Strefa Booki
-
Ach, te tajemnice i posiadłości... Zawsze stanowią na mnie niezawodny wabik i zawsze wówczas automatycznie mam skojarzenia z mam skojarzenia z mrocznymi, rodzinnymi sekretami, zagadkami do rozwiązania, tajnymi korytarzami, ukrytymi pokojami, czy siłami nadprzyrodzonymi. Wraz z tym wzrasta moja chęć na daną pozycję. Tak było zawsze i pewnie tak już pozostanie.
Nie inaczej sprawa miała się z "Tajemnicą posiadłości w Zachusach" Zuzanny Radomskiej. Swoistego "smaczku" dodawało umieszczenie akcji w Polsce. Niewielka objętość książki (zaledwie 156 stron) pozwoliła mi ją przeczytać w około dwie godziny, co stanowiło miłe urozmaicenie sobotniego popołudnia.
***
Bliźnięta: Czesław i Dariusz po śmierci matki wychowywani są przez dalszą krewną, ciotkę Cecylię. Brat matki, Emilian, bogacz i ekscentryk nie podejmuje się opieki nad chłopcami, mimo to zapisuje im w spadku swoją posiadłość w Zachusach. Dla przyzwyczajonych do skromnych warunków młodzieńców spadek o takiej wartości to ogromna zmiana w życiu. Zmiana na lepsze. Lecz nim ta zmiana nadejdzie bohaterów czekać będzie kilka dramatycznych wydarzeń oraz tajemnica do rozwiązania.
Zapowiada sie ciekawie? I owszem.W życie bliźniaków wkraczamy w dniu pogrzebu wuja Emiliana, natomiast wszelakie wydarzenia śledzimy oczami jednego z nich - Dariusza. Taki rodzaj narracji świetnie sprawdza się w takich historiach, wiemy tyle ile widzi i wie sam bohater (choć i on sam może mieć przed nami swoje tajemnice) i wraz z nim odkrywamy sekrety. Oczekiwałam po tej opowieści atmosfery tajemniczości, powiewu grozy, smaku przygody. Czy moje oczekiwania zostały spełnione? Niekoniecznie...
***
Jak na objętościowo niewielką książkę bohaterów pojawia się cała gromadka. Mamy głównych bohaterów, ciotkę Cecylię, służbę, tajemniczą staruszkę, która znajduje schronienie w posiadłości, mamy i czarny charakter pod postacią byłego wspólnika wuja Emiliana (a jednocześnie najbliższego sąsiada).
Właściwie nie przeszkadzałoby mi to nagromadzenie postaci, gdyby te najważniejsze były odpowiednio wyraziste. Czytając o perypetiach bohaterów bardziej interesowała mnie sama tajemnica niż przeżycia biorących w niej udział osób. Zabrakło mi w nich tego co lubię najbardziej w fikcyjnych postaciach: realizmu i psychologicznej głębi.
Najbardziej wyrazisty jak to zwykle bywa okazał się, w moim mniemaniu, czarny charakter.***
Głównym wątkiem jest tajemnica posiadłości i wszystko co dzieje się na kartach powieści nierozerwalnie się z nią wiąże i prowadzi wprost do rozwiązania tej zagadki. Same postacie wręcz proszą się o rozwinięcie ich wątków, niestety potraktowane są w ogromnej większości po macoszemu, przez co książka wiele dobrego traci.
Duża ilość dialogów, ograniczenie szczegółowości opisów sprawiło, że czytało się bardzo szybko. To pewna zaleta jednakże zarówno dialogi, jak i opisy pozostawiają co nieco do życzenia.Zdawałoby się, że umiejscowienie akcji w pierwszej połowie XX wieku wymaga odpowiedniej stylizacji wypowiedzi, autorka zaś nie zadała sobie tego trudu. Czytelnik musi domyślać się kiedy dokładnie dzieje się akcja, dopiero data umieszczona w liście daje jako takie pojęcie. Osobiście nie muszę mieć dobitnie powiedziane, w którym roku dzieje się to o czym czytam, ale jeśli bohaterka zdecydowała się na dość odległą przeszłość narzuca to pewne dostosowanie się pod względem formy wypowiedzi bohaterów.
Posiadłość wuja Emiliana umieszczona jest w głębi lasu, z dala od dróg i miasteczku. Takie odizolowanie było nie tylko uwydatnieniem ekscentryczności jej poprzedniego właściciela, ale także ułatwiło autorce prowadzenie historii. Narzuca mi się myśl, że Zuzanna Radomska tak skupiła się na opowiadaniu nam o odkrywaniu tajemnicy posiadłości, że umknęło jej dopieszczenie niektórych kwestii.Podobało mi się, że wiele istotnych spraw, a także i sama tajemnica kręcą się wokół książek. Widać, że dla samych bohaterów książki mają duże znaczenie.
***
"Tajemnica posiadłości w Zachusach" Zuzanny Radomskiej to historia, która nie ustrzegła się nieścisłości i pewnego niedopracowania. Szkoda, ponieważ posiada ogromny potencjał. Tym czego zabrakło mi najbardziej w tej, krótkiej opowiastce to emocji. Jeśli o mnie chodzi emocje są w stanie obronić niemal każdą opowieść. Tutaj było jak dla mnie beznamiętnie. Kompletnie nie czułam nastroju tajemniczości, czy grozy.
Gdyby należycie dopracować tę powieść, przeprowadzić gruntowny research, rozwinąć wątki i stworzyć pełnokrwistych bohaterów byłaby to pozycja, po którą zdecydowanie warto byłoby sięgnąć. Póki co jest to całkiem sprawnie napisana opowiastka jeśli mamy do zagospodarowania ze dwie, trzy godzinki wolnego popołudnia.