Bookholiczka
-
„Pierwszy wstrząs musiał nadejść tuż po piątej, bo między żaluzjami powoli sączyło się już niebieskawe światło, a poranne hałasy jeszcze nie obudziły lokatorów białego bungalowu przy Pershing Drive. Statystyki nie kłamały-ziemia najczęściej drżała tuż nad ranem. Rob wyskoczył z łóżka i rozespany rozejrzał się wokół, ale proste sprzęty wypełniające małą sypialnię w większości znajdowały się na swoich miejscach. Tylko starannie oprawiony plakat z wizerunkiem Stevie Nicks, który jeszcze dzień wcześniej stał oparty o ścianę, teraz leżał na stercie brudnych ubrań. Dzięki bałaganiarstwu właściciela nie podzielił losu innych drobnych przedmiotów, którym nie udało się przetrwać tego łagodnego trzęsienia ziemi w zachodniej części Los Angeles.”
Z Los Angeles do Krakowa – czy różni nas aż tak wiele? O tym, jak robić karierę w przemyśle rozrywkowym, przespać lot i zakraść się w łaski Majora i jego wnuczki Rob, Nick i Michael zwykli mówić o sobie, że są jak taboret z trzema nogami. Brak jednej mógł sprawić, że konstrukcja się zawali. Od czasu studiów w szkole filmowej w Los Angeles są przyjaciółmi na dobre i złe. Rob teoretycznie ma wszystko – świetnie zapowiadającą się karierę w przemyśle rozrywkowym, luksusowy samochód i sypialnię z widokiem na Pacyfik. Większość czasu spędza jednak za biurkiem, odsuwając na bok życie towarzyskie i marzenia o bardziej satysfakcjonującej pracy. Nieoczekiwana zmiana planów weselnych jednego z przyjaciół sprawia, że Rob ląduje na innym kontynencie, a dokładnie w Polsce, skąd pochodzi narzeczona Michaela. W kraju, w którym mówi się śpiewnym, szeleszczącym językiem, zajada mączne potrawy i pije wódkę. Tu poznaje barwnych mieszkańców domu w podkrakowskiej Skale.
Alicja Manders absolwentka Politechniki Śląskiej i Southern California Institute of Architecture. Od dziesięciu lat mieszka wraz z mężem w Los Angeles. Powoli zapuszcza korzenie w mieście, w którym mało kto czuje się jak w domu. Pracuje w pociągu, samolocie i okolicznych kafejkach, opisując swoją nową rzeczywistość i szukając inspiracji do kolejnych książek. „Kalifornijczyk” jest jej literackim debiutem, zainspirowanym doświadczeniami związanymi z przeprowadzką z podkrakowskiego Olkusza do południowej Kalifornii. Trzeba dodać, iż kilka jej opowiadań można znaleźć w tegorocznych antologiach, m.in. "Gorące lato, grzeszne opowieści".
Piękna okładka, wspaniała historia, dla mnie połączenie idealnego debiutu Alicji Manders. To, nie tylko zwykła obyczajówka, a powieść, która zostanie ze mną na dłużej. Po tym, jak zobaczyłam, że książka zostanie wydana przez Wydawnictwo Zysk i S-ka wiedziałam, że prędzej, czy później muszą się z nią zapoznać. W końcu nadarzyła się taka okazja i mogłam poznać twórczość autorki.
Powieść opowiada, o sile miłości i przyjaźni, o tym, że warto podążać, za swoimi marzeniami mimo tego, że czasami stają przed nami różne przeciwności losu. Piękna historia dwójki ludzi. Wspaniali bohaterowie, historia zainspirowana doświadczeniami autorki, to wszystko i jeszcze więcej emocji znajdziecie w książce pod tytułem „Kalifornijczyk”. Jestem pod ogromnym wrażeniem, po skończonej lekturze. Wiem, że powieść zostanie w mojej pamięci na długo, a wręcz chyba jeszcze nie raz będę do niej wracać. Cieszę się, że mogłam poznać twórczość autorki i ogromnie ją polubić. Teraz pozostaje czekać na kolejną powieść. Mam nadzieję, że taka powstanie prędzej, czy później. Na razie na ten moment zachęcam was gorąco do zapoznania się z powieścią „Kalifornijczyk”. Przekonajcie się sami jakie emocje w was wzbudzi.