Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Cichy Zachód

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Cichy Zachód | Autor: Artur Justyński

Wybierz opinię:

Rafał Pigoń

Już dawno przestaliśmy być aniołami, a pewnie nigdy i tak nimi nie byliśmy. Nigdy nie mieliśmy skrzydeł. Byliśmy diabłami w świecie, gdzie aniołem może być tylko pojedyncza osoba, ale nigdy nie będzie nią tłum. Nigdy nie będziemy całkiem dobrzy. Żyjemy w błędnym kole emocji i zadośćuczynienia za nie, szukamy Boga, absolutu, kręcąc się, niczym chomik w klatce, wokół dwóch tylko emocji- miłości i nienawiści, jednego dnia będąc aniołem, ale kiedy nadejdzie noc, przemieniając się w diabła. To nasze dziedzictwo, dowód na to, że jest się człowiekiem i że się o tym pamięta. Pamięć o tym, kim się jest, jest bardzo ważna.

 

Dowód ten i pamięć znalazłem w powieści Artura Justyńskiego. Dowód, to zbyt suche słowo, które nijak nie pasuje do omawianego utworu. Nie ma tam wojny, mordu, nie ma tam dobra, zła, a i tak wciąż wszystko to widzimy. Nie ma tam człowieka, a przecież o nim jest cały ten tytuł. Widziałem tam jego wspomnienie- wspomnienie dobra i zła, wspomnienie miłości, nienawiści- to jedynie pozostało. Nie ma tam już żywych ludzi. Ci zostali zakopani i już nigdy nie wrócą. Można odpocząć. Zwymiotować i dalej żyć.

 

,,Cichy Zachód’’ to podróż po ziemiach odzyskanych, powieść senna, poetycka, w której i my snujemy się z bohaterem po starych, poniemieckich domach, po starej, wymarłej już prawie wsi, idziemy wśród starych ludzi, wokół starego, patrzącego się na wszystkich z góry kościoła. Idziemy wśród tego, co się tam zdarzyło, co było tak dawno, jest to tak stare, że wątpi się, czy faktycznie miało to miejsce. W końcu poznajemy staruszka, ten, nie wiadomo, kim w zasadzie jest, nie wiemy, co czym jest, tylko o tym nieraz, przeważnie od niego, słyszymy, a zresztą na końcu przyjdzie nam zastanowić się, czy nawet on, staruszek, w ogóle istniał- przecież wszyscy ludzie już dawno są zakopani. Może też o nim tylko słyszeliśmy i o tym, co mówił. Póki jednak jest, będzie on naszym przewodnikiem, będzie naszym pijakiem, będzie nienawiścią, miłością, alkoholem, będzie po nim wymiotami. Będzie dzieckiem, z którym musimy szukać zostawionych przez uciekających Niemców skarbów, choć wiemy, że nic to nie da. Że niczego nie znajdziemy. Wszystko zostało zabrane. Będziemy słuchać jego opowieści w oparach alkoholu, nie wiedząc, co właściwie jest prawdą, będziemy z nim wymiotować i chodzić do kościoła w sobotę, bo ksiądz nie zdąży odprawić mszy we wszystkich pozostałych wsiach w samą tylko niedzielę. Na końcu spędzimy z nim święta. Na końcu dowiemy się, że nigdy nie żył, jak i nie żyła już cała wieś, nie żyli spotkani przez nas ludzie, nie było nikogo, tylko śmiejąca się z nas od początku staruszka, jakby wszystko wiedziała. To będzie nasza pamięć i wspomnienie o tym wszystkim.

 

Nie mogę więcej napisać, a pewnie to, co napisałem, niewiele o książce mówi, ale ta niewiele tłumaczy. W zamian pokazuje. I tak pokazuje Polaków krzyżujących Niemców. Potem Niemców krzyżujących Polaków. Każdy miał okazję stać się Jezusem, aniołem i diabłem- człowiekiem. Pokazała mi wspomnianego zapijaczonego starca, który czasami okazywał się być mądrym przewodnikiem, chodzącym wspomnieniem tego, co się tu stało, wspomnieniem z czasów, gdy po Niemcach można sobie było wybrać dom. Wspomnieniem, które, jak on, i tak okaże się już dawno wymarłe, może nieistniejące, wątpliwe, jak to, co jest za mgłą.

