Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Jak Umieramy

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Jak Umieramy | Autor: Roland Schulz

Wybierz opinię:

Olcziks

Jak umieramy? Na to pytanie Roland Schulz postanowił odpowiedzieć w swojej najnowszej książce o identycznym tytule.

 

„Jak umieramy. Co powinniśmy wiedzieć o śmierci” to książka, która zaskoczyła mnie w każdym aspekcie, chociaż chyba najbardziej pod względem treści, czyli o czym po prostu jest. Biorąc do dłoni książkę, widzimy całkiem przyjemną, minimalistyczną okładkę – oprócz autora i tytułu, możemy zauważyć rysunek: ciało z widocznymi już niektórymi kośćmi, które rozpada się w pył. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, dlatego mogłam domniemywać jej treści po tytule – spodziewałam się książki popularnonaukowej, która wprowadzi nas w świat zwłok, rozkładu oraz ogólnie tego, co dzieje się z naszymi ciałami chwilę przed i po śmierci.

 

O jakże się zdziwiłam! Trudno mi nazwać to, czym faktycznie jest „Jak umierać…”. Roland Schulz wciela się w rolę wszystkowiedzącego i opowiada nam o tym, co dzieje się z ciałem i z psychiką człowieka, któremu śmierć depcze po piętach. Książka jest podzielona na trzy części, analogicznie do etapów… umierania: pierwszą częścią jest, a jakże, umieranie. Kolejną śmierć, a ostatnią – żałoba. Autor w każdej z nich porusza w zasadzie wszystkie aspekty, jakie tylko mogą przyjść do głowy. Czytając o umieraniu, Schulz nie porusza w zasadzie tematu stricte śmierci. W tej części przeczytamy o tym, jak osoba umierająca może się czuć, czego może oczekiwać, jak może się zachowywać, a przede wszystkim – że jej to wszystko wolno. Umierający zostali postawieni tu na piedestale i może wcale nie wydaje się to jakieś niespodziewane, jednak ten rozdział czytało mi się szczególnie… niemiło? Głównym zarzutem do autora jest to, że tylko umierającym wolno – wolno płakać, wolno krzyczeć, wolno być smutnym, wolno być załamanymi. Schulz podkreśla, że są to przywileje tylko i wyłącznie tych, których dościga śmierć. Ich bliscy, przyjaciele, znajomi nie mają do tego prawa, bo, tak tłumaczył autor, to nie jest ich czas. W dosyć nieprzyjemnym tonie tłumaczył również, że pocieszanie czy wspieranie na duchu umierającego jest nie na miejscu. Zabrania przeżywania śmierci razem z najbliższą ci osobą, co jest, w moim odczuciu, dosyć nieprzyjemne.

 

Będąc szczerą, ta książka mnie zmęczyła. Nie tyle tematyką, o ile sposobem pisania autora. I samą śmiercią, moją własną. Roland Schulz przygniótł mnie ogromem spraw, jakie, jego zdaniem, powinnam załatwić przed odejściem z tego świata. Teoretycznie może i ma rację, są pewne kwestie, o które każdy z nas powinien się zatroszczyć jeszcze w pełni sił witalnych, nie mniej teraz mam tylko nadzieję, że umrę niespodziewanie i ominie mnie obowiązek wybierania sobie trumny czy muzyki do pogrzebu, a nawet menu na stypie. W moim mniemaniu jest to trochę większa niż lekka przesada, Schulz z jakiegoś powodu rysuje śmierć czarniejszą niż należy. Zdaje się, że to był cel autora, ja go jednak po prostu nie rozumiem.

 

Trudno mi ocenić i polecić tę książkę – nie chcę przez to powiedzieć, że była zła, była po prostu inna. Faktycznie, nie kojarzę, aby na rynku była dostępna jakaś podobna pozycja do tej. Myślę, że to będzie dobra opcja dla kogoś, kto ma ochotę na dłuższe rozważanie, ale potrzebuje do tego jakiegoś zapalnika. Zdecydowanie nie jest to lekka książka na jeden wieczór, na tej treści należy się skupić.

Agata Kot

Ludzie boją się śmierci.

 

Nie rozmawiają o niej.

 

Co jest paradoksalne, bo śmierć czeka każdego z nas, bez względu na naszą rasę, nasze wyznanie, poglądy, kolor oczu, ulubiony smak jogurtu czy zamiłowanie do słodkiego.

