Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Małe Kobietki Tom 3 Mali Mężczyźni

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Małe Kobietki Tom 3 Mali Mężczyźni | Autor: Louisa May Alcott

Wybierz opinię:

Bookholiczka

„Różne zajmujące rzeczy skracały Natowi czas wyczekiwania; rozglądał się ciekawie, bo go wszystko bawiło i rad był, że nikt go nie widzi siedzącego w ciemnym kąciku, przy drzwiach. W całym domu roili się chłopcy, na różne sposoby uprzyjemniając sobie dżdżyste popołudnie. Wszędzie ich było pełno i przez otwarte drzwi ukazywały się zewsząd wesołe gromadki dużych, małych i średnich chłopaków, znajdujących się w różnych stopniach wieczornego ożywienia, a raczej rozswawolenia. Dwa obszerne pokoje na prawo służyły widocznie za klasę, gdyż pełno w nich było stołów, map, tablic i książek. Przed ogniem płonącym na kominku leżało na ziemi kilku chłopców rozprawiających tak zapalczywie o nowym placu do gry w krykieta, że aż butami wierzgali w powietrzu.”

 

Po „Małych kobietkach” i „Dobrych Żonach” przyszedł czas, aby na światło dzienne wyszła kolejna część serii pod tytułem „Mali mężczyźni”. Wydawnictwo MG i tym razem stworzyło książkę piękną pod każdym względem. Nie mogę wręcz oderwać od niej wzroku, będzie fantastycznie komponować się z pozostałymi na mojej półce. Ale wróćmy może do tego, o czym jest sama powieść. Tym razem mamy przedstawione losy Jo, która jest już dorosłą kobietą panią Bhaer. Prowadzi wraz ze swoim mężem szkołę dla chłopców. Jest ona tak samo niezwykła, jak i sama kobieta. Śledzimy losy kobiety, jej męża i wychowanków szkoły w Plumfield. Młodzi chłopcy mają pełno energii, dlatego spotykają ich pełne niesamowitych rzeczy przygody, które bawią i wzruszają. Obiecuje wam, że tak samo jak i przy poprzednich częściach nie będzie miejsca na nudę. Książki z cyklu „Małe kobietki” choć są uroczo bajkowe, były w bardzo dużej mierze oparte na faktycznych wydarzeniach, z życia autorki. Dodam jeszcze, że Wydawnictwo MG na swojej stronie internetowej dodało, że bezpośrednią inspiracją do napisania „Mali mężczyźni” była śmierć jej szwagra, dlatego pojawia się on w ostatnich rozdziałach.

 

Tak samo, jak i w poprzednich częściach podczas lektury towarzyszą nam piękne obrazki. Wydawnictwo zadbało z należytą wprawą, aby i trzecia część nie odstawała od poprzednich. Nie mogę się przestać zachwycać i wąchać książki, ponieważ ma taki piękny zapach. Od chwili, kiedy zobaczyłam, że książka będzie miała swoją premierę w czerwcu, z niecierpliwością czekałam na ten miesiąc, aby poznać dalsze losy moich ulubionych bohaterów.

 

Każdą częścią jestem tak samo oczarowana. Dla mnie nie ma, że któraś była lepsza, czy gorsza. Louisa May Alcott jest dla mnie autorką, która stworzyła coś pięknego, nad czym trzeba się na dłużej zatrzymać. Wiadomym jest, że nie wszystkie rady jakie przekazuje nam autorka w swoich powieściach, mają odzwierciedlenie w naszych czasach, ale sam fakt, że możemy przenieść się w tamte czasy i poczuć jak wtedy wyglądało życie i jak trzeba było się zachowywać jest dla mnie bardzo odstresowujące. Czy nie pragniecie czasami, tym bardziej teraz zapomnieć o dotychczasowym życiu i przenieść się chociaż na chwilę do innego świata? Dla mnie „Mali mężczyźni” to właśnie taka książka, która pozwala nam na chwilę odpocząć i poznać losy Jo i małych dżentelmenów.

 

Podsumowując książka jest dla mnie idealna na spędzenie jednego dnia, na jej lekturze. Jeśli czytaliście dwie poprzednie i chcecie sobie wyrobić zdanie o trzeciej części, to jak najszybciej zaopatrzcie się w powieść i dajcie znać jakie są wasze odczucia.