 

Niekonkretny jest dalej mój opis, ale też, odniosłem wrażenie, senna jest książka. Poruszamy się we śnie, oniryzmie, z którego na końcu przyjdzie nam się zbudzić, otrząsnąć i odjechać samochodem. Nie wiemy, co jest fikcją zdziecinniałego starca, a co jego racjonalnym, mądrym wywodem. W końcu nie wiemy, kto ukrzyżował pracownika we wsi, to, że krzyżowali Niemców Polacy, możemy dowiedzieć się z wypowiedzi zapijaczonego mieszkańca. Wszystko przesiąka niepewność, alkohol, wymioty. Mgła. Tak, jak mgłą jest nasza pamięć o wymarłych już ludziach- raz diabłach, raz aniołach. Niczego nie jesteśmy pewni, choć prawda zdaje się oczywista. Ten, kto chce, uczy się jej na nowo, a ona jest, jak mgła, a w zasadzie jak to, co jest za nią.

 

,,Cichy Zachód’’ jest coraz bardziej cichy, już go prawie nie ma. Już nie ma tych wsi i wspomnień. Jest filozofia, domysły i starzec, w którego wizję, może wiedzę, wspomnienie, nie jest to pewne i stałe, przyjdzie nam zaufać. Możemy tylko zastanawiać się, kto kogo i kiedy ukrzyżował. Możemy zastanawiać się, co pisał nasz staruszek, przewodnik, kimkolwiek był, czy naprawdę wierzył, że po otwarciu Biblii z nieba spadnie kolejny anioł- to głupie, jak mamy mu ufać. A zresztą, starzec i tak zniknie, jak zniknie o nim pamięć, ta jest ulotna, jak jego, mglista, możemy nie ufać już spokojnie nikomu.

 

Po lekturze jakbym wybudził się ze snu. Z niezwykłej impresji, którą wykreował autor. Z oniryzmu, czułem, że cała ta powieść jest metaforą, zatraconym wspomnieniem, wspomnieniem z odległego snu, któremu przyjdzie nam wierzyć, albo chociaż je przynajmniej zapamiętać. Całe to wspomnienie, cała podróż z tym starcem miała pewien cel. Mam nawet co do tego domysły, jak nasz przewodnik dywagujący o Bogu, ludzkości w poprawnej polszczyźnie, lecz zaraz po tym wraz z nim używam gwary. Zapominam.

 

Polecam przeczytać tę książkę. Dawno nie miałem w rękach czegoś tak niepewnego, starego, przywołującego coś, czym jesteśmy, może byliśmy, a o czym zapomnieliśmy, co jest już zakopane. Ziemie odzyskane, krzyżowania, pieczenie szarlotki, rozmowy o Bogu i o zdeptaniu żuka. Anioły, diabły, stary kościół. Wszystko miało tam cel, a żadne słowo nie było niepotrzebne. Jest to jedna z pozycji, którą należy przeczytać, ale nie wmawiać innym, o czym jest. Zachować to dla siebie, może nieco o niej, jak tu, opowiedzieć. Nie wyjaśnić, a jak ona, pokazać. I nie zapomnieć o tym, że w tym śnie, alkoholu, Jezusie, szukaniu skarbów, wyrównanego pod włos niemieckiego brzegu i wolnego, nieuporządkowanego polskiego jest coś, o czym, zamykając książkę, odjeżdżając na końcu samochodem z głównym bohaterem, warto pamiętać. Warto pamiętać o tym, co zakopane, co już prawie zniknęło. Warto pamiętać, kim byliśmy, choćby było to tak niepewne, jak widok za mgłą.

 

Być może nigdy nie będziemy dobrzy. Na pewno tak będzie. Dobre mogą być tylko osoby, nie ludzie. Będziemy zapominać o miejscach, w których tego dowiedliśmy, mgła będzie coraz gęstsza, a sen przyjemniejszy. Będą one zanikać, zostaną puste domy, które, jak kiedyś, można będzie sobie, według upodobań, wybrać...

Uleczkaa38

Najpiękniejsze są historię pisane przez samo życie - wiemy o tym wszyscy, odkrywając niezwykłe opowieści o ludziach i ich sprawach, które wydarzyły się gdzieś obok nas. Jednak równie pięknymi mogą być także opowieści pisane przez autorów, którzy przedstawiają w nich prawdziwe życie... Taką książką jest niezwykle symboliczna, poruszająca i emocjonalna powieść Artura Justyńskiego pt. "Cichy Zachód", która ukazała się nakładem Warszawskiej Firmy Wydawniczej, i o której to postaram się opowiedzieć więcej w poniższej recenzji.

 

Fabuła książki przenosi nas na obszar Zachodnich Ziem Odzyskanych, m.in. do czasu niepewności po zakończonej dopiero co II wojnie światowej. Tam poznajemy głównego bohatera tej historii - starego, mającego za sobą wiele dramatycznych i traumatycznych przejść, mężczyznę. To wraz z nim przyjdzie przemierzać nam puste ulicy miast i docierać do poniemieckich domów, zetknąć się ze sprawą zagadkowego morderstwa, przeżyć koszmar zimy stulecia w Świnoujściu, czy też wreszcie odkryć piękno i siłę męskiej przyjaźni. To historia o życiu, ludziach i ich sprawach - czasami bardziej ważnych, czasami zupełnie prozaicznych...

 

Niniejsza powieść Artura Justyńskiego zaskakuje nas swoją niewspółczesnością, która objawia się w niepowtarzalnym klimacie tej opowieści, jej niespiesznym tempie, zwracaniu uwagę na rzeczy zwykły, codzienne, prozaiczne, jak i też pięknie gawędziarskiej relacji, która skupia się na opisach miejsc i żyjących tam ludzi. Oczywiście, są tu także bardziej "fabularne" elementy, jak m.in. pewna zbrodnia..., ale tak naprawdę stanowią one swoisty dodatek do tej głównej narracji, która toczy się gdzieś w oparze alkoholu, starym domu, pomiędzy dwoma przyjaciółmi... I w tym też wydaje się tkwić największa siła tej książki.

 

O ludziach i Ziemiach Odzyskanych jest to opowieść - trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem, gdy oto poznajemy tu m.in. dwóch intrygujących mężczyzn w osobach Artura i Cichego, ale też i wiele innych postaci, które są z "krwi i kości", niezwykle prawdziwi, naturalni, tacy sami jak my. Podobnie ma się rzecz z obrazem miejsca akcji tej książki - Pomorza Zachodniego i okolic, które zostało opisane tu w niezwykle szczegółowy, malowniczy, ale też i bezkompromisowy sposób z pięknem i brzydotą, na czele. I naprawdę czytając tę powieść możemy poczuć się tak, jakbyśmy sami tam byli, co jest zasługą zarówno treści, jak i też zawartych tu fotografii.

 

Dla kogo jest ta książka...? Myślę, że przede wszystkim dla ludzki zakochanych - podobnie jak autor, w Ziemiach Odzyskanych, z całą ich burzliwą historią, dramatem losów mieszkańców i niezwykłym klimatem, który tworzyli niemieccy autochtoni wraz z napływową ze wschodu ludnością. To właśnie ci czytelnicy odnajdą tu dla siebie wiele ciekawostek, pięknych opisów i poruszających emocji. Jednocześnie jednak jest to także ciekawa pod kątem fabularnym opowieść o prawdziwym życiu i przewrotności losu, która nieodłącznie mu towarzyszy. I dlatego też również i miłośnicy tego typu literatury, także będą bawić się świetnie podczas spotkania z tą pozycją.

