Agata Kot
-
Potwory mogą czaić się w każdym z nas.
I każdy z nas może mieć z nimi styczność, nie mając o tym pojęcia.
Magdalena była utalentowaną śpiewaczką operową. Miała męża, młodość, była aktywna fizycznie. I wszystko skończyło się w kilka chwil, kiedy to została brutalnie zamordowana w miejskim lasku. Już na początku śledztwa pojawiły się dwie podejrzane osoby – jej mąż i ich wspólna kochanka, która z nimi mieszkała. Tworzyli nietypowy, poliamoryczny związek, którego nie potrafił pojąć komisarz Mateusz Corsetti, który zajmował się tą sprawą.
Corsetti był ogólnie człowiekiem bardzo prostolinijnym i bezpośrednim. Kiedy się denerwował, jasno dawał o tym znać swoim kolegom z zespołu, kiedy był czymś zaaferowany, nie potrafił ukryć swojego zaciekawiania. W tej sprawie współpracował z profilerką Izą Rawską, która próbowała być jego niejako kompasem zachowania się w ogólnie przyjętym społeczeństwie.
Z kolei komisarz Adam Lorenz znajdował się na przymusowym urlopie po tym, jak pobił swojego sąsiada. Sęk w tym, iż wiedział o poturbowanym coś, co sprawiłoby z miejsca, że każdy od razu by go rozgrzeszył, a nawet pogratulował mu celnego uderzenia. Z konieczności przyglądał się pracy Corsettiego i Rawskiej z boku, ale po czasie – mając szerszy ogląd sytuacji – zaczął dostrzegać coś, czego tamta dwójka nie widziała….
„Potwory” to dobra książka. Największy plus należy się autorce, Annie Potyrze, za wprowadzenie do fabuły dwóch męskich, mocnych postaci. Zazwyczaj w thrillerach czy kryminałach jest jedna główna postać stróża prawa, która dominuje całą opowieść. Tutaj rola ta rozkłada się na dwóch mężczyzn i genialnie się to sprawdza; Corsetti jest bardziej sarkastyczny, obojętny na ludzkie emocje, Lorenz z kolei jest spostrzegawczy i bardzo inteligentny. Trudno byłoby wszystkie ich cechy umieścić w jednej postaci w taki sposób, by było to realistyczne. Pomiędzy nimi jest jeszcze cicha i subtelna Iza, z którą łatwo może utożsamić się czytelnik, co też jest ogromnym plusem, pomagającym odebrać książkę w sposób bardziej emocjonalny, osobisty.
A emocji w fabule nie brakuje; wątki dotyczące sprawy prowadzącej przez Corsettiego i ataku Lorenza na sąsiada w końcu pokrywają się, stanowiąc klucz do odkrycia zabójcy Magdaleny. Tło całej sprawy jest brutalne i niestety opisuje zjawisko, które w społeczeństwie istnieje od zawsze, ale które często stanowi wstydliwy sekret ofiar i niemy triumf oprawców. W książce Anny Potyry brak jest nieskazitelnie pozytywnych bohaterów; każdy z nich ma swoje przewinienia, swoje winy na sumieniu i to czytelnik ma sam ocenić, które zbrodnie są wybaczalne, a które powinny zostać potępione. Autorka stawia swoich odbiorców w sytuacji, gdy muszą oni odpowiedzieć sobie na pytanie: czy istnieje usprawiedliwienie dla ukrycia zabójstwa? I zestawia je z taką historią, która sprawia, że odpowiedź ta jest niezwykle trudna, bo oparta przede wszystkim na emocjach i krzywdach tych najbardziej niewinnych.
Książka jest bardzo szczegółowa, dynamiczna, wielowątkowa, a mimo to nie czuć natłoku informacji czy przesadności opisów miejsc i ludzi. Wszystko jest świetnie wyważone, opowieść nie jest przegadana, pomimo że w niektórych miejscach Potyra dała czytelnikom spokojniejsze momenty, pozwalając im na możliwość zrelaksowania się przed kolejną napiętą sceną. I to właśnie sposób narracji i pomysł na rozpoczęcie, rozwinięcie i zakończenie fabuły stanowiły największe zalety „Potworów”. Jeżeli miałabym wskazać słabsze momenty, to musiałabym zamilknąć, ponieważ takich w mojej ocenie nie było. To czterysta stron literackiej uczy z zadowalającym zakończeniem.