Tulliana

Lubicie sięgać czasem po powieści przywodzące na myśl dawne dobre wychowanie  i pokazujące, że naprawdę warto być uczciwym, lojalnym, mieć czyste sumienie? Jeśli tak, to koniecznie przeczytajcie uroczą książkę Luisy May Alcott pt. ,,Mali mężczyźni”.

 

Dlaczego uważam, że jest to pozycja bardzo ciekawa i godna polecenia waszej uwadze? Przede wszystkim dlatego, że mamy do czynienia z kolejną częścią kultowej powieści ,,Małe kobietki”, która zyskała wiele pochlebnych opinii i należy do jednej z ulubionych powieści sporej rzeczy czytelników. Pamiętacie może jedną z bohaterek ,,Małych kobietek”, która bardzo chciała zrealizować swoje ambitne plany na przyszłość i zostać sławną pisarką? Tak, mam na myśli Jo. Okazuje się, że dorosłe życie Jo potoczyło się nie do końca zgodnie z planem i już jako mężatka założyła szkołę dla chłopców. ,,Mali mężczyźni” to właśnie szczegółowe przedstawienie historii związanych z ową nietypową placówką edukacyjną, która miała za zadania wychować swoich podopiecznych na dobrych, uczciwych, osiągających sukces życiowy mężczyzn. Książka ,,Mali mężczyźni” jest trochę staroświecka, zarówno pod względem stylu, jak i prowadzonej w niej narracji, ale w tym wypadku jest to duży jej atut. Ta bezpretensjonalna i pełna emocji powieść bardzo przypadła mi do gustu, pokazując jednocześnie, jak dużym wyzwaniem jest prowadzenie szkoły dla chłopców. Na uwagę zasługuje dość kwiecisty, ale wciągający sposób opisywania kolejnych losów małych wychowanków szkoły Jo oraz unikatowość w przedstawianiu nawet pozornie zwyczajnych historii, odwołujących się do życia codziennego chłopców – wychowanków szkoły.

 

Dawno temu miałam okazję przeczytać ,,Małe kobietki” i mam z tą książką naprawdę dobre skojarzenia. Wiem, że wyszła też druga część powieści pt. ,,Dobre żony”, ale dotąd jej nie znam. Pewnie dlatego z pewnymi obawami zabrałam się za trzecią z kolei część cyklu pt. ,,Mali mężczyźni”. Po zapoznaniu się z całą książką już wiem, że moje wątpliwości były nieuzasadnione. Powieść bardzo różni się do ,,Małych kobietek”, ale uważam, że to jej spory atut. Czytając ,,Małych mężczyzn” niejednokrotnie miałam wrażenie, że przeniosłam się w czasie do akcji tej książki i zrozumiałam, że wychowanie chłopców to nie lada wyzwanie, ale warto je podjąć, bo efekty mogą być bardzo budujące. ,,Mali mężczyźni” to ciepła, dowcipnie napisana, bardzo wartościowa książka. Dzięki niej łatwo zrozumieć nam dorastających chłopców, uzmysłowić sobie, jak bardzo zmieniły się niektóre kwestie związane  z wychowaniem dzieci na przestrzeni dziejów. ,,Mali mężczyźni” to powieść bardzo ciekawa, choć miejscami mocno ,,trąci myszką” i można być nieco zszokowanym, czytając o tym, że dziewczynka grająca w piłkę, zachowuje się niestosownie zarówno wobec obowiązujących norm moralnych jak i kodów kulturowych przypisanych do jej płci.

 

Jeśli szukacie książki pełnej zwrotów akcji i niesamowitych przygód małych bohaterów, to będziecie nieco zawiedzeni. Książka przedstawia przeważnie dziecięce zabawy i problemy typowe dla dorastających chłopaków. Jak już napisałam wcześniej, ,,Mali mężczyźni” to powieść trochę w starym stylu, ale zawiera pewne uniwersalne treści. Autorka z ogromnym przekonaniem i pasją uzmysławia nam, że jesteśmy tylko ludźmi i wszyscy niezależnie od wieku, statusu majątkowego i marzeń na przyszłość, mamy prawo do popełniania błędów. Część bohaterów omawianej tutaj powieści to chłopcy bardzo biedni, pochodzący z ubogich rodzin, mający problemy z przestrzeganiem prawa, albo wręcz żyjący na ulicy.