 

Dla mnie lektura powieści "Cichy Zachód" była wielką przygodą, niezwykłym doświadczeniem i chwilą nostalgicznego wytchnienia od zwykłych spraw. To podróż w czasie, w przestrzeni i u boku wielkich emocji, wobec których nie można przejść zupełnie obojętnym. Dlatego też z jak największym przekonaniem zachęcam was do sięgnięcia po książkę Artura Justyńskiego, która stanowi coś zupełnie innego, aniżeli współczesna oferta polskiej literatury. Polecam - naprawdę warto!

Pani M

"Cichy Zachód" to swoisty zapis fascynacji tzw. Ziemiami Odzyskanymi, wsparty przeżyciami autora na tle przed i powojennych fotografii. To historia starszego człowieka, mieszkańca nadodrzańskiej wsi, zaczerpnięta z jego wspomnień, dzięki imaginacji ubarwiona. To opowieść o przyjaźni, samotności i przemijaniu, okraszona pewnym niewiarygodnym wydarzeniem połączonym z morderstwem, w pamiętną mroźną zimę w Świnoujściu, tuż po wojnie dokonanym i z najsłynniejszą historią sprzed dwóch tysięcy lat ściśle powiązanym.

 

Sięgając po tę książkę, kompletnie nie wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać. Ziemie Odzyskane są mi bliskie ze względu na historię mojej rodziny, która została tam przesiedlona po zakończeniu II wojny światowej, więc chciałam się przekonać, co autor tej książki ma mi do opowiedzenia na ich temat.

 

Zanim przejdę do opisywania moich wrażeń po lekturze, szybkie przypomnienie, czym są Ziemie Odzyskane. To określenie odnoszące się do ziem zachodnich i północnych współczesnej Polski, które zgodnie z postanowieniami konferencji poczdamskiej zostały przyznane Polsce.

 

Muszę powiedzieć, że jestem totalnie oczarowana tą książką. Artur Justyński jest dla mnie czarodziejem. Patrząc na tę niepozorną książkę, która nie liczy sobie nawet 200 stron, nie spodziewałam się po niej zbyt wiele. Myślałam, że to będzie jedna z tych publikacji, które jednym okiem wpadają, drugim wypadają. Nic z tych rzeczy. To historia, która podbiła moje serce i zostanie w nim na długo.

 

Książka Artura Justyńskiego oderwała mnie na moment od wszystkiego, co się wokół mnie dzieje, przeniosła mnie do innego świata. Teoretycznie dobrze mi znanego, ale jednocześnie tak obcego, fascynującego. Czytając tę książkę, czułam ogarniający mnie spokój. Nie spodziewałam się tego po tej historii.

 

Myślę, że jeszcze bardziej odczułabym wszystko to, co czytałam, gdybym była trochę starsza. Daleko mi do osoby starszej, która rozmyśla o przemijaniu. Niewiele też wiem o samotności, jednak słowa autora czułam całą sobą. Niewielu pisarzy jest w stanie wprowadzić mnie w taki nastrój, sprawić, bym wyruszyła w podróż w głąb siebie, temu się to udało.

 

Zachwyciłam się przedstawionym przez autora światem. Nie, nie był idealny, ale był inny niż ten, w którym tkwimy. A pewnie jak wielu z was oddałabym wiele, by znaleźć się w innej rzeczywistości. Spokojniejszej. Czytając tę książkę, słyszałam ciszę, której tak bardzo mi teraz brakuje.

 

Nieco obawiałam się, że to może być trudna w odbiorze lektura. Nie była taka. Pochłonęłam ją w parę godzin i gdy zmierzałam do końca, żałowałam, że dalej nie ma nic więcej. Żałuję, że ta książka nie jest popularna, nie mówi się o niej, a powinno. Jej lektura to niesamowite doświadczenie. Myślę, że poruszy nie tylko mieszkańców Ziem Odzyskanych.
Tak jak wspomniałam wcześniej, wydaje mi się, że to lektura, która najbardziej poruszy dojrzałych czytelników, którzy mają na koncie pewne doświadczenia życiowe, jakich mnie brakuje. Nie, nie żałuję, że przeczytałam tę książkę, ale na pewno będę chciała do niej za parę lat powrócić, żeby przekonać się, jak odbiorę ją w miarę upływu czasu. Jestem ciekawa, czy dalej będę tak bardzo zachwycona tym światem. Myślę, że tak.

