Katarzyna Lisowska
-
Patrząc na Wydawnictwo – Mamiko – publikacja od razu stwarza nadzieję. Wydawnictwo jest kierowane bardzo dobrze, przez ludzi, którzy znają się na rzeczy. Apolonia Maliszewska posiada dobry zmysł poetycki. Tomik ukazał się w 2019 roku. To nie jest poezja elitarna, to jest język nawet nie codzienności. Zawiera prostą grę słów.
żyję na niby,
a tępe dzidy,
myślą że jestem
taki prawdziwy,
nie jestem taki,
jestem leniwy,
lekko szurnięty,
i nieszczęśliwyMożemy tu odczytać małą litanię antyconot – autora? Uosabia się on ze swoją poezją, daje temu czytelny wyraz. Chciałoby się napisać, że autor oferuje nam zestaw swoich negatywnych cech, ale jak czytamy choćby daną wyliczankę – przechodzimy od oceny skrajnie negatywnej do – na końcu – nawet współczucia. Ale czy ono nie ma szerszego wymiaru? Czy tomik nie jest o tym jak czujemy się, jak nam jest w XXI wieku? Manifest nieszczęśliwości? Manifest to słowo nadużyte, jak poezja wysoka. Choć się wzbraniam, jednak ten język z pozoru nieambitny – wyraża mimo wszystko egzystencjalną prawdę i powinniśmy to docenić. Razi nas w oczy, ale język jest komunikatywny, nie prowokuje nas, zdaje się nie ambitny. Jednak oddaje stan człowieka naszej epoki. To jest jakiś dekadentyzm, jakiś czas przejściowy, trudny, igramy sobie z nim trochę i sobą, zdobywamy się na dystans z trudem, a jednak jesteśmy w centrum bólu, którego tak chcielibyśmy się wyzbyć… Spojrzenie z boku daje możliwość diagnozy i powzięcia porób wyjścia z sytuacji.
Autor porusza tematy ważne, choć prozą życia trąci – traktuje o chwiejnym sumieniu. A może sednem sztuki dziś powinno być, jaka nas uleczy – odwołanie się do tego, jacy jesteśmy. Na pozór byle jakość, bez wielu chwil namysłu, kreacji wizerunku – szczerość – czy nie jest wartością? Jeśli oddaje fakty o nas, a tak jest – to potrzebna nam jest taka diagnoza, forma wyrazu, traktując siebie w nawiasie. Potrzebne jest wyjście z kreacji słów, ukazanie siebie w prawdzie. To duża wartość, gdy umiemy się przyznać do ludzkiego wymiaru siebie (tego, co czujemy), bo wszędzie chcemy ogłaszać sukces i perfekcyjność. Te wiersze nie niosą abstrakcyjnej nadziei, nie silą się na pocieszanie na siłę. Zawierają aprobatę nas – jacy jesteśmy. Niemniej jest to sarkazm.
„Umęczony dzień dogasa” – czy taki nie jest wiek XXI? Pierwsza powoła jest taka, jesteśmy umęczeni, nie czujemy się dobrze, dlaczego to kryć? Zbudowaliśmy sobie świat i relacje, które niszczą nas. Potrzebujemy popatrzeć na to wszystko, jakie jest. Tak czyni autor.
Można dopatrzeć się i uroku w wierszach autora:Byłem
Byłem artystą, byłem gapiem,
widziałem ludzi, na świata atrapie.
Pisałem wiersze, byłem żebrakiem,
byłem tuż obok i byłem ptakiem,
byłem nie sobą, byłem łajdakiem,
byłem Ci bogiem, a będę robakiem.Kim byliśmy wcześniej? Autor z prostych symboli w zasadzie nie buduje, a tworzy skojarzeniami metafory, jakie są bardzo subtelne. W tym „łajdactwie” i spowiedzi jest dobro, i z pierwszej nonszalancji, którą można odebrać z tomiku – doszliśmy do zrównania swojego życia, siebie z robakiem. Chcieliśmy bardzo ewoluować, zmienić się, ulepszyć, upiększyć, a zeszliśmy nie na psy, tylko w świat mniejszy. I uznanie tego, że są w nas małości jest drogą do siły i budowania relacji w świecie, które nie zahaczą znowu o tendencje do uważania się za nadczłowieka, który ma prawo decydować, jakie życie jest warte życia, a jakie nie…
Comments