Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Upiór W Ruderze

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Upiór W Ruderze | Autor: Andrzej Pilipiuk

Wybierz opinię:

Michał Lipka

ŚLINIENIE

 

Andrzej Pilipiuk, Wielki Grafoman polskiej literatury i jeden z najpoczytniejszych rodzimych pisarzy powraca z nową książką. „Upiór w ruderze”, bo o niej mowa, to historia pewnego nawiedzonego domostwa i tego, co dzieje się w nim na przestrzeni długich dziesięcioleci. Nie do końca powieść, nie do końca zbiór opowiadań, ale nie zmienia to faktu, że dzieło te jest całkiem udane. O wiele lepsze, niż można by się spodziewać po blurbie.

 

Liszków, sierpień 1812 roku. Były sobie trzy dziewoje, młode i nieszczególnie dobrze obdarzone przez naturę, jeśli chodzi o ich zdolności umysłowe. Chęć zabawy, armata pradziadunia, trochę gmerania i pa, pa. Dziewoje znikają z tego świata. Koniec? Dopiero początek. Oczywiście życia pozagrobowego, a na dodatek pokutnego, snutego w pałacu w Liszkowie, który staje się od teraz nawiedzonym dworem.

 

I tu na scenę wkraczają różni bohaterowie, którzy w różnych czasach trafiają w te okolice. A my wraz z nimi obserwujemy wydarzenia, jakie rozgrywały się tu od 1943 roku aż po rok 2047. A działo się tam dużo, w sposób szalony i przede wszystkim zabawny.

 

Duchy. Naziści. Komuniści. Lata 90. XX wieku. W końcu przyszłość. UFO… Długo można by wymieniać. Pilipiuk bierze, co mu przyjdzie do głowy, wrzuca do jednego wora i tworzy z tego mieszankę, która okazuje się może nie tak wybuchowa, jak działo pradziadunia, ale na pewno całkiem przyjemnie iskrząca i dymiąca. Chwała autorowi za to, że nie zdecydował się stworzyć powieści. Opowiadania Pilipiuka cenię, powieści w jego wykonaniu to jednak często porażki, bo pisarz cierpi na nadmiar pomysłów i zamiast skupić się na konsekwentnym rozbudowywaniu kilku do siebie pasujących, przeładowuje fabuły do granic możliwości tak, że czytelnik nie jest w stanie wczuć się w nie, wgryźć, ani też szczególnie nimi zainteresować, bo skakanie od jednej absurdalnej idei do drugiej temu nie służy. Tu na szczęście mamy zbiór opowiadań, połączonych wspólnym wątkiem nawiedzonego domostwa, które wypadają dobrze zarówno jako całość, jak i samodzielne teksty.

 

Jak na Pilipiuka przystało, całość jest lekka, prosta i zabawna. Książka śmieszy, może w niewyszukany sposób, ale jednak. Do tego czyta się ją przyjemnie, a i fabularnie nie zawodzi. Co prawda autor jak zwykle najbardziej skupił się na okresie drugiej wojny światowej i komuny, nie szczędząc im krytyki i obśmiewania (książka liczy sobie 375 stron, a lata 90. pojawiają się w niej dopiero na stronie 347), ale nie zmienia to faktu, że znów wyszło mu to dobrze, a na pewno o wiele lepiej, niż wojenne przypadki Jakuba Wędrowycza. Kto lubi prozę Pilipiuka, niech sięga w ciemno, bo będzie zadowolony. kto chciałby dobrej komedii gdzie horror, science fiction i swojskie klimaty mieszają się ze sobą też śmiało może po „Upiora w ruderze” sięgnąć. Bo to po prostu dobra (i świetnie zilustrowana przez Andrzeja Łąskiego, autora grafik chociażby do przygód Jakuba Wędrowycza) lektura w tematyce nawiedzonych czterech ścian. Nie rodzime „Lśnienie”, już prędzej „Ślinienie”, ale warte polecenia nawet i miłośnikom horrorów, którzy po humorystyczne lektury rzadko sięgają.

Opis Wydawcy

Jak może się skończyć przygoda, w której biorą udział trzy niezbyt rozgarnięte dziewoje i zdobyczna armata Pradziadunia? Wiadomo - wystrzałowo!

 

Ale to dopiero początek ambarasu!

 

Bo przejście ze stanu ciała do stanu czystego ducha jest relatywnie proste. Gorzej, że gdy ciało grzeszne za życia pozostawia na czystym duchu pewne...przybrudzenia. Kawalifikuje się wtedy dusza do pokutowania, a pokutowanie jest męczące. Ale to nie znaczy, że nie może być zabawne.