 

Jeśli szukacie dojrzałej opowieści, dzięki której będziecie mogli przenieść się nieco w miejscu i czasie, to myślę, że to może być propozycja dla was. Nie umiem porównać tej powieści do żadnej innej, z którą miałam do czynienia.

Edymon

  Artur Justyński, autor, który w wolnych chwilach oddaje się wędkarstwu, górskim wyprawom i wspinaczkom, pieszym i rowerowym wycieczkom, a także filozofii religii, w tym także kulturze Słowian. Absolwent Politechniki Łódzkiej i Uniwersytetu Szczecińskiego, obecnie mieszkaniec Szczecina i autor kilkudziesięciu wierszy, kilkunastu opowiadań i kilku już powieści. I to jakich!!

 

„Cichy Zachód” to swoista historia mocno starganego już życiem człowieka, mieszkańca jednej z nadodrzańskich wsi, którą autor w znakomity sposób ubarwił i oddał w ręce czytelnika spragnionego impresjonistycznych wrażeń. To opowieść łącząca historie wielu ludzi, historie, bez których nie potrafilibyśmy trwać.

 

Dla wielu z nas, ludzi zachodu powieść będzie daleko odsunięta od jakiegokolwiek banału. W tym rozumieniu, iż postacie jak i jej składniki są nam wyjątkowo bliskie: Ziemie Zachodnie i Odzyskane, które są dziś naszą „małą ojczyzną”, przesiedlenia, których doświadczyli nasi przodkowie, przyjaźnie i konflikty, samotność w obliczu grona ludzi, tęsknota za tym co znane a jednocześnie obce, wiara i nadzieja w przyszłość, przemijanie…

 

„Cichy Zachód” to powieść niezwykle intrygująca, zawierająca szereg nowatorskich myśli. Nie znajdziemy w niej jednak odpowiedzi na nurtujące nas pytania, rozwiązania zagadek świata czy choćby najbardziej prozaicznych spraw. Mimo to powieść stanowi inteligentne źródło nowych doświadczeń czytelniczych. Jest popisem dla naszej wyobraźni i sprawdzianem naszych dusz.

 

Ponadto niewielkich rozmiarów utwór wydaje się skonstruowany w sposób odpowiadający naturze człowieka. Czytając, bowiem „Cichy Zachód” ma się wrażenia ze świat zwolnił i przycichł. Zaczynamy dostrzegać otaczającą nas rzeczywistość, powracamy pamięcią do stanów nierzadko zapomnianych. Czujemy własny oddech i bicie serca. Widzimy piękno w każdym kawału świata, naprawdę żyjemy. To niezwykłe jak bardzo udało się autorowi wejść w głąb duszy człowieka, przywrócić go światu (choćby na chwilę) i zainspirować najprostszym z możliwych sposobów – SŁOWEM.

 

Osobiście chętnie zaliczę te powieść do literatury elitarnej. Może niezbyt trudnej w odbiorze, ale jakże wysublimowanej, bogatej w kulturowe i literackie znaczenia. Wiem - takie książki nie cieszą się zazwyczaj wielką popularnością, (w przeciwieństwie np. do kryminałów) ale ci, którzy zdecydują się na spotkanie z twórczością Artura Justyńskiego, z pewnością będą nie tylko zadowoleni, ale i doznają uczucia tak wzniosłego, jakiego tylko człowiek jest w stanie doznać w obliczu literackich dzieł. Cieszy również fakt, że oto właśnie pojawiła się kolejna powieść autora „Bejdak”.

 

Powieść polecam szczególnie smakoszom słowa i prozie, która daje coś więcej niż tylko rozrywkę.

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial