Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Porachunki Osobiste

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Porachunki Osobiste | Autor: Leopold Tyrmand

Wybierz opinię:

Tomasz Niedziela

„Porachunki osobiste” to zbiór esejów Tyrmanda, które ukazały się w różnych emigracyjnych periodykach. Wiele z nich jest mocno aktualnych do dziś, część nawet jawi się jako trafne przewidywanie przyszłości, a przecież pisane były ponad 40 lat temu!

 

Na początku autor rozprawia się z urzędnikami-aparatczykami, dzięki którym przez lata nie wydawano mu paszportu (książek także!). Wielu obecnie czytającym musi się to jawić jako kompletny absurd. Po Europie podróżujemy tylko z dowodem osobistym, a na paszport (nowy) czekamy najwyżej 2 – 3 tygodnie i tak narzekając, że to długo. Nikt już nie pamięta czasów, kiedy paszport był jednym z najbardziej luksusowych dóbr. W końcu przecież udało się Tyrmandowi wyjechać z Polski. Okazało się, że na stałe.

 

Jego poglądy nawet na zachodzie trochę odbiegały od myśli lewicowego salonu, który starał się zdominować naukę i kulturę. Bardzo ciekawe są jego analizy dotyczące tego, w jaki sposób Żydzi zbudowali swoją potęgę w Stanach Zjednoczonych i dlaczego nam się to nie udało. Analizuje postępowanie Włochów, Irlandczyków, którzy w jakiś sposób zaznaczyli swoją odrębność, a jednocześnie wtopili się w amerykańskie społeczeństwo.

 

Swego czasu czytałem analizy (nie pamiętam już gdzie i kiedy, ale lat temu sporo), że Francja jest krajem, który potrafi asymilować przybyszy i czynić z nich Francuzów. Jakoś ostatnimi czasy niezbyt się to sprawdza. Model amerykański na tym tle jawi się jako w pełni udany eksperyment, gdzie przybysze z całego świata potrafili stworzyć nowe społeczeństwo i nadal potrafią asymilować przybyszy. Może nie w sposób doskonały, ale na pewno w miarę udany. Taką samą siłę miało kiedyś Cesarstwo Rzymskie. Nie mniej prawdopodobnie właśnie z tego powodu (asymilacji barbarzyńców) jednak upadło.

 

Bardzo dużo miejsca poświęca autor Polakom w Ameryce – i tym znanym i tym bezimiennym z dowcipów o Polakach. Dowcipy te bardzo często były toporne i obraźliwe, ale Tyrmand trafnie zauważa, że na przykład Grecy czy Litwini chętnie staliby się podmiotami tych dowcipów, byle tylko wykorzystać szansę zaistnienia w świadomości Ameryki. Stara zasada: nieważne jak mówią, dobrze czy źle, ważne, żeby nie przekręcali nazwiska. Jak wspomniałem to eseje sprzed lat, więc ówczesnymi przedstawicielami naszych rodaków w kulturze był detektyw Banaczek (kto pamięta ten serial?) i Bobby Vinton z piosenką „Moja droga ja Cię kocham”. Banaczek był piekielnie inteligentnym i oczytanym Polakiem, jego „polskie” dowcipy przechodziły do legendy!

 

Tyrmand co rusz zauważa, że idee Gramsciego są realizowane przez lewicę całego świata. Co powiedziałby obecnie, kiedy marsz przez instytucje został opanowany do perfekcji, a liberalno-lewicowe wychylenie w kulturze i nauce wydaje się być nie do opanowania. Śmiało chyba można powiedzieć, że jego raczej prawicowe poglądy, byłyby dla wielu jego admiratorów w kraju trudne do przełknięcia.

 

We wszystkich esejach Tyrmand jawi mi się jako człowiek szczerze zatroskany losem kraju i rodaków, jako człowiek, który stara się odnaleźć recepty na to, żeby przywrócić nam właściwą pozycję. Wskazuje na to, jak wielką rolę mogłaby odegrać w tym polonia i emigracja (bo bardzo rozróżnia te dwa pojęcia – polecam do przeczytania w książce) w tym dziele. Nie mniej jednak nikt zdaje się z tych rad nie korzystać, wszystko od lat zostaje po staremu. Znowu celnym przykładem stają się Żydzi, którzy w latach dwudziestych XX wieku byli postrzegani co najmniej niechętnie, a od tego czasu zbudowali tak wielki aparat propagandowo-historyczny, że zdołali zawłaszczyć narrację o historii XX wieku.

 

Tyrmand jest oburzony, kiedy na jakiejś konferencji ktoś próbował powiedzieć, że Polacy mogli pomagać w holokauście. Zaprotestowały wtedy wszystkie organizacje polonijne. A teraz? Jak wygląda ta sprawa obecnie? Drugi przykład: Tyrmand opisuje jak nowojorskiego wydawcę znany polski pisarz chce zainteresować powieścią o powstaniu warszawskim. Kiedy wydawca mówi, że tam nie ma ani słowa o Żydach, autor stwierdza, że to było ponad rok po likwidacji getta, wydawca traci całe zainteresowanie książką – po prostu temat jest mu obcy.

 

Wygląda na to, że coraz bardziej przegrywamy wojnę o pamięć. Dlatego tak ważne jest, żeby nie tylko czytać (bo warto!), ale i propagować nasze lektury.

Bnioff

Już sam tytuł tomu, zawierającego felietony i eseje Tyrmanda publikowane w emigracyjnej prasie, zapowiada lekturę smakowicie pikantną i bezkompromisową. Pisząc je bowiem autor „Złego” nie musiał już kluczyć w morzu metafor, by oszukać cenzurę, czy zwyczajnie obejść niechętnych mu partyjnych mocodawców, którzy decydowali w PRL o tym, kto może być drukowany, a kogo trzeba przytemperować lub zwyczajnie z obiegu literackiego eliminować. Kiedy więc w połowie lat ’60 udało się w końcu Tyrmandowi wyjechać z kraju (tak, to były czasy, że o paszport trzeba się było prosić i łasić czasem nawet długie lata, niejednokrotnie bezskutecznie), mógł w końcu dać upust tłumionym uczuciom i śmiało wylać to, co leżało mu na przysłowiowej wątrobie. I tak oto w 1967 roku w paryskiej Kulturze ukazał się obszerny tekst „Porachunki osobiste”, od którego zapożyczono, jakże słusznie, tytuł całego zbioru, który ukazał się właśnie dzięki fantastycznemu wydawnictwu MG.

 

W rzeczonym zbiorze dostajemy kilkanaście tekstów publikowanych na przestrzeni dwóch dekad, głownie we wspomnianej Kulturze oraz w Wiadomościach - polskim emigracyjnym tygodniku społeczno-kulturalnym wydawanym w latach 1946–1981 w Londynie oraz kilka tekstów wcześniej nie publikowanych w oficjalnym obiegu. Całość można z grubsza podzielić na dwa bloki tematyczne.

 

Pierwszy, to tytułowe porachunki z komunizmem i ludźmi w komunizmie. „Kogo nie interesuje ich prywatność – pisze Autor - lub razi wąskość ich perspektyw, niech dalej nie czyta, dalej mowa będzie o gnojeniu i z tego tylko wynikają moje uogólnienia i manie.” Cóż, szczere ostrzeżenie, ale też pokusa, o czym wspomniałem na wstępie, by rzucić się na intymną bezkompromisową, a znając autora „Życia towarzyskiego i uczuciowego” także pikantna rzecz. Przede wszystkim jednak, teksty te czytane dzisiaj są kapitalną lekcją historii, szczerym świadectwem tego, jak wyglądało życie, nie tylko przecież literatów, w gomułkowskich mrocznych czasach.

 

Wspomniani przez Tyrmanda ludzie z komunizmu to oczywiście nie tylko aparatczycy w rodzaju bohatera jednego z bardziej fascynujących i po mistrzowsku skonstruowanego eseju zatytułowanego „Fryzury Mieczysława Rakowskiego”. To także takie postaci jak nieodżałowany Marek Hłasko, Stefan Kisielewski czy Roman Bratny, które pojawiają się na kartach książki w tak nieoczywistych kontekstach i osobliwych sytuacjach, że mogą zaskoczyć i rozbawić nawet znawców ich biografii.

 

Drugi blok tematyczny to teksty, które głównie pojawiały się na łamach Wiadomości, a które starają się analizować bardzo szeroko dość przecież pojemne i niejednorodne pojęcie polskości. Pisane z perspektywy emigranta i będące głównie analizą Polonii, stanowią ciekawą obserwację tego, co w Polakach najwspanialsze w sensie narodowym. Z całą pewnością wspólnym mianownikiem musi być antykomunizm, który przecież uczynił wielu Polaków emigrantami właśnie, ale okazuje się, że rzecz jest dużo bardziej złożona i to, jak rozkłada ją na czynniki pierwsze autor „Cywilizacji komunizmu” jest wyjątkowo fascynujące. Warto przy tym zauważyć, że teksty te są wciąż aktualne, dziś nawet bardziej, niż jeszcze przed kilkoma dekadami. W czasach ideologicznych wojenek, „wstawania z kolan”, poszukiwania swojej tożsamości, którą można się odróżnić i z którą utożsamić, teksty zmieszczone w „Porachunkach osobistych” mogą być znakomitym źródłem inspiracji oraz argumentów, z którymi nie trzeba się przecież zgadzać, choć należy docenić ich bezwzględną uczciwość.

 

Omawiany zbiór to rzecz, której nie mogą sobie odpuścić wszyscy ci, którzy mieli wcześnie kontakt z tekstami Tyrmanda, ale radości obcowania z tą nieprzeciętną, wyjątkowo utalentowaną osobowością powinni też doświadczyć czytelnicy nie znający prozatorskiej twórczości ojca chrzestnego polskiego jazzu. Tekst tytułowego eseju byłby dla nich znakomitym wstępem do przygody z twórczością Tyrmanda, wspaniale bowiem nakreśla kontekst, w jakim powstawała.

Nikxxon

„Porachunki osobiste”, jak wprost sugeruje tytuł, są osobistą rozprawą autora z komunistyczną rzeczywistością, jej twórcami oraz wszystkimi tymi, którym przyszło w tej rzeczywistości żyć. Zbiór rozpoczyna się od tekstów traktujących o życiu Tyrmanda, choć tak naprawdę opowiadają one również o życiu wielu innych Polaków, na których komunizm również odcisnął piętno. Następnie autor przechodzi do szerszych rozważań, będących diagnozą sytuacji politycznej Polski, ewentualnych szans na jej odbudowanie i uniezależnienie oraz próbą zdefiniowania polskości. Niezależnie od głównej tematyki poszczególnych tekstów, każdy z nich nosi cechy charakterystyczne twórczości Tyrmanda – bezkompromisowość i ironiczny charakter wypowiedzi. W ramach zbioru wydano 16 tekstów, które na przestrzeni trzech dekad, czyli do lat 80. ukazywały się w pismach emigracyjnych i zagranicznych. Tyrmand współpracował wówczas z paryską „Kulturą” oraz „Wiadomościami”, zaś ostatni materiał ze zbioru został opublikowany w „Commentary”.

 

Pisarz zaprezentował się jako uważny obserwator życia społeczno-politycznego. Jego spostrzeżenia miały socjologiczny charakter i opierały się na długotrwałych obserwacjach środowiska. Ich efektem były m.in. rozprawy na temat polskiej drogi do niepodległości. W zbiorze zauważamy krytyczny stosunek autora do podejmowanych przez Polaków prób walki z komunizmem. Precyzyjnie punktuje on brak pomysłu, a jeszcze mocniej zwraca uwagę na ignorancję rodaków w stosunku do kultury. Leopold Tyrmand twierdził, że odnowa narodu i budowanie jego pozycji na świecie mogą się dokonać tylko dzięki świadomym działaniom – przede wszystkim w zakresie promocji polskich racji za pomocą kultury. To właśnie aktywności w jej dziedzinie mogą, zdaniem autora, zapewnić narodowi przetrwanie oraz istnienie w świadomości i pamięci świata. Stworzona przez Tyrmanda koncepcja jest niezwykle ciekawa i przestawiona w sposób pełny i logiczny. Jako dowód skuteczności postulowanego działania, podaje on Włochów oraz Żydów, którym oddało się odnaleźć swoje miejsce w Ameryce.

 

Na przestrzeni zbioru pisarz w sposób krytyczny patrzy na Polaków oraz ich pojmowanie polskości. Wystawia surową ocenę narodowej uczuciowości, która przesłania rodakom racjonalny ogląd. Z perspektywy czasu widzimy, że przez te kilkadziesiąt lat niewiele się zmieniło w zakresie mentalności, a narodowy mit wciąż jest żywy w społeczeństwie. Jednak Tyrmand krytykuje nie tylko zbiorowość, ale również konkretne jednostki związane z ustrojem komunistycznym. Punktuje je wprost, z nazwiska, opisując szczegółowo ich działalność i rozgrywki polityczne. Niezależnie od tego, czy znamy dobrze historię, z ciekawością czytamy szczegółowe wywody autora. Opowieści z czasów PRL-u mogą wydawać się dzisiaj abstrakcją choć tak naprawdę są obrazem czasów.

 

Nie jest to łatwa i relaksująca lektura, ale raczej nikt z taką myślą nie decyduje się na książki tego autora. Wobec tego z jakim nastawieniem sięgnąć po jego twórczość? Są takie nazwiska i dzieła, które trzeba lub warto znać. Tyrmand należy do takich właśnie osób. „Porachunki osobiste” oferują stosunkowo szeroki przegląd tekstów autora – możemy zaobserwować jego osobistą perspektywę, ale również szersze, analityczne spojrzenie. Socjologiczne spostrzeżenia w dużej mierzę są aktualne również dzisiaj, możemy więc dostrzec wiele analogii pomiędzy teraźniejszym światem, a tym z przeszłości. Konfrontacja pomysłów z naszą dzisiejszą wiedzą jest kolejnym ciekawym aspektem lektury. Ostatnią zaletą tego dzieła, jest forma. Styl pisarza można lubić lub nie, natomiast nie ulega wątpliwości, że Leopold Tyrmand w niezwykły sposób umiał posługiwać się językiem i to możemy zauważyć już od pierwszych stron. „Porachunki osobiste” to książka, której nie czyta się łatwo, ale warto po nią sięgnąć. Być może, tak jak to było w moim przypadku, zachęci was ona do głębszego zapoznania się z twórczością autora.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial