Agata Kot
-
Kaye ma szesnaście lat i życie nauczyło ją jednego: musi zawsze sobie poradzić, bo nikt nie wyciągnie do niej pomocnej dłoni. Dziewczyna razem ze swoją matką, wieczną nastolatką w dorosłym ciele, i jej kapelą rockową, jeździ od miasta do miasta, nie zagrzewając nigdzie miejsca na dłużej. Nie zna swojego ojca i jest przekonana, że i sama matka nie do końca wie, kim on był. Ot, Kaye stała się konsekwencją jednej z wielu imprez, aż nazbyt zakrapianej alkoholem.
Przez pewne wydarzenie obie kobiety muszą wrócić do swojego rodzinnego domu, gdzie niepodzielne rządy należą do babci Kaye, kobieta apodyktyczna i zmęczona frywolnością córki i wnuczki. Zresztą, nie ma co się jej dziwić – starsza z pań przez całe dnie przesiaduje na fotelu z drinkiem w ręku, młodsza zaś markuje wyjścia do szkoły, wagarując dzień w dzień. Matka nie ma żadnego wpływu na córkę, a co gorsza- wcale nie chciałaby go mieć.
Pewnego wieczora, główna bohaterka spotyka na swojej drodze niezwykłą postać, pięknego mężczyznę z przybitym strzałą ciałem. Zamiast zadzwonić po pomoc, pomaga mu, wkraczając na drogę pradawnej magii i czarów. I nie jest tym nawet specjalnie zdziwiona, ponieważ już jako mała dziewczynka często komunikowała się z dwoma elfami i nie uważała tego za coś specjalnie dziwnego. I w tym momencie poczułam już pierwszy zgrzyt, bo kto nie zareagowałby szokiem i niedowierzaniem, na czary odbywające się na jego oczach? Kyle była w tym wszystkim zbyt nienaturalna, niewzruszona.
"Zła królowa" to książka z gatunku fantastyki, dedykowana szczególnie młodym dziewczętom. Niestety, totalnie nie odnalazłam się w treści, która była dla mnie toporna i nudna. Świat ludzki nie współgrał ze światem elfów, brak było jakiegoś łącznika - którym teoretycznie powinna być główna bohaterka - który sprawiłby, że całość będzie miała harmonijne brzmienie. O wiele bardziej podobały mi się fragmenty opisujące świat magiczny, tam było przynajmniej czuć, że faktycznie autorka pisze o tym, o czym lubi pisać. Natomiast fragmenty o ludzkiej rzeczywistości były jak ciosane w kamieniu.
Pomimo, że nie jest to pierwsza książka autorki wydana w Polsce, to należy wziąć pod uwagę fakt, iż był to jej debiut. Po sukcesie poprzednich historii Holly Black postanowiono wydać i tę, która jest preludium do wszystkich dalszych cykli. Niestety, widać, że przy tej powieści Black dopiero stawiała swoje pierwsze piśmiennicze kroki. Jednak nawet biorąc ten fakt na poprawkę, nie mogę ocenić „Złej królowej” zbyt wysoko. Sam pomysł na fabułę nie był zły, a kilka lat temu był może i czymś świeżym w literaturze, jednak wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Książkę można było bardziej dopracować, wykreować główną bohaterkę nieco inaczej, dodać jej kilka pozytywnych cech, bo na ten moment jest wyrachowaną nastolatką, której nie da się zbytnio lubić. A elfy same w sobie, są istotami zamkniętymi i wyniosłymi i w efekcie w powieści zabrakło kogoś, kto byłby dla czytelnika postacią pozytywną, o której chciałoby się czytać.
Podsumowując, wiem, że Holly Black ma w Polsce dość spore grono fanów. Niestety, może ze względu na wiek, albo na oczekiwania, nie należę do tego grona. Pomysł na fabułę był w porządku, jednak zabrakło wyczucia lekkości i iskry magii w stylu.