 

Jo wraz ze swoim mężem to dla mnie godny naśladowania przykład oddanej opiekunki, która pokazuje, iż miłością, cierpliwością, szczerością można zdziałać cuda i wychować trudnych chłopców na odpowiedzialnych oraz uczciwych mężczyzn. Jak już wspomniałam ,,Mali mężczyźni” mają pewne mankamenty, ale one nie przysłaniają licznych walorów tej książki. Uważam, że warto dojrzeć do jej lektury i przekonać się, że misja prowadzona współcześnie przez kobiety takie jak Jo ma ogromny sens, warto ją kontynuować.

Pani M

"Mali mężczyźni" to trzecia część cyklu "Małe kobietki". Książka opowiada o życiu Jo Bhaer, jej męża i dzieciaków ze szkoły w Plumfield. Pełno w niej zabaw, figli, ale i ważnych przesłań moralnych, bowiem państwo Bhaer traktują swych wychowanków z miłością, przepełnieni pragnieniem wykształcenia z nich dobrych i mądrych ludzi. Bezpośrednią inspiracją tej historii była śmierć szwagra Alcott, który pojawia się w jednym z ostatnich rozdziałów.

 

Kiedy mówiłam o drugiej części cyklu, kręciłam nosem. Niespecjalnie przypadła mi do gustu. Bałam się nieco sięgać po trzecią część, ale doszłam do wniosku, że skoro mam za sobą dwie poprzednie, to nie będę wydziwiać i poznam kontynuację. I wiecie co, jest o niebo lepiej.

 

Nie mogę narzekać, jeśli chodzi o postać Jo. Przy drugim tomie nieco nad nią załamywałam ręce, ale teraz wróciła i radzi sobie całkiem nieźle. Owszem, zmieniła się, ale przeszłam z tym do porządku dziennego, w końcu trochę wiosen jej przybyło, odkąd ją poznałam, i nie mogę wymagać od niej tego, że zawsze będzie taka sama. Jednak bez względu na wszystko będę ją kochać miłością wielką. Ale nie mogę też kręcić nosem co do nowych bohaterów. Nawet nie spodziewałam się tego, że tak podbiją moje serce. Nie zabrakło łobuziaków, ale nadali całości kolorów. Pojawiają się tutaj znani już z poprzednich części bohaterowie i muszę powiedzieć, że czułam do nich sentyment. Nawet siebie o to nie podejrzewałam. Nie myślałam, że aż tak się z nimi zżyję.

 

Akcja nie mknie jak szalona, toczy się spokojnym rytmem, pod tym względem nic się nie zmieniło. I wiecie co? Nie przeszkadzały mi nawet moralizatorskie treści, których i tym razem nie zabrakło. Kiedy czytałam drugi tom cyklu, niemal wyłam z bezsilności, poznając kolejne złote myśli. Tu czasem się pod nosem uśmiechnęłam, ale nie wznosiłam co chwilę oczu ku niebo, prosząc o zesłanie ciekawszego wątku.

 

Dla mnie ta część cyklu była najlepsza ze wszystkich. Naprawdę dobrze bawiłam się w trakcie czytania. Za drugą nie przepadam, o czym już mówiłam, nie byłam też do końca targetem pierwszej części. Przy tej za to przepadłam na dobre. Było momentami moralizatorsko i sztywno, ale przymykam na to oko. Nastawiłam się psychicznie na katastrofę, a proszę, zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona.

 

Czy można sięgnąć po tę książkę, nie znając poprzednich części cyklu? Moim zdaniem nie. Ja wiem, marudziłam nieco na nie, ale bez nich ta historia momentami może być pozbawiona uroku, a tego nie można cyklowi mimo wszystko odmówić.

