Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Pięć Stawów Dom Bez Adresu

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Pięć Stawów Dom Bez Adresu | Autor: Beata Sabała Zielińska

Wybierz opinię:

MB

Dla jednych miejsce docelowe, dla drugich dopiero baza do wyjść w góry. Każdego zaś tzw. Piątka urzeka swoim położeniem, bo jest ono bez dwóch zdań bajkowe. Zimą można wręcz odnieść wrażenie, że jest się w dolinie Muminków. Trudno nie docenić owych walorów lokalizacyjnych, które dodatkowo mitologizują to miejsce. Sięgając po książkę niełatwo było mi odeprzeć od siebie potrzebę doświadczenia tego, że jest to schronisko jeszcze bardziej urokliwe, niż znam je ze spędzonego tam czasu. I doświadczanie Doliny Pięciu Stawów w sposób, w jaki przygotowała Autorka uważam za obiektywnie udane. Miejsca tworzą ludzie – podążając za tym sloganem za zdecydowany atut należy uznać to, że sercem książki jest człowiek (czy to będzie rodzina Krzeptowskich, czy TOPRowcy, czy górołazy). Wspólnota, serdeczność relacji, historie schroniskowe, tradycje przekazywane z rodziców na dzieci, szacunek do gór – wszystko to znajdziemy w historii, którą snuje przed nami Autorka.

 

Są fragmenty, z którymi nie zgadzam się całkowicie; ale nie bez znaczenia jest fakt, że mam kompletnie inną optykę od włodarzy schroniska. Nie mierzę się z aspektami logistyczno-technicznymi. Korzystam z efektów ich pracy, a to są zupełnie nieprzekładalne percepcje. Dla mnie Tatry to miejsce jesienno-zimowych eskapad, tym samym nie doświadczam przeładowania szlaków, bo zimą ludzi jest po prostu mniej. Mimo to, nie widzę niczego złego w tym, że w górach jest dużo ludzi (‘ad vocem’ do str. 210). Wolę ich w górach niż przed telewizorami – to zawsze punkt startowy do zdrowszego społeczeństwa. Nie widzę również niczego złego w tym, że zaczynają od zrobienia sobie selfie – żyjemy w czasach zawładniętych przez elektronikę, zmieniają się formy komunikacji. I chociaż jestem mocno analogowa i sama cierpię (a równocześnie korzystam) z powodu masowej cyfryzacji, robienie zdjęć zawsze było czymś naturalnym. Zmieniło się po prostu oprzyrządowanie do ich pstrykania. Osobną kwestią jest jakość tych turystów. Ich przypadkowość może napawać niepokojem, zwłaszcza, gdy w grę wchodzi brak rozwagi i szacunku do gór. A to przejawia się tak w nieprzygotowaniu sprawnościowo-wydolnościowym, w brakach sprzętowych, w zbyt ambitnych próbach przejść. Zapominamy, że w górach mierzymy się z surowym sędzią – siłami natury. Weryfikują one górskich gości bez żadnej taryfy ulgowej. Warto kilka razy wziąć to pod rozwagę, zanim zawołamy innych o pomoc. Również czym innym jest to, po co ludzie w te góry idą. Jedni – fakt, i tego nie lubię – tylko po zdjęcie… inni szukają czegoś więcej. Doświadczanie gór to przeżycie nieopisywalne… próba opowiedzenia o tym zawsze sprowadzi się do jakiegoś banału, truizmu. Ale te dywagacje bardziej odwołują się do analiz nad współczesnym człowiekiem, niż zazębiają z samą książką. Wróćmy zatem na tory recenzji.

 

Książka jest wieloaspektowa. Bo jest tu i o gospodarzach schroniska, rodzinie Krzeptowskich, jest także o stałych gościach i grupach tzw. rotacyjnych, jest o poszczególnych miejscach w schronisku. Nie czarujmy się – wieczorem schronisko rozkwita w zawieranie znajomości, popijanie grzańca i głośne rozmowy. Staje się tyglem relacji, a, że z gór można wynieść znajomości na lata – jestem na to najlepszym przykładem. Z gór przywiozłam Męża, z gór mam kilka sympatycznych znajomości i wiele radosnych wspomnień. Szereg z nich kotwiczy właśnie w Piątce. I o analogicznych historiach jest właśnie ta książka. Jest o życiu Piątki i w Piątce. O pracy w schronisku, o górach, o ludziach. Wszystkie opowieści osnute wokół powyższych kwestii są napisane językiem żywym, wolnym od przegadania, ale bardzo plastycznym. W ostatecznym rozrachunku książka ta pokazała mi przede wszystkim jak ewoluuje schronisko. Pierwsze istotniejsze zmiany odczuwalne dla mnie jako turystki, to rearanżacja części barowej… pamiętam starą ladę i do dziś nijak nie mogę polubić nowej jej wersji. Ale książka ta pokazuje zmiany dużo bardziej znaczące, które zaszły w schronisku. Zwłaszcza z perspektywy gospodarzy, którzy muszą tych strudzonych przybyszy „oporządzić” – napoić, dać nocleg. Ta książka jest kompletna. Oddaje magię Doliny Pięciu Stawów, pozwala doznać tego miejsca na nowo, inaczej – zupełnie.

 

Oczywiście są i zdjęcia – plus za ich jakość.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial