absurdy, ale i ukazująca nasze życie. Kolejna książka o absurdach naszej codzienności, o naszej samotności, o naszych grach w interakcjach. Prawda okazuje się kluczowa dla życia rodzin, gdzie trzeba nawet określić – czyje są te dzieci, nie nasze, dzieci w jednej rodzinie – są jednego i drugiego rodzica. To jest sytuacja współczesna, wielu rodzin. Rodziny rozbijają się i tworzone są na nowo, bo człowiek potrzebuje rodziny. Jakby nie była ułomna i słaba – książka choćby pokazuje, iż ludzie usiłują żyć razem. Niestety są samotni.
Autor szuka prawdy, prawda boli, prawda kompromituje, a nade wszystko prawda leczy i daje układać wszystko w życiu, w tym relacje. Niemniej przez książkę dopatrujemy się ludzkiej bezradności. Pisarz postawił sobie za cel demaskować nasze mechanizmy, które warunkują zachowania. Niemniej dialogi, jakie tworzy są bardzo szybką grą, komunikatów, reakcji. Bywają zdawkowe, to rozbudowane.
Pisarz wnika w relacje rodzinne, które w kontekście choćby mężczyzny – prowadzą do jego zguby, bo mężczyzna jest zniewolony przez własną matkę, obumiera, nie może otrząsnąć się z porażek relacji intymnej, trudno wypracować mu postawę ambitną, dążenie do celu – tak ocenia go drugi człowiek. Zostawmy wątek szczegółowych analiz. Brakuje mi w tej książce podziału na sceny, które przesz odpowiednie komentarze budują klimat, atmosferę, fabułę. Za dużo jest rzeczy powiedzianych wprost i czy w istocie taka jest prawda o rodzinach, jaką chce nam przedstawić autor? To pewna propozycja i pewne studium wiedzy, pewien wycinek rzeczywistych problemów. Czy więc autor sięgnął do swojej świadomości? Niewątpliwie tak, jest świadomy istotnych problemów społecznych, psychicznych uwikłań ludzi w relacje rodzinne, które nie tworzą człowieka, a zamykają drogę ku rozwojowi pełnemu w rodzinie. To jest w istocie dramat o rodzinach, a zarazem dramat pojedynczych ludzi.
Powstawanie tego typu książek pokazuje nam obraz rzeczywistości. Autor czerpie ze swojej wiedzy, obserwacji, przemyśleń, fantazji. Książki zdradzają nas, życie społeczne, nasze potrzeby. Wciąż książki to droga przede wszystkim do ludzkiej indywidualności. Dzieje się tak przez nasze kreacje. Proces pisania jest intymny. Pisarz przenosi swój świat do literatury. Ożywa w nim przede wszystkim sam. W tak wielu książkach dziś na różne sposoby rozgrywa się dramat samotności. Jest on wypowiadany różnymi językami, wrażliwością, stopniem poznania. Jestem zdania, że pisarz dokonał wielu słusznych diagnoz. Jego książka jest z obszerniejszych.
Książka może być wyrzutem do ludzi, jacy nie mogą znaleźć w życiu przestrzeni, w której się spełniają. Autor podpowiada, że to może być pasja, rozwijanie siebie. Jednak przecież wciąż badacze kierunkują uwagę na rodzinę. Człowiek potrzebuje oparcia, ułożenia siebie w relacjach, jako istota społeczna nie jest samowystarczalny. By tworzyć dobrą literaturę trzeba mieć bardzo dużą wiedzę.
Doceniam wizję autorską pisarza, jego wiedzę, jego diagnozy, jego namysł nad człowiekiem i jego sugestie propozycji rozwoju człowieka i radzenia sobie z rodzinnymi dramatami.
Książkę oceniam jako dobrą, za trud dzielenia się intymnymi tematami, za próbę wejścia w nas, współczesnych, w to, co w nas czułe, w to, co pomiędzy nami, co nas oddala i elektryzuje.Książce daję cztery gwiazdki. Inaczej według mnie wygląda dramat, ale książka ma zapiski, które wynoszą ją, jakie dają do myślenia, jakie podpowiadają nawet człowiekowi, w jakim jest miejscu i co może zrobić, by się otrząsnąć z traum.
Edymon
-
Wojciech TUT Chechliński - autor "Interakcji" - o którym jak na razie wciąż niewiele wiadomo, przynajmniej w roli pisarza. Zdecydowanie za to wiele treści można znaleźć o nim jako artyście malarzu, socjologu i wielbicielu Warszawy. Przez wielu określany jest mianem człowieka o niezwykłej osobowości. Człowieka o wyjątkowo bogatym doświadczeniu życiowym, którym mógłby obdarzyć niejedną osobę. Wszystko zatem wskazuje na to, iż postać Wojciecha TUT Chechlińskiego jest tak samo barwna, jak i jego obrazy, które przykuwają uwagę widza zarówno barwą, jak i formą. Inspiracją zaś jego dzieł jest życie codzienne i najbliższa mu rzeczywistość. Podobna rzecz wydaje się mieć miejsce również w przypadku "Interakcji" - sztuki teatralnej, która dedykuje własnemu synowi, i której treść już w jej wstępie daje wiele do myślenia.
"Interakcje" to zatem pierwsza książka będąca okazją ku temu, by Wojeciecha TUT Chechlińskiego poznać w nowej roli. W roli pisarza i autora publikacji nietuzinkowe. Łamiącej nieco schematy, a przy tym niezmiernie przejmującej. Spod ręki autora wyszła bowiem nie powieść, która niejako króluje na ówczesnym rynku wydawniczym a sztuka teatralna, a dokładnie mówiąc dwie. "Muszka" i "Urodziny" które składają się na książkę pod mocno sugestywnym tytułem "Interakcje". Nikt nie powinien mieć więc wątpliwości, o czym będą obie sztuki. Oczywiście o ludziach i ich wzajemnym oddziaływaniu na siebie i ich relacjach. To zaś prowadzi czytelnika do spojrzenia na człowieka poprzez pryzmat wielu ról, jakich podejmuje się on w swoim życiu. Zdemaskowania wszystkich mechanizmów, które nim kierują i spojrzenia na prawdę, jako jedną z najbardziej fundamentalnych wartości w życiu każdego z nas.
"Rzeczywistość nie wygląda tak, jak nam się wydaje, i poznać jest ją w stanie tylko ten, kto ją bada, a nie jej uczestnik, który widzi ułamek, zniekształcony przez swoje emocje, interesy środowisko i ograniczony krąg obserwacji".
Tymi też słowy zabiera nas do rzeczywistości pewnej wielopokoleniowej rodziny, która boryka się z nie lada problemem. Rodziną są bowiem na pozór. Raz w tygodniu podczas rodzinnego obiadu — a i to pozostawia wiele do życzenia. W tym zawieszaniu wydają się trwać niemal od zawsze, ale czy na zawsze to wystarczy? Tytułową bohaterką tej sztuki jest Muszka — seniorka rodu, której wpływy na relacje w tej rodzinie są mocno ugruntowane. Która jak się okazuje, okradła ich z najcenniejszych wartości. Niczym emocjonalny wampir wysysała z nich to, co najlepsze. Tym trudniejsze okazuje się więc zerwanie pępowiny między Muszką i jej ponad sześćdziesięcioletnią córką. Młode pokolenie wyraźnie dostrzega jednak tę patologię i próbuje z nią walczyć. Chcą mieć i żyć w prawdziwej rodzinie, a nie tylko wśród jednostek, które nie łączy nic prócz więzów krwi. Wiktorowi taka rodzina nie odpowiada. Taka, z którą trudno mu się identyfikować, a która jest mu potrzeba niczym powietrze. Dlatego też pewnego dnia pęka w nim bańka milczenia. Wylewa się potok słów: słów prawdy, żalu, cierpienia i pełnych nadziei. Ale czy to wystarczy? Czy prawda ich wyzwoli? Pomoże uleczyć rany?
Kolejną sztuką teatralną są 'Urodziny" - równie mocną i nasyconą emocjami co "Muszka", (tym razem jednak) rozmową ojca i syna, których relacje z pewnością nie należą do najlepszych. Są jednak chwile, które pozwalają odrzucić na bok wszelkie zwady, by na powrót cieszyć się odrobiną bliskości i rodzinnych więzi. Niestety nie zawsze da się naprawić i przywrócić do życia to, co niegdyś utracone. "Urodziny" czytało mi się zdecydowanie trudniej niż "Muszkę. Obie te sztuki noszą bowiem ze sobą ogromny ciężar słów. Równie trudny staje się też z czasem jej moralizatorski ton, choć szczery i prawdziwy. Dialogi są zaś niczym wykład naukowy, pełne psychologicznych wywodów. Analizujący życie i postawy jej bohaterów, co wymaga sporej uwagi czytelnika. Czasem odrobinę męcząca. Biorąc jednak pod uwagę pozycje i zawód bohaterów bardzo realistyczna. Do profesji jednego z nich należy bowiem analizowanie zjawisk społecznych, psychologicznych i wyciąganie wniosków. Tylko co na to Adam — jego syn?
W twórczość Wojeciecha TUT Chechlińskiego człowiek wydaje się ponadto być jednostką na wskroś samotną — zwłaszcza w relacjach rodzinnych. Stąd też w tych historiach tyle innych mikrohistorii i tyleż samo słuchania i gorzkich słów. Bez wątpienia jest to jednak proza wyjątkowo dojrzała, przemyślana, głęboka i dość oryginalna. Ma w sobie potencjał, który można przełożyć niemal na każdy rodzaj sztuki. Poczynając od czarnej komedii po spektakularny dramat. Może być bowiem traktowana jako rzecz o braku porozumienia między ludźmi, które w konsekwencji tworzy patologiczny rozkład ról w rodzinie lub też patrząc z przymrużeniem oka, swoistą parodią rodziny uwikłanej we własne pęta i nieporadność. 'Interakcje" są też książką, która przywołuje w mojej pamięci emocje wywołane jednym z filmów Marka Koterskiego "Siedem uczuć". Filmu, który wielu widzów rozbawił, innych zasmucił, a jeszcze innych zmusił do opuszczenia seansu. Dla mnie był jednym z najlepszych dzieł, które wymagało jednak zaangażowania i zrozumienia. Podobnie rzecz ma się w przypadku tej książki i jej historii. W nią trzeba chcieć wejść, wsłuchać się w nią, przetrawić i zrozumieć. Wtedy okaż się cudownie bogatą sztuką — przeznaczoną do wielokrotnej lektury.