 

Miejcie na uwadze, że ta książka ma swoje lata i nie przekładajcie tego, czego się dowiecie, na czasy współczesne, bo dojdziecie do wniosku, że tego się czytać po prostu nie da i tak nikt by nie mógł żyć. Potraktujcie to raczej w kategoriach obyczajowej powieści historycznej.

 

Reasumując, spodziewałam się literackiej katastrofy i zgrzytania zębami w trakcie czytania, a dostałam bardzo dobrą historię. Myślę, że dużo dobrego wnieśli do niej nowi bohaterowie, był powiew świeżości. Tego potrzebowałam. Jeśli i wy macie kryzys w trakcie czytania drugiej części - zaciśnijcie zęby, trzecia część jest zdecydowanie lepsza.
Na sam koniec składam wyrazy uznania wydawcy. To wydanie jest piękne. Widać, że włożono sporo pracy i serca w jego wykonanie.

Olga Piechota

Mówi się, że niektórzy ludzie rodzą się po prostu dobrzy, a niektórzy dążą do dobroci przez całe życie. Od lat w literaturze, filozofii i nauce dyskutuje się, jak to naprawdę jest z tymi dobrymi ludźmi. Kwestia genów, a może środowiska? Zadaje się pytanie, czy dobroci da się nauczyć. Do dzisiaj nie mamy konkretnej odpowiedzi. Każdy może mieć jakieś poglądy na ten temat lub swoje własne doświadczenia, ale nie da się odnieść tego do jednej zasady. Z biegiem czasu pojawią się pytania o moralność – czy w ogóle jest nam potrzebna? Opinii zapewne też jest wiele, ale ja pozostaję wierna starym zwyczajom, gdzie honor, uczciwość, lojalność i czyste serce są wybitnie ważne.

 

Nasze małe dziewczynki stały się dorosłymi kobietami, które musiały zdecydować, co jest najważniejsze dla nich w życiu i jak chcą je poprowadzić. Jo sama po sobie oczekiwała bardzo wiele. Miała mnóstwo pomysłów na przyszłość, ale tym dominującym była kariera pisarki. Los prowadzi własnymi ścieżkami, więc pewnego dnia nasze droga Jo poszła w całkowicie inną stronę i wraz z mężem założyła szkołę dla chłopców. Teraz musi poradzić sobie z tym olbrzymim wyzwaniem i sprawić, by jej mali chłopcy wyszli na dobrych i uczciwych mężczyzn. Jest to praca na pełen etat, lecz nie ma nic piękniejszego i bardziej satysfakcjonującego niż danie miłości zagubionym w świecie dzieciom.

 

Kilka miesięcy temu "Małe Kobietki" podbiły moje serce. Sprawiły, że zapomniałam o całej mojej rzeczywistości i oddałam się w uroczy i tak ciepły świat czterech sióstr. Następnie przyszedł czas na film "Małe Kobietki" i drugi tom powieści, "Dobre żony". Wrażenie nie było już tak piorunujące jak za pierwszym razem, ale nadal czułam się oczarowana. Dlatego z wielką niecierpliwością czekałam na trzeci tom i jestem właśnie po przeczytaniu go. Nawet nie jesteście w stanie sobie wyobrazić, jak niesamowicie było powrócić do stron przedstawiających życie Jo.

 

Po raz kolejny styl autorki zachwycił mnie i sprawił, że ponownie zaufałam jej słowom. Nie jest to idealny język i warto też pamiętać, że jest to jednak stosunkowo stara powieść, więc nie dla każdego. Mimo to sposób, w jaki autorka nas prowadzi przez zwykłe codzienne historie, jest pełen oddania i ewidentnej pasji. Język Alcott jest wyjątkowo kwiecisty i barwny. Nawet najprostsze rzeczy są opisywane, jakby to był największy cud świata. Cenię sobie taką unikatowość i kunsztowność w stylistyce.

