Wanda Rajska
-
„Przegrane losy” to połączenie prawdziwych miejsc i autentycznej, znanej nam dobrze historii z bohaterami i wydarzeniami, które mogłyby mieć miejsce w tych okolicznościach i najprawdopodobniej wydarzyły się po wielokroć, może tylko pod innymi nazwiskami, a różniąc się od faktów zaledwie w szczegółach. Jednak nie losy ludzkie, rzeczywiście w dużej mierze, jak mówi tytuł - przegrane, stanowią w mojej ocenie główną wartość tej pozycji.
Akcja książki rozpoczyna się w maju 1945 roku. Młody kapitan Lucjan Goszczyc nie bez przeszkód dociera do przygranicznej miejscowości na Ziemiach Odzyskanych. Przybywa do Reichenau, przemianowanego naprędce na Rychwałd, by pomóc w nadzorowaniu napływu polskiej ludności i organizacji życia na nowych terenach. Kapitan korzystając z nadanych mu uprawnień z dużą energią zabiera się do pracy. Rusza w teren i ze szczerym zaangażowaniem poznaje okolice, a także ich dotychczasowych mieszkańców – niemiecką ludność, wciąż obecną, bo do deportacji zostało jeszcze kilka tygodni. Wraz z nim poznajemy przedziwną miejscowość – niby wieś, a pełną fabryk, zakładów przemysłowych z kopalnią i elektrownią na czele, świetnie zorganizowaną i o bogatej infrastrukturze. Kapitan poznaje historię Reichenau i usilnie myśli, jak wykorzystać zastane dobra z korzyścią dla odradzającego się państwa polskiego. Tymczasem ze wschodu na zachód Polski uciekają przed mackami nowej władzy dwaj wysoce wyszkoleni żołnierze Armii Krajowej, zwinnie wymykając się depczącym im po piętach agentom NKWD. Ratunku upatrują w ucieczce do Niemiec. Losy głównych bohaterów opowieści przetną się w naszej przygranicznej miejscowości.
Wróćmy tutaj do samego Reichenau, bo to przecież dzisiejsza Bogatynia, miasto i gmina na trójstyku granicy polsko – czesko – niemieckiej! Nazwa Rychwałd bowiem utrzymała się tylko przez dwa lata po wojnie. Jako mieszkanka Bogatyni nie mogłam sobie odmówić lektury „Przegranych losów” i muszę stwierdzić, że autorzy zafundowali mi prawdziwą podróż w przeszłość. Myślę też, że przedstawienie miasta, jego niemieckiej historii, a potem polskich początków i oddanie atmosfery tamtych czasów było głównym zamysłem i celem powstania książki. Zwiedzamy zatem zakłady przemysłowe lokalnego przedsiębiorcy Preibischa, który z zawzięciem inwestował w rozwój tej małej wtedy wioski, jedziemy wąskotorówką, po której dziś zostały już tylko fragmenty torów, przyglądamy się charakterystycznej, drewnianej zabudowie przysłupowej i budynkom z żółtej przemysłowej cegły w czasach ich świetności. Podziwiamy park i wille Preibischa. Odwiedzamy sąsiednie wioski, chociażby Bad Oppelsdorf – ówczesny kurort nazywany Saskimi Cieplicami. To wszystko dla mieszkańca Bogatyni zainteresowanego jej losami musi być prawdziwą gratką! Dla mnie było! I słówko jeszcze o wycinku polskiej historii. Z wielką ciekawością czytałam o procesie migracji ludności polskiej ze wschodu na zachód, o organizacji tego wielkiego przedsięwzięcia, o meldowaniu się ludzi, przydziale mieszkań, organizacji wyżywienia, poszukiwaniu fachowców do pracy, szykowaniu zakładów czy szkół do podjęcia działalności. Nabrało to wszystko realnych kształtów.
Na tle barwnych i sugestywnych opisów tamtych czasów oraz ciekawych faktów historycznych słabiej wypada główny wątek fabularny. Akcja gna zbyt szybko, opisywana jest dość powierzchownie, forma przypomina bardziej scenariusz filmowy (a byłby to świetny film!) niż typową powieść. Poza opisami miejsc i historii miasta, następującymi błyskawicznie po sobie wydarzeniami i pośpiesznymi dialogami nie pozostaje miejsca na wiele więcej. Brakuje warstwy psychologicznej, emocji, trochę czasu na niezwykle przecież dramatyczne przeżycia wewnętrzne bohaterów. Dla takich walorów z chęcią pogodziłabym się z większą objętością książki. Trudno, świadoma jednak jestem, że losy postaci miały być tylko klamrą spajającą prawdziwych głównych bohaterów – Bogatynię i jej historię.
Mimo wszystko książka i tak budzi swoiste refleksje - nad losem ludzi w dramatycznych chwilach historii. Autor, co cenne, powstrzymał się od kreowania czarno – białych postaci i mówienia nam, co dobre, a co złe. Negatywne z założenia postacie po wojennej zawierusze marzą, jak wszyscy inni, o normalnym życiu. Chcą znaleźć swoje miejsce na ziemi, pracę i odrobinę uczucia. Ci natomiast, których chcielibyśmy uważać za bohaterów, szokują nas swoją bezwzględnością i brutalnością, choć może w imię prawdy i sprawiedliwości. Cała masa pomniejszych postaci dźwiga na barkach najróżniejsze traumy – doświadczyli przemocy, straty, głodu, śmierci bliskich, a mimo to usilnie chcą podnieść się z niedoli, budować swój świat na nowo i cieszyć się życiem.
Myślę, że książkę śmiało można polecić mieszkańcom Bogatyni i okolic, a także ogólnie miłośnikom historii. Oni bez wątpienia docenią to, co w niej najwartościowsze. Całej uczty dopełni jeszcze dodatek zamieszczony na końcu książki – zbiór informacji będący prawdziwym kompendium wiedzy o dawnej i współczesnej Bogatyni. Życzę takiej książki każdej wsi i każdemu miasteczku!
Ew
-
Bogatynia to miasto znajdujące się w południowo-zachodniej Polsce, leżące na dawnych Ziemiach Łużyckich. Za czasów II wojny światowej należało do Niemiec (znane pod nazwą niem. Reichenau, czyli w tłumaczeniu Rychwałd), lecz po jej zakończeniu przeszła w posiadanie Polski, ponieważ należała do terenu Ziemi Odzyskanych. Przegrane losy to książka napisana przez Wojciecha F. J. Kulawskiego oraz Elżbietę Plewicką-Mrygoń, łącząca historyczne początki Bogatyni z wątkiem sensacyjno-kryminalnym.
Powieść rozpoczyna się podróżą kapitana Lucjana Goszyca do Rychwałdu, który otrzymał od nowych władz rozkaz ponownego zorganizowania życia na tamtejszych ziemiach. Po zakończeniu wojny zmieniły się granice Polski, potrzeba więc zapełnić domy, szkoły czy urzędy Polakami, a ostałych Niemców wysiedlić. Kiedy kapitan wreszcie trafia do miejscowości, doznaje lekkiego szoku, bowiem okazuje się, że Rychwałd w niczym nie przypomina rzekomej wsi widniejącej na dokumentach. Dobrze rozwinięty przemysł energetyczny, włókienniczy, kolejowy oraz wydobycie węgla brunatnego to zaledwie garstka tego, co może zaoferować. Pytanie brzmi, czy nowa władza będzie w stanie w stu procentach docenić predyspozycje, jakie daje zaawansowane zróżnicowanie gospodarczo-administracyjne Rychwałdu?
Kapitan poznaje wiele ciekawych osób, powoli i skrupulatnie odkrywając kolejne tajemnice dawnego Reichenau. Rodzą się nowe przyjaźnie, zawady, a nawet romanse mogące zaowocować w coś bardziej stałego.
W międzyczasie do Krakowa przybywa Andrzej Zawada będący poszukiwanym listem gończym przestępcą wojennym. Wraz z kompanem Damianem Juszczykiem dokonują morderstwa, a później próbują uciekać jak najdalej się da. Najlepiej na zachód Polski. Ich tropem podąża NKWD, którzy zrobią wszystko, byle ich odnaleźć i zabić. Co łączy tych groźnych przestępców z powoli budującym się życiem społecznym w Rychwałdzie? Czy wszystkie tajemnice wyjdą na jaw, a skrywane tożsamości ujrzą światło dzienne?
Przegrane losy to książka, którą nie do końca wiem, jak ocenić. Z jednej strony zawiera wiele różnorodnych ciekawostek historycznych dotyczących miejscowości bogatyńskich, popartych dokumentami czy opowieściami przekazywanymi z pokolenia na pokolenia. Z pewnością wielu pasjonatów będzie ukontentowanych tym sporym kompendium wiedzy.
Nie rozumiem jednak zamysłu połączenia suchych faktów z wątkiem sensacyjnym, jaki w moich oczach wypadł naprawdę słabo. Kompletnie nie udało mi się wciągnąć w opisywaną historię. To była ciężka, nieco nudna i bardzo chaotyczna przeprawa. Dialogom brakowało typowych dla powieści opisów, przez co momentami nie wiedziałam, kto z kim rozmawia. W przypadku dwóch bohaterów łatwo było się domyślić, ale kiedy ich przybywało, pojawiał się spory problem.Muszę przyznać, że akcja pędziła na łeb na szyję, co w ostatecznym rozrachunku nie wypadło zbyt pozytywnie. Zdarzały się sytuacje, że na jednej stronie bohater znajdował się w trzech różnych miejscach (nie teleportował się, po prostu przeskakiwano z jednej miejscowości do drugiej bez żadnych opisów). Odbierało to frajdę z czytania i nie pozwalało dostatecznie wciągnąć się w fabułę czy zżyć z bohaterami.
W Przegranych losach przegrał jedynie wątek sensacyjny. Jeśli chodzi o historyczny, muszę przyznać, że dowiedziałam się bardzo wielu interesujących faktów. Autorzy ciekawie oprowadzali po ulicach Rychwałdu, opowiadając za pomocą mieszkających tam Niemców historie fabryk, ich właścicieli czy pierwotnych założeń. Dowiedziałam się o powodzi, o granicach czy o bogactwie terenu. Doskonałym pomysłem było dołączenie na koniec książki zdjęć (czarno-białe fotografie dodawały klimatu) czy innych dodatków dotyczących np. wysiedlenia Niemców lub opisujących konkretne przemysły.
Podsumowując, książka jest średnia. Autorzy bardzo dobrze poradzili sobie z historią i według mnie to na niej powinni się skupić. Zamysł połączenia rzeczywistości z fikcją był dobry, jednak nie do końca wypalił. Polecam wyłącznie chętnym poznać początki Bogatyni, strukturę mieściny, administrację lub gospodarkę.
Uleczkaa38
-
Jednym z najbardziej intrygujących okresów w historii naszego kraju jest bez wątpienia czas pierwszych, powojennych miesięcy przełomu roku 1945/46. To właśnie wtedy nadszedł czas odbudowy kraju, podnoszenia się z gruzu, ale też i walki z wszechobecnym chaosem, przestępczością i niesprawiedliwością, jaka opanowała wówczas "polski dziki zachód". Dlatego też z tym większą przyjemnością i ciekawością sięgam po książki, które opowiadają o tamtym czasie - tak na polu naukowej rozprawy, jak i literackiej powieści. I właśnie w ten drugi nurt wpisuje się powieść Wojciecha F. Kulawskiego i Elżbiety Plewickiej-Mrygoń pt. "Przegrane losy", która ukazała się nakładem Warszawskiej Firmy Wydawniczej.
