Sosnowa Igiełka
-
Gdy pewien starszy pan, borykający się z trudami codzienności, poprzez stworzenie małego zeszytu, w którym apeluje o bycie autentycznym, wypowiada wojnę fałszom i przepuszczonej przez filtry rzeczywistości, nie ma chyba pojęcia na co się porywa. Zeszyt ten, pozostawiony w klimatycznej osiedlowej kawiarni, wywołuje bowiem szereg nieprzewidzianych zdarzeń. Czy warto mówić o sobie wyłącznie prawdę? Co można czuć i myśleć w dobie udawania, że wszystko jest takie kolorowe i do podziwiania, a problemy najlepiej wykasować klawiszem „backspace”? Ile wystarczy zrobić, by nakierować swoje życie na zupełnie inne tory? Gdyby zaszła taka potrzeba, by tematykę powieści „Cała prawda o miłości” Clare Pooley opisać czterema najbardziej adekwatnymi hasłami, byłyby to: anonimowość, poczucie samotności, pragnienie miłości i autentyczność. Jakże istotne problemy współczesnego człowieka!
Clare Pooley umiejscawia akcję swojej powieści wokół małej kawiarenki, miejsca, jak to się potocznie mówi „z duszą”. Przekazując zeszyt Juliana z rąk do rąk, tworzy cudowną komedię pomyłek i dobrych intencji przeradzających się w mniejsze i większe rewolucje. Autorka prowadzi czytelnika przez „Całą prawdę o miłości” z lekkością, pewną dozą ironicznego humoru, a poprzez zdradzanie myśli i uczuć kolejnych uczestników wydarzeń, pokazuje ile jest perspektyw patrzenia na tą samą chwilę. Jej opowieść jest pełna nadziei, ale potrafi również sprowadzić na ziemię. Daje do myślenia, a jednocześnie wzrusza. Jest również wielokrotnie zaskakująca: kiedy już ma się wrażenie, że wszystko ułożyło się zgodnie z oczekiwaniami bohaterów (i być może twoimi przewidywaniami), następuje radykalna zmiana zarządzeń losu. Właściwie dokładnie tak, jak w prawdziwym życiu.
Wśród postaci pierwszoplanowych wyłaniają się: Julian, czyli twórca całego zamieszania o nazwie „Projekt autentyczność”, malarz, ekstrawagancki i kontrowersyjny jak na staruszka, Monica- kobieta, która otwierając prywatną kawiarnię, zaryzykowała wszystko dla spełnienia swoich marzeń oraz Hazard- niezbyt pracowity wielbiciel przygodnego seksu i morza alkoholu. Co wspólnego mogą mieć ze sobą tak skrajne charaktery? Otóż to właśnie oni pierwsi wyznają prawdę o sobie w zielonym zeszycie Juliana. Jak się jednak można przekonać, zarówno prawda, jak i historia każdego człowieka jest o wiele bardziej skomplikowana niż się wydaje. Zanim nie poznamy kogoś dogłębnie, z całym bagażem przeżyć i doświadczeń, wiele rzeczy może być wyłącznie przypuszczeniem, czy założeniem, a punkt widzenia zależy od tego, kto obserwuje. Okazuje się również, że bycie autentycznym to niełatwe zadanie i może przynieść tyleż samo korzyści, co szkód. Julian, Monica i Hazard to nie wszyscy kluczowi i nietuzinkowi bohaterowie, których spotkać można w „Całej prawdzie o miłości”. Chociaż nie każdy został bardzo szczegółowo scharakteryzowany, jednak autorka sprawiła, że od wszystkich bije jakaś potężna energia, ciepło. To tacy ludzie, z którymi chciałoby się zaraz zaprzyjaźnić. Mimo że każdy z nich jest kompletnie inny. Perypetie bohaterów bawią, chwytają za serce i wciągają do kibicowania, by wszystko potoczyło się ku dobremu zakończeniu.
Muszę przyznać, że byłoby fantastycznie, gdyby „Projekt Autentyczność” zadziałał w rzeczywistości, nie tylko na kartach powieści Clare Pooley. To taka idea, którą od razu chciałoby się wprowadzić w życie. Niepozorny zeszyt, krążąc z rąk do rąk, zmienia świat osób, które postanowiły się do niego wpisać. Zmienia też mój świat, bo dzięki niemu mogę od nowa zobaczyć swoich bliskich i otoczenie, w którym przebywam na co dzień. Szczególnie cenię sobie książki, które są w stanie faktycznie popchnąć czytelnika do jakiejś zmiany lub chociażby gruntownego przemyślenia własnego postępowania, a „Cała prawda o miłości” jest właśnie takim drogowskazem.