 

Mimo że byłam bardzo podekscytowana możliwością przeczytania trzeciego tomu, miałam wiele obaw. Przyzwyczaiłam się do Jo i pozostałych sióstr, a tym razem jako czytelniczka dostałam już odmienną historię. Jestem człowiekiem, który niesamowicie boi się jakichkolwiek wyzwań, więc moje nastawienie momentalnie zmieniło się na sceptyczne. Ale to nic – autorka naprawdę potrafi oczarować, dlatego powoli strona za stroną i pokochałam uczniów szkoły. Tak jak kiedyś powoli oddałam swoje serce we władanie siostrom, teraz należy ono do kilkunastu chłopców i trzech dziewczynek, którym życzę wszystkiego co najlepsze. Ich poczynania niezmienienie mnie ciekawiły i nie miało znaczenia, że to zwykłe dziecięce zabawy. Dzieciństwo ma w sobie coś magnetyzującego, czego większość dorosłych na co dzień nie przeżywa.

 

Warto Was ostrzec przed pewnymi aspektami "Małych mężczyzn". Tak jak wspominałam przy stylu, książka nie jest współczesną powieścią. Dlatego niektóre fragmenty mogą budzić sprzeciw, a nawet oburzać. Wychowanie dzieci w tamtych czasach rządziło się innymi zasadami i część z nich obecnie jest niedopuszczalne. Oczywiście część z nich nadal jest stosowane albo powinno być. Niektórych może też drażnić rola kobiety. Teraz nie żyjemy w tak sztywnych ramach i nie wyobrażam sobie, że jako dziewczynka nie mogłabym grać na przykład w piłkę nożną, co w powieści jest ukazane jako niestosowne. W żaden sposób nie jest to wada i nie chciałabym, żeby ten aspekt zniechęcił Was do lektury. Wynika to po prostu z kontekstu historycznego.

 

Tym bardziej że powieść ukazuje, jak ważna w życiu jest moralność, uczciwość i pragnienie czynienia dobra. Niektórym być może wyda się to zbyt moralizujące i nachalne, jednak mnie taka forma wręcz oczywistego przekazu przypadła do gustu. Za pomocą zwykłych psot autorka ukazuje, jak niektórzy będąc dobrymi ludźmi, mogą się zgubić w świecie nienawiści i zła. Część chłopców pochodzi z biednych rodzin albo nawet z ulicy. By żyć, musieli kraść, bić się i uodparniać na wszelkie przejawy zła. Jednak olbrzymia miłość i cierpliwość są w stanie poprowadzić takie dzieci ku świetlanej przyszłości. To właśnie od pierwszy kart książki robi Jo wraz ze swoim mężem, a ja wiernie jej towarzyszę, mając nadzieję, że pewnego dnia przeczytam, jak niesamowity owoc przyniosła ich miłość.

 

W "Małych mężczyznach" jest wielu bohaterów, stąd też ich pobieżna kreacja. Przyznam, że ten aspekt bardzo mnie zawiódł, ponieważ liczyłam, że dostanę wielowymiarową gamę charakterów, które będą mnie zachwycać, przekonywać do siebie lub zniechęcać. Tymczasem na główne prowadzenie wychodzą tylko pojedynczy chłopcy. Jednak zacznę przede wszystkim od Jo. Pamiętam Jo jako osobę pełną pasji, iskry i nieokrzesania. To mnie w niej pociągało, a obecnie jest postacią przeidealizowaną, która paradoksalnie będąc kochaną i dobrą, traci na unikatowości charakteru. Natomiast wśród chłopców moją uwagę przyciągnął przede wszystkim mały i nieśmiały Nat. Historia tego chłopca jest wyraźnie zarysowana, a czytelnik, zaczynając od zwykłego współczucia, dąży do szacunku i podziwu dla tej duszyczki. Podobnie jest z jego przyjacielem – Danem. Pisarka w rozbudowany sposób ukazała jego przemianę. Wszystko działo się powoli i w logiczny sposób. Zarazem nienachalnie. Takie przemiany są trudnym i wartościowym zabiegiem w literaturze.

 

Cały ten cykl to niesamowita przygoda, która otula czytelnika i pozwala poczuć prawdziwą macierzyńską miłość. Cieszę się, że ponownie mogłam poczuć to cudowne uczucie. I już w tej chwili jeszcze z większym niecierpliwieniem czekam na część czwartą, która kończy całą serię. Czuję, że to będzie niezwykłe zakończenie. Tymczasem z całego serca polecam Wam tę historię. A w szczególności osobom, które doceniają takie urocze opowieści.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial