Aneta Grabowska
-
To nie było moje pierwsze spotkanie z twórczością Elaine N. Aron, której publikacje przybliżają mi w sposób dość przystępny tematykę wysokiej wrażliwości. Wcześniej czytałam to, co napisała o wysoko wrażliwych dzieciach, teraz przyszła pora, by zmierzyć się z tematem wysoko wrażliwych rodziców, czyli osób już dorosłych.
Wysoka wrażliwość u osób w różnych grupach wiekowych to od jakiegoś czasu kwestia, która dość mocno mnie zajmuje. Czytam między innymi publikacje tej autorki, która sama jest taką osobą, a więc zakładam, że wie, o czym pisze. Podchodząc do lektury tej książki, wiedziałam już mniej więcej, czego się spodziewać. Mając porównanie z jej książką o wysoko wrażliwych dzieciach, muszę stwierdzić, że tamta była dla mnie ciekawsza, bardziej odkrywcza, ale zapewne nie bez znaczenia był fakt, że wtedy to była dla mnie tematyka nowa, niewiele wiedziałam, więc wszystko, co przeczytałam, wydawało mi się interesujące i warte uwagi. To nie tak, że tutaj takich rzeczy nie było, po prostu część z nich była mi już znana, stąd takie wrażenie.
Dzięki publikacji "Wysoko wrażliwi rodzice" dowiecie się, czym ta wysoka wrażliwość tak naprawdę jest, będziecie zresztą mogli wykonać test, jeśli macie wątpliwości, czy zaliczacie się do tego grona osób. Chociaż myślę, że gdy już zgłębicie temat, mało w was będzie wątpliwości, zapewne od razu to poznacie.
Elaine N. Aron jako osoba wysoko wrażliwa i wysoko wrażliwa mama podchodzi do czytelników, którzy - jak zakładam - nie sięgnęli po jej publikację przypadkowo, z dużą dawką empatii i zrozumienia. Czasami miałam wręcz wrażenie, że przedstawiona przez nią wizja tego, jak powinna wyglądać pomoc osobie wysoko wrażliwej, jest wręcz utopijna i w niewielu przypadkach możliwa do zrealizowania. Być może to kwestia tego, że sama podjęłam się wielu zadań - zawodowo i hobbystycznie, co jednak (w co wierzę) wpływa na mój rozwój jako człowieka i pracownika - ale trudno mi było wyobrazić sobie na przykład sytuację, w której niepracujący rodzic odprowadza dziecko do przedszkola, a następnie oddaje się odpoczynkowi, podczas gdy dom sprząta wynajęta pomoc domowa. Możliwe, że to także kwestia mentalności, w której zostaliśmy wychowani. Wiem, jak ważne w życiu każdego człowieka - nie tylko osób wysoko wrażliwych - są chwile przeznaczone na relaks i uzupełnienie poziomu energii. Wiem to, a jednak często o tym zapominam w odniesieniu do siebie. Dlatego cieszę się, że sięgnęłam po tę książkę. Bo podczas czytania uświadamiałam sobie, że to jest okej, że chcę po prostu chwilę poczytać albo posłuchać muzyki, że to ważna potrzeba, bo pozwoli naładować baterie. Co prawda dobijały się do mnie myśli, że w tym samym czasie mogłabym zrobić coś innego i tym samym odhaczyć to z listy rzeczy do wykonania, ale nie poddałam się im i po prostu odpoczywałam. To było dobre uczucie, budujące, bo pokazujące, że wzięłam pod uwagę także swoje potrzeby, a nie tylko potrzeby innych.
Żeby nie było - to nie jest tak, że bałwochwalczo podchodzę do wszystkiego, co napisała autorka. Nie w tym rzecz. Jej książki pozwoliły mi zgłębić tematykę wysokiej wrażliwości, ale nie wszystkie sposoby radzenia sobie z nadmiarem bodźców zaproponowane przez Elaine N. Aron są dla mnie akceptowalne. Nie o to zresztą w tej książce chodzi. Dla mnie jej głównym założeniem (poza wyjaśnieniem, czym jest wysoka wrażliwość) jest ukazanie, jak odmiennie WW może wyglądać u każdego człowieka, bo znajdziemy tu relacje wielu rodziców, oraz postulat, by nie wstydzić się prosić o pomoc, kiedy jej potrzebujemy. To autorce zdecydowanie się udało.