Wiosna, 1945 roku. Do małej, poniemieckiej miejscowości Reichenau - obecnie Rychwald, zostaje oddelegowany kapitan Lucjan Goszyc. Jego zadaniem jest zaprowadzenie porządku i prawa w tej miejscowości, która swoim dogodnym położeniem w obrębie pograniczna Niemiec i Czech, przyciąga ogromne rzesze ludzi. Na miejscu bardzo szybko okaże się, że kapitan Goszyc będzie musiał zmierzyć się również z grasującymi bandami, rozmaitymi oszustami i kanciarzami, pozostałą ludnością niemiecką, jak i żołnierzami wciąż obecnej i nieokiełznanej Armii Czerwonej. Co więcej, przyjdzie mu podjąć się również pewnego skomplikowanego śledztwa, które może zadecydować o losie i życiu wielu osób...
Książka ta stanowi sobą interesujące, niezwykle klimatyczne i w mej ocenie udane połączenie sensacyjno-przygodowej powieści z historyczną relacją o wydarzeniach na terenie obecnej Bogatyni i okolic. To z jednej strony sensacja, kryminał i wojenna przygoda, z drugiej zaś autentyczny pomnik historii tamtych czasów i tego regionu, co z pewnością nadaje tej książce niezwykle ważnej nuty realizmu. Przede wszystkim jest to jednak barwna, dynamiczna oraz zaskakująca swoim scenariuszem wydarzeń opowieść o powojennym chaosie i ludziach, którzy musieli się z nim zmierzyć, by zacząć w ten sposób zwyczajne, lepsze życie...
Fabuła książka skupia się przede wszystkim na losach głównego bohatera - Lucjana Goszyca, który po przybyciu Rychwaldu musi nie tylko odnaleźć się w tej dla niego nowej rzeczywistości, ale i zmierzyć z całą masą problemów. Jednocześnie wątek ten łączy się z losami pozostałych bohaterów z drugiego planu, którzy dzielą się na tych, co pragną zwykłego i spokojnego życia, jak i na tych, którzy skrywają mroczne sekrety i czyny, jakich się dopuścili. Znajdziemy tu przygodę, sceny walki, kryminalne śledztwo, jak i też dramatyczne ludzkie losy, które wiążą się z cierpieniem, krzywdą i wielką niesprawiedliwością.
Największą zaletą tej książki jest w mej ocenie to, że zarówno jej fabularne, jak i historyczne oblicze, przedstawiają się bardzo udanie i intrygująco. Nie da się ukryć, że to jednak sensacyjny, kryminalny i wojenny wątek budzi w nas największe emocje i ekscytację, aczkolwiek nie mniej ciekawym jest sam obraz ówczesnej Polski na przykładzie powojennych dziejów Bogatyni i jej okolic. Naturalnie, największe emocje wzbudzi on w mieszkańcach tych terenów, co jest w pełni zrozumiałe..., aczkolwiek historia i kultura tego regionu jest tak barwną, że zainteresuje ona również i czytelników z innych części naszego kraju. Ważne w tym względzie jest to, że autorzy zadbali tu tym samym o fabularną jakość, jak i też rzetelny obraz historii, co z pewnością warto docenić.
Lektura powieści "Przegrane losy" dostarcza nam wielu wrażeń i emocji, wywołując tak ekscytację, chwile współczucia dla bohaterów, jak i też uśmiech, który wiąże się czasami z humorem, ale znacznie częściej z pięknym spojrzeniem na ludzkie dobro, które odgrywa w tej historii bardzo ważną rolę. To piękna książka, która w mej ocenie zachwyci wszystkich miłośników relacji o powojennym chaosie w naszej ojczyźnie, ale też i fanów wartkiej akcji, wielkiej przygody i inteligentnej intrygi na polu sensacji. Polecam - naprawdę warto!
Comments