Kozel
-
To jest książka, co do której zmieniałam zdanie kilkakrotnie w czasie lektury. Na samym początku spodziewałam się raczej klasycznego, choć mrocznego kryminału. Dość szybko zdałam jednak sobie sprawę, że jestem w błędzie i to w ogóle nie ten gatunek. Najpierw mi się podobało, później nie, a później znowu tak. Skąd taka sinusoida w przypadku „Sekretu antykwariusza”?
Całość zaczyna się dość sztampowo: w pewnym antykwariacie pojawia się śledczy, który chce spisać zeznania gospodarza tego miejsca na temat zgłoszonego zaginięcia jego przybranej córki. Sama rozmowa zdecydowanie nie jest standardowym dialogiem prowadzonym w tego typu okolicznościach. Szybko orientujemy się, że sytuacja, w którą nas wrzucono, jest nierealna, bo dokładnie taka ma być. Antykwariusz zaś to postać jeszcze bardziej tajemnicza niż jego zakurzone księgozbiory.
Rozczarowany poczuje się zapewne ten, kto spodziewał się tradycyjnego kryminału, u Pawła Jaszczuka bowiem nic nie jest tradycyjne. Zawód odczuje także ten, kto liczył na wiarygodność i mam wrażenie, że realizm wcale nie był celem autora. Sposób przedstawiania określonych sytuacji wpada miejscami w groteskę, miejscami w oniryzm, czasami aspiruje nawet do Kafkowskiego świata. Przykładem może być często przywoływana w recenzjach jedna z pierwszych scen wiejskiego samosądu. Zauważyłam, że sporo osób uważa ją za źle skonstruowaną. A co, jeśli powiem, że moim zdaniem od początku miała być odbiciem z krzywego zwierciadła i absurdem? Wskazują na to wypowiedzi mieszkańców, apelujące choćby, by gapie nie zachowywali się jak bydło z miasta. Klimat tworzą właśnie te wypowiedzi, których w żaden sposób nie można wyjaśnić logicznym uzasadnieniem.
Owszem, mamy w „Sekrecie antykwariusza” studium psychologiczne głównego bohatera, ale trudno do tego wszystkiego przyłożyć miarę codziennego świata. Piotr Stocki z jednej strony jest psychopatą, z drugiej – człowiekiem o ogromnej erudycji. Jego życie wewnętrzne z pewnością jest bogate i niesztampowe, jeśli więc otworzymy się na pewną dawkę rzeczy nie z tego świata, możemy poczuć się usatysfakcjonowani. Akcja jest wartka i mroczna. Nie brakuje zwyrodnialstwa, wulgarności i brutalnych scen, ale również uważam, że w tym przypadku dokładnie tak powinno być. Zdecydowanie na polskim rynku brakuje książek tego typu, dlatego też być może do takiego obrazowania czytelnik nie jest przyzwyczajony. U jednych wywoła to zachwyt, u innych poczucie zniesmaczenia. Stanowisk pośrednich raczej w tym przypadku nie będzie.Nieco większy problem mam z językiem, którego używa autor oraz ze zgodnością faktów w świecie przedstawionym. Pomimo dość lekkiego sposobu snucia opowieści autor nie ustrzegł się, niestety, błędów. Nie zgadzają się też opisy wydarzeń, jak choćby utraty cnoty przez głównego bohatera. Tych nieścisłości nie da się w żaden sposób wyjaśnić od strony psychologicznej. Szkoda, gdyż niewątpliwie te potknięcia wpływają na odbiór całości, a u samego Jaszczuka widać dość dobry warsztat. Miałam jedynie wrażenie, że pisarz dążył do stworzenia polskiej wersji „American Psycho”, a ostatecznie tych rozpoczętych wątków, dokonanych zbrodni i niedopowiedzeń było, jak na mój gust, trochę za dużo.
Z pewnością „Sekret antykwariusza” nie jest książką dla każdego. Jeśli ktoś poszukuje klasycznego kryminału z tradycyjnie poprowadzoną intrygą na pewno poczuje się oszukany. Miłośnicy powieści z odrobiną groteski, oniryzmu oraz horroru z pewnością jednak poczują się usatysfakcjonowani pisarstwem Jaszczuka. Takim właśnie czytelnikom w szczególności go polecam.