Olcziks
-
Kolejna odsłona działań Biura Zwalczania Terroryzmu z podinspektorem Jakubem Tyszkiewiczem na czele. Po wstrząsowych wydarzeniach z poprzedniej części cyklu, bohaterowie stają przed kolejnym wyzwaniem. Do lądowania Air Force One zostaje raptem dwie doby, kiedy to służby dostają informacje o przygotowywanym zamachu. Czynniki polityczne uniemożliwiają odwołanie wizyty. Co gorsza w tym samym czasie ma odbyć się aukcja charytatywna, gdzie udział biorą obie Pierwsze Damy, arabscy petromilionerzy oraz szalenie popularna gwiazda muzyki. Czy sytuacja może być bardziej napięta? Owszem. Malarka wystawiająca obrazy jest prywatnie żoną Tyszkiewicza.
Przyznaje szczerze, jest to moje pierwsze doświadczenie z „pogodową” serią Marcina Ciszewskiego. Jednak do tej pory udało mi się przeczytać serie „www” opowiadającą o alternatywnej wizji II wojny światowej, którą wspominam bardzo dobrze. Czy udało utrzymać dobrą opinie o autorze?
Pierwsze strony były ciężkie – natłok nieznanych nazwisk, stanowisk, organizacji i wydarzeń. Nie chciałem jednak czytać streszczeń poprzednich pozycji. Mam nadzieję nadrobić je w najbliższym czasie. Autor, na moje szczęście, co jakiś czas wyjaśniał pozycje i rzucał trochę światła na poprzednie wydarzenia, co pozwalało na to, żeby cała układanka zaczynała się składać. Z czasem nie było już problemu w orientowaniu się między bohaterami i stosunkami między nimi.
Autor od początku buduje wciągającą intrygę. Nie ma tutaj nic przerysowanego, co kłułoby w oczy. Wydarzenia globalne mają wiarygodny wpływ na wydarzenia lokalne. Co więcej, konflikt między nowym przełożonym, a szefem Biura Zwalczania Terroryzmu dodaje jedynie smaczku, tak samo jak narzucona zastępczyni, która niczym oficer polityczny stara się kontrolować każdy ruch Tyszkiewicza. Kiedy dodamy do tego ulewne opady deszczu grożące zalaniem, wizytę jednego z najpotężniejszych ludzi na ziemi, wrogo nastawionych islamskich ekstremistów, to wiemy, że będzie ciekawie. Wszechogarniająca ulewa wprawia w nastrój niepewności i permanentnego przemoczenia. Czytając opisy zdaje się słyszeć uderzenia kropli o dachy aut czy też obserwować wały przeciwpowodziowe. Razem z bohaterami wyczekujemy momentu przerwania tych wałów i broczenia po kostki w wodzie.
Bohaterowie w powieści wydają się być autentyczni. Nie ma typowej płaskości, częstej dla powieści nastawionej na akcje. Tutaj bohaterami kierują osobiste motywy i ambicje. Szczerze powiedziawszy, wizja odmalowanego domku w Portugalii i mnie urzekła. Co do polityków – wszyscy wykorzystują swoje służbowe stanowiska do nacisków, co doprowadza do katastrofalnych skutków.Tempo budowane stopniowo z czasem przyśpiesza i do końca już nie zwalnia, nawet momentami nie wyhamowuje. Na początku mamy okazje by przyjrzeć się bohaterom nadchodzących wydarzeń, by potem tylko obserwować jak wydarzenia pędzą i nie pozwalają nam wytchnąć, gdyż trzeba ratować dalej sytuację.
Mimo że mój kontakt z cyklem rozpoczął się, na to wygląda, od ostatniej części, to jednak wydaje mi się, że z przyjemnością skonfrontuję się z poprzednimi wydarzeniami. Jeśli tylko poprzednie części będą tak dobra jak ta, to z czystym sumieniem będę mogła polecić całość cyklu.
Podsumowując, Deszcz to bardzo dobra pozycja sensacyjna. Dobrze zarysowani bohaterowie, wiarygodne wydarzenia i szaleńcze tempo. W przypadku Marcina Ciszewskiego brzmi jak przepis na dobrą książkę. I tak właśnie jest. Intryga spójna, nie brak jej logiki. Trzyma w napięciu, aż do samego końca. Radze nie zaczynać jej późno w nocy, bo może okazać się, że lektura uniemożliwi wam sen, gdyż tak bardzo was wciągnie.