MyCoffeeBooks
-
Są książki, które powstały jako remedium na ból, jaki został w autorze po traumatycznych wydarzeniach. Bywają i takie, które są odpowiedzią na całe zło tego świata. Mogą być również pewną odskocznią i jednocześnie narzędziem, dzięki któremu spogląda na swoje życie z szerszej perspektywy. Czytając „Zapiski z czekoladowego pamiętnika” Aliny Sułkowskiej, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że ten krótki tomik należy właśnie do takiego rodzaju opowieści.
Książka ta, rekomendowana jest jako zbiór trzynastu fascynujących historii, opowiedzianych z perspektywy żony, matki i kochanki. Historie te mają krzepić życiową mądrością. Gdy skończyłam czytać tą opowieść, zastanawiałam się, czy ta rekomendacja faktycznie była o treści którą chwilę wcześniej przeczytałam. Nie znalazłam w niej bowiem ani wyciszenia ani też podnoszących na duchu historii. To raczej zbiór luźnych przemyśleń, związanych z traumą jaką przynosi rozwód. I to na każdym polu emocjonalnym.
Od pierwszej strony proza ta zadziwia swoją poetycką formą. I o ile na początku jest jeszcze miła dla oka, o tyle później staje się już lekko męcząca. Narracja, pierwszoosobowa, przenosi nas w sam środek rodzinnych dysput, spotkań, problemów, radości i smutków. Jednak próżno szukać w niej sensownej akcji. Historie są bowiem luźnymi przemyśleniami, które następując jedna po drugiej, opiewają raz to wydarzenia z przeszłości, raz znowu po rozwodzie głównej bohaterki, aby potem cofnąć się do czasów, gdy była jeszcze mężatką.
Pierwsza z trzynastu opowieści przenosi nas do początków miłości rodziców głównej narratorki. Przed oczami mamy więc zakochaną parę, która nie zważając ni to na zimno ni to na inne przeszkody, celebruje swoje rytuały. W lokalnej cukierni kupują jeden cukierek i dzielą się nim z miłością. I tak przez kolejnych kilkadziesiąt lat. Kolejne rozdziały to prawdziwy przeplataniec - radości i smutków kobiety, która leczy rany po rozpadzie małżeństwa i toksycznych relacjach z byłym już mężem. To również walka o normalność dla syna, który po rozpadzie małżeństwa zostaje z mamą.
Próżno jednak szukać tu zwartej fabuły, sensownych dialogów czy też jakiejkolwiek logicznej akcji. To są jednak, jak sugeruje tytuł, zapiski z pamiętnika, więc owa chaotyczność, choć irytująca, wydaje się być usprawiedliwiona. Zabieg ten bywa jednak niebezpieczny w odbiorze- nie wszyscy bowiem mają tyle wrażliwości i uwagi, aby w pełni „wejść” w tą historię.
Historia ta z pewnością spodoba się określonej grupie czytelniczej - będą to kobiety, po czterdziestce, które podobnie jak bohaterkę „Zapisków…” spotkały problemy - zdrada, rozwód i traumatyczne przeżycia po toksycznym związku. Nikt nie zrozumie bowiem drugiego człowieka tak bardzo, jak osoba, która przeżyła to samo. Jestem pewna, że czytając tą książkę będą wraz z bohaterką śmiały się i płakały. I z pewnością będą snuć refleksje jeszcze na długo po odłożeniu tej książki na półkę.
Sparks z tej historii zrobiłby łzawą obyczajówkę z morałem, Vi Keeland dodałaby zapewne garść erotycznych momentów. Danielle Stelle uwikłałaby rodzinę bohaterów w wojnę, nie ważne w jaką. A Magdalena Witkiewicz zakończyłaby wszystko happy endem. Alina Sułkowska postanowiła jednak na poetyczne wspomnienia, obawy i nadzieje. Jestem pewna, że znajdzie swoje wielbicielki, bo taka forma jest tyle ciekawa, co rzadko spotykana. Mnie jednak ta opowieść nie uwiodła.