Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Listopad

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 3 votes
Postacie: 100% - 3 votes
Styl: 100% - 3 votes
Klimat: 100% - 3 votes
Okładka: 100% - 3 votes
Polecam: 100% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Listopad | Autor: A. J. Kuchmister

Wybierz opinię:

Lukardis

Im dalej jako ludzkość zagłębiamy się w cyfrowym lesie, tym częściej pojawia się pragnienie, by wrócić do tego realnego. Nawet nocne mary i świat pełen przerażających stworzeń w dawnych opowieściach potrafi kusić, bo chociaż wówczas las kojarzył się bardziej z zagrożeniem niż z miejscem ukojenia dla zbolałej duszy, było w tym coś dużo bardziej prawdziwego. Nic więc dziwnego, że ten klimat dawnych mitów i lokalnych społeczności potrafił zafascynować również A.J.Kuchmister, która uczyniła z tego punkt wyjścia do swojego zbioru opowiadań, poszukujących prawdy na przestrzeni dziejów. Szkoda tylko, że pomimo ewidentnego drygu do gawęd, ten debiut powinien zostać w zamkniętych ścianach baru.

 

Zacznijmy jednak od początku, czyli samego konceptu. Listopad sam w sobie już kojarzy się z ludowością, obrzędami pogrzebowymi, wspominkami o zmarłych. I rzeczywiście, tego mierzenia się z „drugą stroną” jest dużo w treści opowiadań, co wyraża się nie tylko w folkowej ornamentyce w rodzaju rozmaitych postaci duchów, ale też samej esencji. Ciekawym elementem jest też oderwanie się od kojarzonych z ludowymi opowieściami czasów przeszłych, albo raczej nieograniczanie się do nich – chociaż rzeczywiście zaczynamy od historii tchnących zapachem leśnej gęstwiny, im dalej w zbiór, tym bardziej współczesna staje się konwencja, zahaczając w tej wędrówce też o czasy transformacji. Faktem jest jednak, że bardzo łatwo przeoczyć „uwspółcześnianie się” opowiadań – co z jednej strony można poczytać na korzyść autorki,uznając jej zdolność do wykreowania rzeczywistości poza prostymi kategoriami czasu i przestrzeni, ale z drugiej pokazuje też pewną nieudolność, zwłaszcza widoczną w ostatnim opowiadaniu, „Horyzont”, już zupełnie współczesnym. Zachowanie bohaterów nie ma nic wspólnego z zachowaniem prawdziwych ludzi, pokazuje zupełne niezrozumienie epoki cyfrowej i budzi co najwyżej zażenowanie.

 

Przychylałabym się do tej drugiej interpretacji również z innego powodu – pomimo tego, że ogólny klimat rzeczywiście jest całkiem dobrze wyczuwalny (chociaż do Andrusa Kivirakha, autora „Człowieka, który znał mowę węży” się nie umywa), nie ma tu zupełnie lokalności. Co chwila pojawiają się nazwy niewielkich wsi, które zwiastują prowincjonalny nastrój, jednak fakt faktem, że opowidanie, którego fragment dzieje się w Mołdawii jest zupełnie nieodróżnialne od tego, co dzieje się w Polsce. Przedstawiane miejsca, którym jest poświęcone trochę opisów, nie różnią się od siebie i z jednakową szybkością potrafią zanikać w pamięci. To raczej niekorzystna cecha jak na coś, co chlubi się swoim ludowym charakterem.

 

Kolejnym problemem pisarskim pani A.J.Kuchmister jest nieumiejętność komponowania w sposób sprawdzający się w opowiadaniach. Widać pomysł stojący za każdym, ale stoi on jakby obok samej chęci napisania. Koncept nie potrafi utrzymać w ryzach opisów. Jednocześnie krótka forma rozgrzesza autorkę z powoływania do życia dość płaskich i jednowymiarowych postaci, przez co nawet chwytliwe pod względem swojej idei kawałki potrafią wywołać pewien rodzaj zawodu. Trzeba jednak pochwalić za umiejętność tworzenia miniaturek – historie takie jak „Diabeł”, „Pieta” czy „Cmentarna Ballada” mimo swojej niewielkiej objętości potrafią zapaść w pamięć, niczym strzała trafiając prosto w cel od początku do końca. Krótkie szkice o umieraniu, ale przedstawione z taką inwencją, że nie da się ich łatwo zapomnieć. Niestety, cała reszta już się rozmywa, chociaż warto przyznać jeszcze wyróżnienie „Boszorkanom” - podzielonej na dwie narracje i dwie epoki historii o zielarce, z niewielkim węgierskim (ponownie, mało charakternym) akcentem.

 

Styl autorki można uznać za udany, jednak podczas czytania nie mogłam odeprzeć wrażenia sztuczności. Stylizowana polszczyzna nigdy nie przekonywała, raziła w zestawieniu z bardziej współczesną konstrukcją zdań i fabuły. Można to porównać do barokowych ornamentów, które, choć niewątpliwie piękne, w nadmiarze i złocie mogą wywołać obrzydzenie.
Krótko mówiąc, „Listopad” miał szansę na bycie pozycją naprawdę wyjątkową. Niestety, chociaż rzeczywiście ma parę elementów pozytywnie wyróżniających, wady sprawiają, że nie da się tego polubić inaczej niż na zasadzie „na bezrybiu i rak ryba”. Polskiego Kivirakha nadal nie mamy.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial