Kozel
-
Na wstępie muszę zaznaczyć, że absolutnie nie jestem zaskoczona tym, jak doskonale czyta się tę książkę. Prawdę mówiąc, dokładnie takiego efektu się spodziewałam, gdyż już jakiś czas temu w moje ręce wpadła „Znikająca łyżeczka. Dziwne opowieści chemicznej treści” Sama Keana z tej samej serii wydawnictwa Feeria. Tam była chemia, tu jest matematyka… Niewielka to różnica, gdyż mam nieodparte wrażenie, że takimi książkami wytłumaczyć można wszystko – nawet najtrudniejsze zagadnienia, nad którym łamali sobie głowy wielcy tego świata.
Znałam więc serię. Nie znałam autora. Tymczasem okazuje się, że Mickaël Launay, francuski matematyk dał się poznać szerokiej publiczności za sprawą swojego kanału na YouTube, na którym od pewnego już czasu popularyzuje naukę. Jest także autorem książki „Pi razy drzwi, czyli dziwne przypadki matematyki” poświęconej historii matematyki. „Teoria parasola” kontynuuje ton tamtej publikacji: w żartobliwej, przystępnej i bardzo atrakcyjnej formie zabiera czytelnika w podróż śladami cyfr, wzorów i schematów, prezentując jak zmiana punktu widzenia może wywrócić do góry cały dotychczasowy dorobek nauki.
Gdybym miała określić idealnego czytelnika „Teorii parasola”, powiedziałabym, że jest to książka… dla wszystkich. Jej lektura sprawi przyjemność dorosłym, licealistom, a nawet młodszym uczniom. Poziom zaawansowania nie ma znaczenia, gdyż autor każdą matematyczną kwestię wyjaśnia „łopatologicznie”, przekładając ją na proste, codzienne zjawiska i łatwe do zwizualizowania sytuacje. Teorię względności zrozumiemy na przykładzie pociągu, a kwestię przestrzeni dzięki sześcianowi, który wcale nie jest sześcianem. Launay zabierze nas do supermarketu, posadzi w kokpicie pilota albo poprosi o nazwanie podstawowych kolorów z palety barw.
Gdyby szkolne podręczniki pisano tak, jak napisana jest „Teoria parasola”, prawdopodobnie uczniowie nie tylko lepiej rozumieliby złożone zagadnienia z dziedziny królowej nauk, ale także z przyjemnością pogłębiali tę wiedzę. Mickael Launey udowadnia, że matematyka nie jest zestawem wzorów i tabel, ale nadal żywym narzędziem kluczowym do zrozumienia otaczającego nas świata. Matematyka jest wszędzie: rządzi ziemią, wodą, kosmosem. Decyduje o tym, jak układane są towary w supermarketach i którą drogą wracamy do domu z pracy. Sięgamy z autorem także w przeszłość: do świata starożytnych Greków, pod jabłonkę Newtona i amerykańskich astronautów planujących pierwsze podboje kosmosu. Launey pokazuje, w jaki sposób matematyka może zmodyfikować nasze postrzeganie świata, jeśli tylko zaczniemy zauważać jej prawidłowości. Warto dodać, że Launay nie jest bezkrytyczny: potrafi dać wyraz swojemu sceptycyzmowi względem niektórych naukowych formuł.
Wszystko, o czym napisałam wyżej jest bardzo ważne. Jednak najważniejszą zaletą „Teorii parasola” jest język. Nie mam porównania z kanałem YouTube autora, także dlatego, że nie znam języka francuskiego, nie ulega jednak wątpliwości, że ma on fascynujący, przystępny i gawędziarski ton. Niezależnie od tego, czy tematem rozdziału są podstawy geometrii, z którymi każdy z nas zetknął się w szkole, czy bardzo abstrakcyjne zbiory nieskończone i kosmiczne wojaże, Launay każdą kwestię przekłada na życie codzienne i bardzo namacalne, skonkretyzowane przykłady. Właśnie to sprawia, że czytelnik nie gubi się w zawiłościach, które przecież gdzieś tam są… Tyle, że przy takim sposobie pisania kompletnie ich nie dostrzegamy. Podążamy za opowieścią autora, by – po dotarciu na metę – stawać się bogatszymi o zrozumienie zasad rządzących nie tylko nauką, ale i naszą codziennością. Jeśli wyjaśniać i popularyzować naukę, to dokładnie w taki sposób.