 

Prędzej czy później wszyscy umrzemy.

 

Postęp w medycynie i złudne wrażenie, że jesteśmy panami swojego losu sprawił, że ten temat upchnęliśmy gdzieś na dnie naszej świadomości. Jeszcze kilkaset lat temu proces starzenia się i odchodzenia był czymś naturalnym; teraz się tego lękamy, uciekamy od tego tematu. Dlaczego? Co takiego zmieniło się w ludzkiej naturze, że zaczęliśmy ignorować tak oczywisty temat?

 

Roland Schulz w swojej książce „Jak umieramy. Co powinniśmy wiedzieć o śmierci” poruszył kontrowersyjny i trudny wątek ludzkiej egzystencji. Opisał jak wygląda umieranie człowieka – przy czym skupił się na procesie, który zaczyna się już kilka dni przed śmiercią, kiedy serce zaczyna zwalniać i przygotowywać się na rychły koniec, chociaż my sami jeszcze o tym nie wiemy. Omówił kwestie pochówku, rozmów z bliskimi (jeżeli ktoś jest nieuleczalnie chory i wie, że umrze), powolnego zaniku aktywności ciała, aż doszedł do momentu, gdy mózg zostaje zalany serotoniną, endorfinami i dopaminą. Te semiochemiczne substancje towarzyszyły człowiekowi przez całe życie: w momencie gdy się zakochiwał, gdy wygrywał mecz, gdy się wzruszał. I w ostatnich chwilach robią wszystko, by stłumić ból i wywołać coś na wzór radości, spokoju, satysfakcji.
Jak ostatni hołd ciała dla człowieka.

 

Statystycznie w ciągu sekundy umiera dwoje ludzi na Ziemi. To przerażające, jeżeliby się nad tym zastanowić. I jednocześnie naturalne. Oczywiście, śmierć kogoś bliskiego dotyka nas w sposób szczególny, wpędza nas w żałobę. Schulz opisuje to, co dzieje się z ciałem już po zgonie; jakie obowiązują przepisy sanitarne i prawne (przy czym opiera się on na prawie niemieckim). Porusza ważny i delikatny temat tego, czym są zwłoki, ponieważ nie są już ludźmi, ale nie są także rzeczą. To dziwny byt, tak bliski człowiekowi, a jednak całkowicie odrębny i niemający z funkcjonowaniem nic wspólnego. Zwłoki nie należą do nikogo – rodzina może o nich decydować tylko w ograniczonym zakresie, państwo także nie może samodzielnie nimi rozporządzać. Są niczyje, a jednocześnie wspólne. Autor przeprowadza nas przez czynności w domu pogrzebowym i na cmentarzu – opisuje wszystko z detalami, jak gdyby opowiadał nam tajemniczą historię.

 

W swoich opowieściach mężczyzna skupia się na trzech postaciach: starszej pani G., małym dziecku L. oraz młodym człowieku bez nazwiska. Fragmenty o martwym dziecku wywoływały we mnie najwięcej emocji, najtrudniej mi się je czytało. I to one najdłużej zostaną, niestety, w mojej pamięci. Łatwiej było mi się pogodzić z tym, co czytałam o pani G., ponieważ odeszła w podeszłym wieku i bardziej racjonalnie podchodziłam do jej śmierci. W przypadku kogoś bardzo młodego, ludzki mózg zaczyna się buntować, zaprzeczać rzeczywistości.

 

Nie jest to książka dla osób, które przesadnie analizują rzeczywistość, które łatwo się zasmucają i które boją się tematyki śmierci. Jest to pozycja dla tych, którzy chcą stawić jej czoła, przywitać się z nią – gdy nadejdzie czas – jak z przyjacielem, nie wrogiem. Schulz poprzez swoją pracę stara się nas oswoić z tą dziwną siłą, która wydziera nas światu. Tłumaczy zawiłości biologiczne, prawne i psychologiczne. Podchodzi do tematu racjonalnie, nie narzucając swoich emocji, bo tych jest i tak wiele z racji tematyki. Nie ocenia niczego, nie narzuca swoich osądów, po prostu opowiada.

 

I sama ta opowieść sprawia, że książka wywołuje lawinę emocji.

 

Wobec czegoś tak naturalnego.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial