Księżniczka Z Teksasu | Autor: Diana Palmer

Muszę się Wam do czegoś przyznać. Kiedyś, kiedyś, w zamierzchłych czasach zaczytywałam się Harlequinami. Było to w czasach ich największego rozkwitu w Polsce i właściwie w każdym kiosku można je było kupić. Nie wstydzę się tego i nie ukrywam tego, ale jednak prawda jest taka, że z upływem czasu Harlequiny odeszły w zapomnienie, nawet jeżeli ktoś je czytał, to się tego wstydził i nie przyznawał się do tego, a miejsce kiosków zajęły kolejne Empiki. Jednakże od jakiegoś czasu szukałam czegoś nowego do przeczytania. Sama nie wiedziałam dokładnie co to ma być, ale musiało mieć to coś. I tak było aż do momentu, gdy w moje ręce wpadła jedna z ranczerskich powieści autorstwa Diany Palmer Księżniczka z Teksasu. Była to pierwsza książka Diany Palmer z którą się zetknęłam.

Akcja Księżniczki z Teksasu dzieje się w świecie ranczerów. Morie (a tak naprawdę Edith Danielle Morena Brannt) jest córką bogatego ranczera, ale zdaje sobie sprawę z tego, że tata nie pozwoli jej na ciężką pracę na ranczu, więc postanowiła zatrudnić się u kogoś innego. Gdy trafia na ranczo braci Kirków, wie, że nie będzie lekko, ale dzięki swojemu uporowi podbija serce brygadzisty Darbiego Hanesa. Prawda jest taka, że kiedy Morie zgłosiła się do pracy, to nie miała zielonego pojęcia na czym polega praca na ranczu od strony praktycznej. I choć Darby doskonale zdawał sobie z tego sprawę, to i tak ją zatrudnił, a następnie wszystkiego nauczył.

Prawda jest taka, że zarówno Darby, jak i dwaj bracia Kirk- Cane i Dalton, polubili Morie, a nawet więcej, obdarzyli ją zaufaniem. Niestety Mallory Kirk, najstarszy z braci Kirk, nie ufał dziewczynie, a nieszczęśliwie się złożyło, że to on był jej szefem i podejmował kluczowe decyzje. Na domiar złego przez cały okres zatrudnienia Morie, Mallory był podjudzany przez swoją dziewczynę Gelly. Gelly uważała się za arystokratkę, milionerkę. A prawda jest taka, że kłamała na każdym kroku, nosiła kreacje ze starych kolekcji i na każdym kroku knuła przeciwko Morie. Już raz doprowadziła do tego, że pracownik został oskarżony o kradzież sprzętu, który w tajemniczych okolicznościach znalazł się w jego torbie i podobnie było z Morie. Gelly stwierdziła, że to z pewnością Morie ukradła zabytkowe jajko Faberge, które było warte miliony i w związku z tym, należy przeszukać jej plecak. Mallory zwolnił Morie, a ta wróciła do rodziców. Jednakże los bywa przewrotny. Mallory i Gelly pojawiają się na przyjęciu zorganizowanym przez rodziców Edith. Gniew jej ojca jest niewyobrażalny, a Mallory nie wie jeszcze co go czeka.

Księżniczka z Teksasu nie należy do tzw. Grubasków, książka ma ponad 300 stron i czyta się ją bardzo szybko, wręcz pochłania i to z ogromną chęcią. Ja kiedy zaczęłam ją czytać, to nie mogłam się oderwać. Ma w sobie zarówno elementy komedii romantycznej, jak i odrobinę przygody i akcji. Polecam ją zwłaszcza kobietom, które szukają czegoś w swoim życiu, ale same do końca nie wiedzą czego. Moja przygoda z książkami Diany Palmer dopiero się rozpoczęła, ale z pewnością jeszcze się nie zakończyła i z miłą chęcią sięgnę po jej pozostałe, wcześniejsze powieści i to samo Wam polecam!