Anena
-
Do sięgnięcia po powieść ,,Miłość na sprzedaż” skłoniły mnie wysokie oceny na portalu lubimy Czytać oraz przychylne opinie na blogach. Jednakże okazuje się, że nie zawsze wysokie noty są równoważne z walorami literackimi danej powieści i właśnie takie są moje przemyślenia dotyczące tej powieści.
Sarah to skromna studentka farmacji, która jest bardzo silnie emocjonalnie związana z babcią. Kiedy ta podupada na zdrowiu dziewczyna postanawia, że za wszelką cenę zdobędzie pieniądze potrzebne na jej leczenie i umieszczenie w dobrej klinice. Decyduje się na nietuzinkowy krok – zatrudnia się w luksusowej agencji towarzyskiej, co jest całkowicie sprzeczne z jej naturą i sposobem życia. Sarah przejdzie zatem przeszkolenie w zakresie tańca erotycznego, ale o dziwo liczba jej klientów okaże się stosunkowo niska.
Pierwszą moją myślą po przeczytaniu powieści było niedowierzanie. Bowiem jak to możliwe, żeby dziewczyna pruderyjna, stroniąca od ludzi i w dodatku dziewica zdecydowała się na zatrudnienie jako prostytutkaCzytając tę powieść miałam wrażenie deja vu. Fabuły erotyków są dość przewidywalne, ale ta książka naprawdę była podobna do innej, którą czytałam niedawno, a mianowicie do ,,Tańczącej w ogniu”. Tam również bohaterką była skromna dziewczyna, która aby uzbierać pieniądze na wymagającą stałej opieki schorowaną babcię, zatrudnia się w klubie nocnym, którego właściciel zwraca na nią uwagę i wprowadza w tajniki seksu. Jednakże tamtą powieść czytało mi się o wiele przyjemniej, gdyż jej autorka, Magdalena Mila, potrafiła przykuć moją uwagę interesującymi bohaterami i niebanalną fabułą. Niestety w przypadku książki Sandry Robins nie mogę powiedzieć o takim samym efekcie. Mimo, że akcja utworu toczy się dość szybko, a wręcz w zaskakująco zawrotnym tempie, zwłaszcza w końcowej partii, to jednak podobieństwa do innych powieści erotycznych niweczą starania autorki. Schematyczność i powtarzalność wątków oraz sposobów budowania postaci okazuje się w przypadku tej powieści „gwoździem do trumny”.
Niestety, mimo moich szczerych chęci, nie znalazłam w tej książce żadnych pozytywów. Bohaterowie okazali się dość nijacy, papierowi, pozbawieni głębi, a zwłaszcza główna bohaterka, jej postępowanie, decyzje i motywacje okazały się bardzo infantylne i nieprzemyślane. Zamiast twardo stąpającej po ziemi młodej kobiety widziałam nastolatkę, która postępuje zgodnie z kaprysem chwili i nie jest w stanie opanować emocji w sytuacji tego wymagającej. Również Borys nie zrobił na mnie wrażenia, a jego władczość i chęć traktowania Sarah jako własności nie miały żadnego logicznego umotywowania. Dość przychylnym okiem patrzyłam początkowo na Alexa, który był dla głównej bohaterki ostoją, synonimem normalności w sytuacji, w której się znalazła, ale potem autorka postanowiła zrobić z niego obsesyjnie zakochanego w Sarah psychola. W ten sposób pozbawiła mnie jedynej sensownie ukazanej postaci, co niestety odbiło się na moim jeszcze bardziej negatywnym postrzeganiu tej powieści. Również nieprzystające do całości wydaje mi się zakończenie, pisane jakby w pośpiechu, niedopracowane, pełne wielu zdarzeń, co stoi w opozycji do niejako statycznej i przewidywalnej całości.
Podsumowując, Sandra Robins ,,Miłość na sprzedaż” to raczej średnio udany debiut Sandry Robins. Książka zapowiadała się całkiem nieźle, ale niestety nie udało się autorce wywołać u mnie żadnych dreszczy podniecenia, a wręcz nieco mnie zdenerwowała tym, że musiałam poświecić jej czas, który mogłabym spędzić z inną powieścią. Co prawda książkę czyta się dość szybko, bo nie jest długa, ale i tak mnie znużyła. Mam jednak nadzieję, że pani Robins będzie rozwijać swój warsztat pisarski i kiedyś pozytywnie mnie zaskoczy :-)