Miss B
-
Który współczesny nastolatek nie gra w gry? Nie ważne, czy na smart fonie, tablecie, konsoli czy na komputerze. Wirtualny świat wciąga dzieciaki, by dostarczyć im rozrywki i tematów do rozmów z rówieśnikami czy to w szkole, czy to na boisku czy podwórku.
Dlatego też ta książka jest taka współczesna, interesująca i przykuwająca uwagę. Nawet jeśli jakieś dziecko nie przepada za czytaniem, ta historia go zaciekawi.
Derek dostaje możliwość testowania najnowszej, niewydanej jeszcze gry. Dzięki znajomościom taty, może ze sobą zabrać swoich przyjaciół: Carly, Umberto i Matta. Co sobota jeżdżą do siedziby producenta, gdzie grają wraz z masą innych dzieciaków, a w śród nich jest także jeden z najlepszych i najpopularniejszych playerów, El Cid.Jest jeden szkopuł: nie można nikomu spoza zebranego tam grona zdradzać fabuły gry. Wymagane jest zachowanie poufności. Jednak jakimś trafem do sieci wyciekają informacje z testów.
Kto jest winien przecieku? Jak gry mogą pozytywnie wpłynąć na stres związany z testami stanowymi w szkole? I dlaczego warto pielęgnować przyjaźń oraz doskonalić swoje umiejętności?
Ta książka to nie tylko zwykła bajka. To całkiem realna opowieść, która mogłaby przytrafić się prawie każdemu dziecku. Co więcej, z przesłaniem, a dokładniej z kilkoma. Pokazuje nastolatkom co to jest zachowanie poufności, jak jest ważne i jakie może nieść konsekwencje. Zachęca do tego, aby przyznać się do winy, kiedy się narozrabia. Opowiada o przyjaźniach, o tym, że nie warto oceniać ludzi po pozorach, że warto uwierzyć w siebie. Jednocześnie, przemycając tak wiele pozytywnych wartości, nie jest nudna, jest zabawna i ciekawa.
Podoba mi się połączenie zabawy i szkoły, czyli tego, co jest w życiu każdego młodego nastolatka. Problemy z nauką, stres związany z egzaminami, korepetycje, a z drugiej strony zabawa, relaks, zdobywanie nowych doświadczeń czy nawiązywanie nowych znajomości.
Warto zwrócić uwagę, że jeden z kolegów Dereka jest niepełnosprawny i jeździ na wózku. Pomimo to, nikt się z niego nie śmieje, a on prowadzi normalne życie, tak jak każde z tych dzieci.
Na marginesach mamy małe ilustracje nawiązujące do tekstu i obrazujące trudniejsze dla dzieci słowa. Np. przy słowie alpinista mamy ludzika wspinającego się na stromą górę, a przy spostrzegawczości dziecko patrzące przez lupę, czy złożonego z papieru ptaka z podpisem origami. Te rysuneczki, niczym ze szkolnego zeszytu, uatrakcyjniają książkę, przy okazji pomagając dzieciom zrozumieć (i może zapamiętać) niektóre znaczenia.
Książka liczy sobie trochę ponad 230 stron, jednak jest napisana tak lekko i zabawnie, że czyta się ją bardzo szybko. Ułatwia to także większa czcionka. Oceniałabym wiek młodych czytelników na około 9-13 lat. Okładka zaprojektowana jest trochę pod styl zeszytów, a narysowane na niej wesołe scenki i ludziki z pewnością wpadną w oko nawet wybrednym czytelnikom.
Lubię takie książki jak ta, które nie nudzą, bawią, a jednocześnie czegoś uczą. Nie są przemądrzałe, a do tego zachęcają dzieci do czytania. Myślę, że można śmiało podsunąć ją chłopcu, który woli gry komputerowe kosztem książek. Może humorystyczna książka powiązana z ulubionymi grami pokaże, że czytanie to także świetna zabawa.
Zdecydowanie polecam „Moje życie jako … gracz”, uważam ją za jedną z ciekawszych książek dla współczesnych kilkunastolatków.