Agata Kot
-
Czy Dobro i Zło zawsze łatwo jest rozróżnić? Czy zdarza się, że to, co uważamy za pewnik, za ostoję moralności i praworządności okazuje się zgniłym wnętrzem kryjącym się pod piękną fasadą? A zło tak naprawdę jest niesłusznie oskarżonym i skazanym na wygnanie pokrzywdzonym?
Podczas zwyczajnej, nudnej nocnej warty w mieście Atro, nagle znikąd zjawiają się demony - bestie mające na celu zabicie jak największej ilości osób, przy maksymalnym zadaniu bólu. Bo demony uwielbiają bawić się życiami słabszych. Chcą zadać jak najwięcej cierpnienia, doprowadzić ofiary do obłędu, sprawdzić, gdzie leży granica ich świadomości. Dla własnej przyjemności kilkoro z jeńców pozostawiają przy życiu i czynią z nich niewolników, uprzednio zmuszając ich do porzucenia człowieczeństwa. Ich atak jest o tyle niespodziewany, że dotąd stwory te żyły jedynie w sferze legend. Dlatego też, gdy jednej strażniczce udaje się uciec z miasta i powiadomić o wszystkim króla, ten nie daje na początku wiary jej słowom.
Trudno mu się dziwić; Veanie, czyli wspomnianej już stażniczce, daleko jest do spokojnej argumentacji i zamiast wyjaśnić co się wydarzyło, żąda jak najszybszych działań ze strony wojska. Na potwierdzenie swoich słów ma jedynie pierścień przywódcy, który ten dał jej przed śmiercią. W końcu władca Xer postanawia jej zaufać i zwołuje naradę. Okazuje się, że jedynym, który może uratować całą Ziemię przed demonami jest dawny zdrajca, który znajduje się w magicznym letargu.
Sceny w "Strażniku Tresaonu" są bardzo plastyczne. Czasami podczas lektury miałam wrażenie, że autor opisuje ze szczegółami zdjęcie, które ma przed oczyma, łącznie z omówieniem takich detali jak sylwetki bohaterów. Maciej Ruszel rysuje przed czytelnikiem niezwykły obraz królestwa Xer, które zostaje w brutalny sposób zrównane z ziemią. Nie brakuje tam scen przerażających; działaniom demonów ustępują wszystkie tortury znane ludzkości, a narrator z radością je opisuje. Czasami były one tak makabryczne i dosłowne, że czułam ciarki i autentyczny strach, że takie istoty mogą czaić się na skraju naszej rzeczywistości.
Fabuła książki jest bardzo doprecyzowana, a każde poszczególne działanie postaci było z pewnością kilkakrotnie przemyślane przez autora. Nie ma w powieści miejsca na spontaniczność i to jest największy atut "Strażnika Tresaonu" - głównie dlatego, że dzięki temu brak tam jest niedomówień czy nielogicznych rozwiązań. Książka Ruszela jest szczegółowa, miejscami może aż zanadto, ale rozumiem, że chciał on jak najmocniej wpleść czytelnika w wymyśloną przez siebie opowieść. Opisy miejsc, wspomniane już opisy walk czy samych bohaterów są mocną stroną „Strażnika…”. Cytaty wypadają przy nich nieco blado, ale nie są złe. Są poprawne, spełniają swoją rolę, chociaż troszkę brakowało mi przewrotności i humoru w wypowiedziach bohaterów. W taki sposób atmosfera, która w powieści jest mroczna i ciężka, zostałaby nieco rozładowana, ponieważ ponad pięćset stron historii o śmierci, brutalności i postaciach z innych światów, może nieco zważyć nastrój. I dlatego osobiście wypatrywałam jakiegoś śmieszka, błazna albo przynajmniej bohatera, który patrzyłby na wszystko z ironią i sarkazmem.
Pomimo, że fantastyka nie jest moim ulubionym gatunkiem literackim i sięgam po nią raczej okazjonalnie, to finalnie „Strażnikowi Tresaonu” muszę i chcę dać wysoką ocenę. Widać, że autor, Maciej Ruszel, włożył sporo pracy w stworzenie swojego fantastycznego świata. Tam wszystko jest przemyślane, poczynając od biegu uliczek w królestwie, na wyglądzie pobocznych bohaterów kończąc. Opowieść jest solidna, mroczna, wciągająca.