Joanna Kidawa
-
„Emigracja po pięćdziesiątce” to niezwykle poruszająca Marii Zielińskiej. Autorka, z powołania pielęgniarka, w pewnym momencie swojego życia postanowiła poprowadzić dom opieki dla osób ciężko chorych. Takich, których stan się stopniowo pogarsza, bez szans na całkowity powrót do zdrowia. Jednak napotkała tak wiele przeszkód, że zmuszona została do emigracji… Dzisiaj zapraszam Cię do świata Marii. Chodź, opowiem Ci historię…
KIM JEST MARIA?
Maria Zielińska, autorka wspomnień, przez lata pracowała jako pielęgniarka. Jednak pod koniec XX wieku zdecydowała się zrezygnować ze stałej pracy. Rozpoczęła własną działalność jako pielęgniarka środowiskowa i rodzinna, a po kilku latach, z własnych środków założyła prywatny dom opieki.SYTUACJA W KRAJU
Maria w swoich wspomnieniach zebranych w książce „Emigracja po pięćdziesiątce” opisuje swoją drogę, która zaprowadziła ją ostatecznie do Monachium. Po zmianach politycznych w Polsce kobieta pragnęła czynnie uczestniczyć w budowaniu nowej rzeczywistości w kraju. Zrezygnowała wtedy ze stałej posady w szpitalu i rozpoczęła własną działalność. Dalej pracowała jako pielęgniarka, jednak tym razem jeździła do domów osób potrzebujących pomocy wykwalifikowanej pielęgniarki.Po 6 latach takiej pracy, Maria otworzyła własny Rodzinny Dom Opieki. Zajmowała się osobami wymagającymi intensywnej pielęgnacji. W domu przebywały osoby głównie z zaburzeniami psychicznymi spowodowanymi zespołem psychoorganicznym. A przyczyną tych zaburzeń są przede wszystkim zmiany miażdżycowe w mózgu. Brzmi strasznie, prawda? A dodatkowo część chorych zachowywała się bardzo uciążliwie. Takie osoby potrafią przykładowo wysmarować się własnymi odchodami, podejmują próby samobójcze czy próbują podpalić dom. W takich sytuacjach rodzina zwykle decyduje się oddać chorych do całodobowej placówki, gdyż nie są w stanie sami pielęgnować takich osób.
Maria oddała całe serce swojej pracy. Jednak ciągle walczyła. Z jednej strony z systemem napotykając się na ustawiczne kontrole, odmawianie dotacji z Narodowego Funduszu Zdrowia, a wcześniej z kas chorych, wizyty pań z Sanepidu, które zmusiły ją do zamawiania jedzenia z cateringu, gdyż rzekomo kuchnia była za mała… Z drugiej strony Maria spotkała się z totalnym brakiem wdzięczności osób, które zatrudniała. Ich pensje były zdecydowanie wyższe niż w innych ośrodkach, jednak gdy tylko pojawiły się pierwsze problemy, pielęgniarki z dnia na dzień porzucały pracę.
EMIGRACJA PO PIĘĆDZIESIĄTCE
Ta ciężka sytuacja związana z ustawicznymi odmowami dofinansowania do rodzinnego domu opieki, a nawet problemy z płatnościami za pobyt u Marii, doprowadziły do ogromnych długów. W pewnym momencie Maria nie była w stanie kupić jedzenia nawet dla własnej rodziny. I stąd, w czerwcu 2011 roku przyszła kolej na emigrację. Będąc już po pięćdziesiątce Maria spakowała swój dobytek i wraz z mężem pojechała do Monachium, gdzie już od kilku miesięcy mieszkała jej córka Marta, również z zawodu pielęgniarka. Marta zdecydowała się na wyjazd, by pomóc rodzicom przetrwać… Będąc już w Niemczech, Maria rozpoczęła pracę w domu opieki jako pielęgniarka. Rozpoczyna również swój pamiętnik, często porównując polską rzeczywistość z tą niemiecką.We swoich wspomnieniach snuje opowieść nie tylko o walce z systemem w Polsce, lecz także wspomina swoich pacjentów.
NA ZAKOŃCZENIE SŁÓW KILKA…
„Emigracja po pięćdziesiątce” to niezwykła książka. Maria jest ciepłą kobietą, pełną empatii, zrozumienia i miłości do drugiego człowieka. Czy również naiwna? No cóż, może trochę tak, gdyż bezgranicznie ufała innym. Niestety to ją doprowadziło do gigantycznych długów i licznych problemów.
Nic dodać, nic ująć, po prostu przeczytaj.