Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Afrykańskie Korzenie UFO

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 3 votes
Polecam: 100% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Afrykańskie Korzenie UFO | Autor: Anthony Joseph

Wybierz opinię:

Julia Panicz

Karaiby. Co pierwsze przychodzi nam do głowy po usłyszeniu tego słowa? Poza kultową serią filmową z Johnnym Deppem. Wyobrażamy sobie gęste, ciepłe powietrze, niemal oblepiające nasze ciało. Czujemy słońce, które strasząc z wysoka rozpala każdy człon naszego ciała. Widzimy piękne plaże z białym, miękkim piaskiem, otulającym nasze bose stopy. Widzimy ocean, przybierający niemalże hipnotyzujące barwy niewyobrażalnego błękitu. Podnosimy wzrok ku niebieskiemu sklepieniu rozświetlonemu przez żarzące się słońce, na szczęście przed jego dotykiem chronią nas palmowe liście. Obraz większości z nas znany jedynie z systemowych tapet Windowsa czy nękających nas na stronach internetowych reklam biur podróży. „Afrykańskie Korzenie UFO” Anthony’ego Josepha to zupełnie inny wizerunek rajskich wysp z Oceanu Atlantyckiego, chociaż niejednokrotnie czaruje czytelnika i wzbudza dziwną chęć rzucenia wszystkiego i ucieczki do Trynidadu.

 

Anthony Joseph to pochodzący właśnie z Port of Spain w Trynidadzie poeta i pisarz. Dotychczas wydał 7 utworów, w tym 4 tomy poezji i 3 książki. Znalazł się w ścisłym gronie czarnoskórych i azjatyckich autorów, którzy mieli znaczący wkład w powstawanie współczesnej literatury angielskiej na liście stworzonej przez One and Arts Council England. Do swoich literackich inspiracji, wyciągniętych głównie z dzieciństwa spędzonego z dziadkami, zalicza muzykę calypso, surrealizm, jazz czy elementy wierzeń kościoła baptystów.
To wszystko widać w jego debiutanckiej powieści. Wydane w listopadzie 2006 roku „Afrykańskie Korzenie UFO”, śmiało można rzec, kompletnie zmieniły sposób postrzegania afrofuturystycznej literatury. To tyle z podstawowych faktów. Prawdę mówiąc, uproszczenie tej książki jedynie do powieści może być wręcz obrazą, ponieważ wykracza ona poza wszelkie znane nam granice i definicje ograniczające powieści. Nie jest to po prostu książka o Trynidadzie, jest to raczej międzywymiarowa podróż przez różne style i gatunki, wchodząca w głąb naszego umysłu i fundująca nam psychodeliczną przejażdżkę po rollercoasterze. Nic więc dziwnego, że zaraz po publikacji została doceniona przez świat literacki i okrzyknięta „przyszłym klasykiem fikcji” przez Kamau Brathwaite’a, Lintona Kwesi Johnsona i Lauri Rameya. Natomiast Ali Alizadeh na fali zachwytów nad utworem Josepha, nazwał go „zarówno wiernym spadkobiercą, jak i angostycznym buntownikiem, czarnym poetą nawiedzonym przez przeszłość Afryki, jak i dwujęzycznym postmodernistą, rozbawionym możliwościami przyszłości”. Opisy te okazują się niesamowicie trafne kiedy zaczynamy się powoli zagłębiać w treść.

 

Bierzemy niewielką książkę do ręki. Patrzymy na okładkę autorstwa Michaliny Mosurek, wciągająca nas w magiczny taniec barw i otwieramy zapewne z dozą niepokoju, ale i z ogromną ciekawością pierwszą stronę tej międzystylowej hybrydy. Dla mnie zawsze przeczytanie tych kilku początkowych wersów definiuje lekturę, dlatego to właśnie uczucie niepewności i ekscytacji towarzyszy kiedy zaczynam czytać. Na szczęście Anthony Joseph wie jak rozkochać w sobie czytelnika, porywając go już pierwszym zdaniem i to dosłownie. Razem z anonimowym bohaterem „wskakujemy w biały, muślinowy skafander, trzaskamy włosy Syriuszowym woskiem i wciskamy gaz do dechy”, odjeżdżamy w astralną przejażdżkę po orbicie dzięki „antymatycznej Congo Pump”. Z początku może ciężko nam zrozumieć gdzie właściwie jesteśmy, ale pozwalamy autorowi prowadzić się dalej.

 

Przedzieramy się przez oderwane od pisarskich konwenansów, niekiedy pozbawionych nawet podstawowych zasad stylistycznych teksty, przez wersy poetyckich wstawek i oszałamiające ilustracje wykonane przez infinite livez. Nie powstrzymuje nas nawet spotkanie z Joe Zabójcą, chociaż Joseph próbuje nas odstraszyć, ostrzegając: „Joe Sam był tak wredny, że nawet sumy goliły wąsy, płynąc na jego spotkanie”. Tak, przechodząc przez dwadzieścia cztery części, różne fragmenty czasoprzestrzeni, docieramy zasmuceni do końca.
Ostrzec muszę, że nie jest to koniecznie książka dla każdego, a przynajmniej nie każdy pewnie weźmie ją ze sklepowej półki. Może przytłaczać swoją trochę egzotyczną a trochę po prostu szaloną formą. Nie ma jednak wątpliwości, że jest to na rynku wydawniczym pozycja wyjątkowa, pozwalająca nam zatopić się w karaibskim klimacie z innej strony niż stockowe obrazki z białym piaskiem i wielkimi palmami. Gdzieś między wierszami znajdziemy dźwięki funku czy reggae, wymieszane z „terkotem gumowych pałek o blachę”, poczujemy rapsodię zapachów docierających do nas z tych mniej lub bardziej eksperymentalnych i szokujących opisów dań. Podsumowując, jest to książka na pewno inna niż te, które znamy i czytamy na co dzień, ale niemniej jednak warta uwagi, chociażby z ciekawości.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial