Limba Pies Pasterski | Autor: Barbara GawrylukAgnieszka Dymek

Po książki dla dzieci - zresztą nie tylko dla nich - w których głównym bohaterem jest pies, sięgam bardzo chętnie, bo sama uwielbiam psy, uważam, że naprawdę są wiernymi przyjaciółmi ludzi i w wielu opisywanych historiach wcale nie ma przesady - psy są wierne, kochane, ufne, pomocne i za dobroć potrafią odwdzięczyć się miłością.
Nie znałam wcześniej tej serii Wydawnictwa Zielona Sowa, choć sporo już o niej słyszałam - były to raczej pozytywne opinie. Postanowiłam wyrobić sobie własną i sięgnąć po najnowszą część - o psie pasterskim o imieniu Limba.

Ogólnie pomysł jest taki, że autorka w każdej części przybliża zawody, które mogą wykonywać psy. Limba pomaga przy wypasie owiec, pilnując ich i strzegąc przed niebezpieczeństwem, bo i takie może pojawić się w górach. Historia jest ciekawa, wdzięczna, umiarkowanej długości. Tym, co zdecydowanie zasługuje na uwagę, jest typowo góralskie słownictwo - nie w całej opowieści, ale wpleciono w nią również regionalne słowa, nie zawsze proste, nawet dla mnie, osoby dorosłej, część wyrazów była nowa. W zrozumieniu tekstu pomogą wyjaśnione trudne słowa - dzięki takiemu ujęciu tematu młodzi czytelnicy rozwijają dodatkowo swój zasób słownictwa, a to duża zaleta. Bo poszerzać zakres używanych słów można w każdym wieku, nie tylko maluchy uczą się mówić :)

A zalet ta niepozorna książeczka ma całkiem sporo - poza tematyką, jej ujęciem i rozwojem słownictwa na pewno są to ilustracje. Bardzo miłe dla oka, kolorowe i na tyle duże, na ile pozwala format publikacji, bo ten jest raczej niewielki. Ale może to dobrze, bo dzięki temu książka jest poręczna i można ją wszędzie zabrać ze sobą - na spacer, w podróż, w kolejkę do lekarza. Zmieści się nawet do torebki. Urzeka zwłaszcza obraz samego Limby - widać, że to wierny i przyjazny psiak. Następna zaleta to cena. Zerknęłam do sieci i książeczki z serii "Pies na medal" można nabyć już za kilka złotych, więc jeśli spodoba się jedna, nie jest problemem kolekcjonowanie pozostałych. Całkiem możliwe, że u nas tak właśnie zrobimy, bo córce spodobał się Limba i jego przygody, choć ma dopiero nieco ponad trzy lata. Oczywiście nie wszystkie słowa były zrozumiałe, bo to raczej książka dla trochę starszych dzieci, ale ja także dowiedziałam się z niej czegoś nowego. Zresztą nie pierwszy raz - lubię te chwile, gdy dowiaduję się rzeczy, o których nie miałam pojęcia, z książek dla młodych czytelników. Nie wyrzucam sobie wtedy niewiedzy, po prostu cieszę się, że miałam okazję dowiedzieć się czegoś nowego w tak przyjemny sposób - podczas wspólnego czytania z własnym dzieckiem. Tutaj padło akurat na góralskie słownictwo.

"Limba. Pies pasterski" to już dziesiąty tom serii "Pies na medal". Przyznaję, że sama jestem ciekawa pozostałych dziewięciu zawodów, w których czworonogi pomagają ludziom. Na kilka pewnie bym wpadła, ale aż dziesięć? Nie wiem, chyba nie mam aż tylu pomysłów, więc chętnie przyjrzę się pozostałym częściom.

Polecam zatem tę konkretną część, niemniej zakładam, że pozostałe tomy są podobnie skonstruowane, a więc w moim odczuciu warte uwagi, bo poza samą przyjemnością płynącą z czytania posiadają także walory edukacyjne, a to dobre połączenie.