 

Pałac w Liszkowie, przerobiony na potrzeby rzeczonej pokuty, na najprawdziwszy Straszny Dwór, stanie się zatem areną zdarzeń nieprawdopodobnych. I przerażajacych. I wielce zabawnych. Oczywiście, w zależności od tego, którego uczestnika owych wydarzeń o zdanie zapytacie.

MyCoffeeBooks

Są autorzy, których książki bierze się w ciemno, mając pewność, że nie zawiodą. Są historie, które nigdy się nie nudzą. I motywy, jakie zawsze się sprawdzą. Warunek jest jeden - perfekcyjne wykonanie. Jak wyszło w przypadku „Upiora w ruderze”?

 

Andrzej Pilipiuk to marka sama w sobie. Seria o Jakubie Wędrowniczku, Norweski dziennik, Cykl z wampirem czy Dziedziczki, to tylko cząstka ogromnego dorobku tego autora. Laureat wielu nagród i wyróżnień. Nazywa siebie „Wielkim Grafomanem”, lecz po lekturze omawianej tu książki wiem, że to chyba tak z lekkim przymrużeniem oka. Podczas czytania nie znalazłam bowiem żadnego punktu przemawiającego za tym określeniem.

 

„Upiór w ruderze” to zbiór opowiadań z motywem przewodnim jakim są duchy trzech młodych kobiet - Marceliny, Kornelii i Lukrecji. Za życia dwie z nich były wysoko urodzonymi pannami, trzecia, Marcelina, ich służącą. Jednak w wyniku niefortunnego zbiegu okoliczności z armatą w roli głównej, dziewczyny trafiają do…czyśćca. Jako że ten jest przepełniony, hrabianki i służąca mają odpokutować swoje grzechy na ziemi. Konkretnie, chroniąc pałac w Liszkowie. Przez cale pięćset lat.

 

I tak straszą w Liszkowie, a czasy się zmieniają. Najazd Niemców, potem Sowietów, PGR-y, komunistyczna propaganda, współczesność i…kosmiczna przyszłość. Dziedziczki, z pomocą okolicznych mieszkańców potrafią sprawić, że nawet największy chojrak ucieka z pałacu ze strachem w oczach. Bo duchy dziewczyn swoim nic nie robią…może poza lekkimi żarcikami. Chcąc odkupić swoje winy, pomagają mieszkańcom Liszkowa.

 

Najbardziej do gustu przypadło mi pierwsze opowiadanie pt. „Układ”. Rzecz dzieje się tuż przed zakończeniem II Wojny Światowej. W Liszkowie działa prężnie działający oddział partyzancki pod dowództwem hrabiego Pawła z Liszkowa. Do samego dworku przyjeżdża objąć rządy przedstawiciel niemieckiego zaborcy. Hans Nockerl jednak zdaje sobie sprawę z ogólnej sytuacji na froncie. I konsekwencji, jakie niechybnie nastąpią. Proponuje więc Partyzantom pewien układ. Jego konsekwencje będą się ciągnąć przez całe lata. Bo kto by pomyślał, że okoliczny złodziejaszek stanie się socjalistycznym bohaterem na miarę epoki?!

 

Zadziwił natomiast epilog. Inwazja kosmitów na Ziemię. Mam wrażenie, że jest on lekko oderwany od pozostałych opowiadań. Jednak, w sumie nikt nie wie, co przyniosą przyszłe stulecia. Może faktycznie będziemy musieli się zmagać z kosmicznym najeźdźcą? Oby jednak nie!

 

Ta książka to również całkiem przyjemna lekcja historii. O tym, jak tak naprawdę ludzie radzili sobie w niepewnych, szalonych wojennych czasach i tuż po nich. Jak umiejętnie musieli manewrować między tym co rozkazano zrobić, a tym, co wypada i jest wygodne. I jak pazerność oraz ślepe przekonania potrafiły zapędzić w kozi róg nawet najbardziej światłe umysły. Tego nie przeczytamy ani w podręcznikach do historii, ani w opasłych rozprawkach naukowych.

 

Na uwagę zasługują również ilustracje Andrzeja Łaskiego. Ten uznany polski ilustrator, storyboardzista i autor komiksów, nie pierwszy już raz współpracuje z Pilipiukiem. Ciekawe ilustracje, umiejętnie wkomponowane w każde z opowiadań, jest taką przysłowiową „wisienką na torcie”. Okładka jest również jego autorstwa.

 

Podsumowując, „Upiór w ruderze” to książka idealna na leniwe, spokojne popołudnie. Wybuchy śmiechu i ogólne rozbawienie gwarantowane. Oceniam na 6!

