Pani M
-
Jak zapewnia nas wydawca tej książki, to miała być publikacja dla wszystkich, złożona w niespotykanej formie. Trochę przypomina komiks. Tekst i fotografie mają równą wagę. "Przypomina muzykę reggae, gdzie krótkie, lapidarne teksty stanowią staccato perkusji, a liryczna melodia płynie z obrazów. Każdy znajdzie coś dla siebie, obrońcy przyrody i ich przeciwnicy, niespokojne duchy i domatorzy. Starzy i młodzi, nawet rodzice i dzieci mogą zasiąść do wspólnej lektury". Czy zgadzam się z tymi słowami?
I tak, i nie. Mam wątpliwości do do tego, czy po książkę powinny sięgnąć dzieci. Zwłaszcza te w wieku przedszkolnym. Mogą po prostu wystraszyć się niektórych zdjęć. A i część poruszanych tu tematów może być dla nich nieco za ciężka. Czy ta historia zainteresuje wszystkich? Nie mnie to osądzać, ale nie każdego interesują książki podróżnicze. Nie wiem też, czy domatorzy znajdą tutaj coś dla siebie. Szczerze - nie znam kogoś takiego, kto czyta tego typu literaturę.
Nie jest to przewodnik turystyczny po Afryce. Znajdziecie tu obraz, których nie pokazują przewodniki turystyczne, bo nie jest on raczej atrakcyjny dla turystów, którzy chcą wydać pieniążki i odpocząć w dzikiej Afryce. Zdjęcia pokazujące miasta raczej nie zachęcają do odwiedzenia ich. Znaczy się nie dla wszystkich będą atrakcyjne. Fakt, niektóre miejsca mogą robić wrażenie, są fotogeniczne i aż proszą się o zrobienie zdjęcia na Instagrama, ale nie każdy będzie chciał pojechać do zwykłego miasta, w którym ludziom niekoniecznie się przelewa.
Na początku publikacji widnieje informacja, że zdjęcia były zbierane w latach 1978-2018. I to widać. Część fotografii jest w bardzo kiepskiej jakości. Nie były przystosowane do powiększania i są strasznie rozmazane, widać niemal każdy piksel. Mam tu na myśli zwłaszcza fotografię ze strony 86, która jest na dole po lewej stronie. To może stanowić problem dla osób, które przykładają uwagę do tego, jak wyglądają fotki w książce. Jednak zdecydowana większość zdjęć cieszy oko. Te zdecydowanie były zrobione w późniejszym czasie.
Książkę czyta się bardzo szybko. Wiem, że pomarudziłam trochę i zwróciłam uwagę na pewne niedociągnięcia, ale wcale nie chcę przez to powiedzieć, że szkoda czasu na tę książkę. Wcale tak nie myślę. Owszem, nie wszystko tu zagrało, ale to w gruncie rzeczy wartościowa pozycja. Pokazuje Afrykę z nie do końca znanej nam strony. Niektórych czytelników taki świat może przerażać, ale mnie na swój sposób zachwyca. Bardzo przyjemnie oglądało się zdjęcia zwierząt. One nigdy nie przestaną budzić we mnie podziwu. Szkoda tylko, że wiele z nich jest narażonych na ataki kłusowników. Przez to za jakiś czas wiele gatunków będziemy znali tylko z takich książek.
Nie możemy aktualnie jeździć za granicę. Trudno powiedzieć, kiedy znów będziemy mogli to zrobić. Jeśli chcecie odwiedzić Afrykę, ale tę dziką, nie tę przyjemną, pokazywaną w folderach turystycznych, to polecam tę publikację. Nie zostaniecie zalani falą informacji, która średnio do życia będzie wam potrzebna. Nie można się raczej nudzić w trakcie czytania. Lektura też niespecjalnie się dłuży. Tekstu jest maksymalnie na 2 godziny bardzo wolnego czytania.
Szkoda, że w tej książce pojawiły się nie do końca ostre fotografie. To trochę jej ujmuje, ale nie mam zamiaru bardzo przez to obniżać jej oceny. Nie umiem jednak o tym nie powiedzieć. Pracuję przy wydawaniu książek, więc mam na tym punkcie zboczenie, musicie mi to wybaczyć.
Reasumując, to była całkiem niezła podróż po Afryce. W sumie żadna informacja mnie nie zaskoczyła. Wiedziałam o tym, co przeczytałam, ale w żadnym razie nie czuję się z tego powodu rozczarowana. Mogłam raz jeszcze spojrzeć na afrykańską faunę i florę. Mam nadzieję, że teraz będzie mogła nieco odżyć, gdy my jesteśmy w domach. Trochę spokoju na pewno im się przyda.