MarJadka
-
Akcja książki biegnie dwutorowo.
Szesnastoletnia Alice dowiaduje się, że ukochana babcia zapisała jej w spadku mieszkanie w Paryżu. Przylatuje wraz z rodzicami by je obejrzeć. Jak się okazało, apartament pozostawała zamknięty przez ponad siedemdziesiąt lat. Oglądając mieszkanie natrafiają na zdjęcia babci i jakiejś dziewczyny. „Na fotce sprzed szkoły pozowała wraz z babcią ubrana w podobny strój. Nie wydawała mi się znajoma, lecz miała ciemne oczy i ciemne kręcone włosy, tak jak ja, tyle, że była o wiele ładniejsza. (…) – Mamo – odezwałam się łagodnie – czy babcia wspominała, że miała siostrę? – Nie – odparła mama. – Wygląda na to, że o wielu rzeczach mi nie mówiła. Nie ulegało to jednak wątpliwości. Musiały być siostrami. (…) Z tyłu widniał podpis: Maman, Papa, Chloe et Adalyn, 1938. Chloe to było imię babci, co oznacza, że jej siostra musiała mieć na imię … Adalyn”.
Alice postanawia dowiedzieć się, dlaczego babcia nigdy nie wspomniała nawet, że ma siostrę, dlaczego zawsze zręcznie unikała tematów II Wojny Światowej, dlaczego nigdy nie wspomniała o tym, że ma to mieszkanie i dlaczego opuściła Paryż podczas okupacji hitlerowskiej Paryża. Kiedy przegląda rzeczy zostawione w mieszkaniu, natrafia na dziennik Adalyn pisany od 30 maja 1940 do 30 maja 1944 roku. Jest pisany po francusku, więc Alice postanawia go sobie przetłumaczyć za pomocą translatora Google`a. W kawiarni poznaje Paula, sympatycznego studenta projektowania graficznego, który w lecie pracuje w małej księgarni niedaleko kawiarni, w której się znajdują. Paul postanawia pomóc Alice odszukać ślady Adalyn.
Przeglądając dalej pozostawione w mieszkaniu różne papiery Alice natrafia na zdjęcie Adalyn, które dosłownie mrozi jej krew w żyłach. „To nie mogła być prawda. Nie rozumiałam tego. Nie chciałam zrozumieć. Na zdjęciu wyciętym z gazety Adalyn siedziała przy stole w otoczeniu wyglądającym na szykowną restaurację. Biały obrus, wytworne srebra stołowe. Towarzyszyło jej sześciu mężczyzn w mundurach … i każdy z nich miała na rękawie nazistowską opaskę. Co więcej ona sama sprawiała wrażenie doskonale bawiącej się w ich towarzystwie”. Alice czuje gniew, ale i czuje się pogubiona. Rozumie, że jeśli Adalyn była nazistowską kolaborantką to słusznie, że babcia wykreśliła ją ze swojego życia – ale dlaczego w takim razie zostawiła jej mieszkanie, w którym mogła odkryć Adalyn i jej życie? Alice czuje się całkiem pogubiona. Mimo to postanawia dalej oczytać i przetłumaczyć zapiski z dziennika Adalyn. „Życie jest takie dziwne. Właśnie myślisz, że coś zrozumiałaś, gdy uświadamiasz sobie, że wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane, niż mogłabyś sobie wyobrazić”.
Równocześnie co jakiś czas przenosimy się w przeszłość. Adalyn opowiada o swoim życiu w okupowanym Paryżu. Rodzi się w niej bunt i chęć zrobienia czegoś przeciwko nazistom. Zaczyna zrywać niemieckie plakaty. Któregoś razu spostrzega kogoś jeszcze. „Ktoś już tu był – chłopak. I robił coś z plakatami. Zastanawiałam się, czy nie powinnam chyłkiem wymknąć się z powrotem na ulicę, lecz on odsunął się od muru i zobaczyłam, że narysował kredą na twarzy Hitlera dziwny symbol. Krzyż, ale z dwiema poziomymi kreskami zamiast jednej. Serce mi podskoczyło. Koniecznie musiałam dowiedzieć się więcej”. W ten sposób Adalyn poznaje grupę Luca, z którą zaczyna działać w konspiracji. Niestety oznacza to również tajemnicę nie tylko przed rodzicami, ale i przed ukochaną ale porywczą w działaniach siostrą Chloe.
Przyznam się, że od pewnego momentu zaczęłam się domyślać jakie będzie wyjaśnienie dlaczego Adalyn znajduje się na zdjęciu z nazistami. To nie jedyna historia, która trzymała w napięciu niemalże do ostatniej kartki. Warto przeczytać „Dziewczynę z Paryża”, nie tylko po to by poznać kawałek historii i pochodzić po pięknym mieście, ale także by pomyśleć o tym, jak często rozmowa potrafi ułatwić rozwiązanie problemów międzyludzkich. I nie myślę tu o tamtych tragicznych czasach II Wojny Światowej.