 

Jak to się dobrze czytało! Przyznam, że nie sposób było się oderwać. Po pierwsze - doskonały humor. Raz po raz wybuchałam śmiechem, bawiąc się przy lekturze doskonale. Po drugie- ukazanie naszej rodzimej historii w nieco krzywym zwierciadle.

Sosnowa Igiełka

Takiego upiora, a raczej upiorów, jakie powołał do życia (może lepiej będzie pasowało: do straszenia) Andrzej Pilipiuk, nie powstydziliby się by się sami Andrew Lloyd Webber wraz z Charlesem Hartem. Tym razem jednak to nie opera, ale rudera, w dodatku stojąca na gruncie polskim, w niejakim Liszkowie nieopodal Lublina, gości te nieziemskie postacie. I tak niewielkie miasteczko staje się tłem wyjątkowo burzliwych dziejów. Przewala się tu jedna okupacja za drugą, a najważniejsze i najbardziej pożądane stołki wciąż zmieniają właścicieli. Wszystko zaczyna się jednak o wiele wcześniej, bo w czasach napoleońskich, kiedy to trzy niezbyt skromne niewiasty, pozostając bez opieki w pałacu, postanawiają wypróbować moc pewnej archaicznej armaty. Nie kończy się to dla nich zbyt wesoło… W każdym razie pałac, w następstwie ich czynów, zostaje miejscem owianym legendami i omijanym szerokim łukiem. Niestety nie przez wszystkich. Co stanie się z tymi, którzy spróbują zabić wiarę w duchy pokutujące?

 

Wykreowany przez autora w „Upiorze w ruderze” świat został doskonale dopracowany, dzięki czemu z ogromną siłą działa na wyobraźnię czytelnika. Każdy szczegół dopięto na ostatni guzik. Po zakończonej lekturze ma się wrażenie, że Liszków zwiedziło się wzdłuż i wszerz, a bohaterów poznało niczym członków własnej rodziny. Andrzej Pilipiuk wciąga czytelnika w wir szalonych, nieprzewidywalnych, szokujących, czasem kosmicznie absurdalnych wydarzeń. Nie brak tu spektakularnych zwrotów akcji, przeprowadzanych z pompą dywersji i mistyfikacji, które niosą za sobą sromotne, długotrwałe skutki. Akcja zaskakuje czytelnika, raz po raz go rozbawiając, a to smagając ciarkami po zgarbionych nad lekturą plecach. Wiele z postaci, w tym wspominane już trzy urocze panienki, z których tylko jedna wykazuje jakieś większe przebłyski rozsądku, ma cudownie cięty język. I tenniesamowity sarkazm, ta szczypiąca ironia, najczarniejszy czarny humor i dystans do prezentowanej historii. To się po prostu samo czyta!

 

Myślę, że fenomen tej powieści tkwi w poruszanej tematyce, która może zainteresować nie tylko miłośnika fantastyki, ale również kogoś, kto nigdy dotąd nie miał do czynienia z tym gatunkiem. Autor zwraca bowiem uwagę na dość bolesny problem, czyli „historyczną prawdę” i jej przekształcenia wedle życzenia jaśnie panujących zwolenników wielkich idei i burzenia zabytkowych murów. Jak rodzą się bohaterowie i jak kreuje się „fakty”? Czy ideologia (tudzież własne potrzeby) mogą prowadzić do zmiany tego, co wydarzyło się w rzeczywistości, na to, co komu wygodne? Kto właściwie jest prawdziwym patriotą, a kto konfidentem? Ilu ludzi u władzy, tyle pojawia się pomysłów na zagospodarowanie skromnego pałacu w Liszkowie. Mamy tu bohaterów prawdziwie odważnych, jak i tych zupełnie z przypadku, niespecjalnie grzeszących rozumem, ale sądząc po tytule wspomnianego w powieści filmu, wszyscy jak znalazł idealni „na miarę epoki”.

 

W historii Europy mamy tyle niedopowiedzeń, zagubionych faktów, pogrzebanych wraz ze świadkami prawd, że wytrawny pisarz znajdzie w tym galimatiasie szerokie pole manewru do snucia nadzwyczajnych opowieści i tworzenia wszelakich teorii spiskowych. Andrzej Pilipiuk wykorzystał to doskonale, wymyślając rozciągającą się na kilkaset lat rewelacyjną przygodę. Od roku 1812, przez m.in. czasy wojenne i okres przebywania Polski pod rządami komunistów. Wydarzenia wpasowują się idealnie także we współczesność, a zakończenie dosłownie zmiata czytelnika z siłą kilku bomb. Czy powinno się nam zapalić jakieś czerwone światło na to, dokąd być może zmierza nasza obecna rzeczywistość?

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial