Aneta Sawicka
-
"Są tajemnice, których dotykanie jest niebezpieczne nawet po kilkudziesięciu latach"
Ten cytat doskonale oddaje fabułę nowego kryminału Tatiany Polakowej. "Paląc za sobą mosty" to książka, której bohaterowie odkrywają ponure tajemnice sprzed lat, a przez to sami znajdują się w ogromnym niebezpieczeństwie. Zacznijmy jednak od początku.
Żanna to młoda Rosjanka, która mieszka i studiuje we Włoszech. Kobieta po śmierci swojej matki przed kilkoma laty zamieszkała z ojcem oraz jego nową żoną i córką, z którymi łączą ją całkiem dobre relacje. Pewnego dnia niespodziewanie ojciec Żanny zjawia się w Weronie i prosi córkę o spotkanie. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ojciec zachowuje się dziwnie i tajemniczo. Zabiera Żannę do antykwariatu, w którym spotyka się ze starym człowiekiem i wymienia z nim jakieś dokumenty. Żanna nie ma pojęcia o co w tym wszystkim chodzi, ale jej uwagę przykuwa wytatuowana swastyka u starego antykwariusza. Natomiast ojciec Żanny nie chce jej na razie nic wyjaśniać, jedynie przestrzega ją przed człowiekiem o nazwisku Von Lantz. Niestety jak się okazuje jest to ostatnie spotkanie Żanny z ojcem- kilka godzin później mężczyzna ginie zasztyletowany w starej weneckiej uliczce. Na domiar złego do pokoju hotelowego, w którym mieszka Żanna próbuje włamać się nieznajomy człowiek. Żanna cudem unika niebezpieczeństwa, ale utwierdza się w przekonaniu, że śmierć ojca nie była przypadkiem. Dziewczyna postanawia odkryć przyczynę, dla której go zamordowano i wyjeżdża do Rosji. Tam razem z macochą i przyrodnią siostrą musi zmierzyć się z kolejnymi niebezpieczeństwami. Sytuacja jest bardzo skomplikowana, giną kolejne osoby, nie wiadomo już kto jest wrogiem, a kto przyjacielem, nikt nie może czuć się bezpieczny. Jakie sekrety skrywał ojciec? Co z tym wszystkim ma wspólnego nieżyjąca już babcia dziewczyny? Żanna próbując rozwikłać zagadkę śmierci ojca przy okazji wpada na trop tajemnicy sprzed lat, sięgającej czasów II wojny światowej.
"Zbrodnia, humor i miłość w Wenecji" taki krótki opis możemy znaleźć na okładce książki. Zbrodnia owszem jest i to nawet nie jedna, a całkiem sporo. Humor? Szczerze mówiąc nie zauważyłam. Miłość owszem, ale nie w Wenecji, a w Rosji. W ogóle jeśli czytelnik spodziewa się akcji osadzonej we Włoszech to może się rozczarować- w Wenecji mamy jedynie początek wydarzeń, natomiast cała reszta ma miejsce w Rosji, co akurat dla mnie było dużym plusem.
"Paląc za sobą mosty" to książka, którą czytało mi się szybko, a jej akcja mnie wciągnęła. Czy jednak nazwałabym ją mistrzostwem? Zdecydowanie nie. Jest to kryminał raczej przeciętny, owszem ciekawy, ale na pewno nie taki, który wywołuje szybsze bicie serca i zapada w pamięć na długo. Bardzo podobało mi się tutaj odkrywanie tajemnicy sprzed lat, konkretnie z czasów drugiej wojny światowej, bo jest to tematyka bardzo ciekawa i poruszająca. Polubiłam też główną bohaterkę. Zabrakło mi jednak napięcia i emocji, których oczekuję po kryminałach. Jestem tym nieco zdziwiona, bo autorka określana jest mistrzynią w swoim fachu, jej kryminały są podobno bardzo popularne i doskonale łączą w sobie humor z wartką akcją. No cóż, po lekturze tejże książki nie stałam się jeszcze fanką autorki, ale być może sięgnę po inne tytuły, aby przekonać się w czym tkwi fenomen Tatiany Polakowej.