Sosnowa Igiełka
-
Życie nastolatki do łatwych nie należy, a kiedy jeszcze Twoi rodzice postanawiają rozstać się z wielką pompą, jednocześnie trochę na pokaz i z mnóstwem przykrych niespodzianek- gorzej już chyba być nie może. Tak właśnie dzieje się w książce „Miłość niejedną ma minę” Agnieszki Tyszki. Jej główna bohaterka, Julianna żyła dotąd we w miarę poukładanym świecie, który nagle postanowił zadrżeć w posadach i z hukiem zwalić się na głowę. W tej sytuacji pozostają jej dwa wyjścia: uciec w siną dal lub stawić czoła niezwykle trudnym chwilom i kolejnym kataklizmom. Oto powieść dla tych, którzy szukają siebie, czasem lubią pośmiać się przez łzy i cenią sobie niepowtarzalność każdego człowieka.
Całą historię poznajemy z perspektywy Julianny, która jest dziewczyną twardo stąpającą po ziemi i nie dla niej rankingi popularności szkolnej oraz desery o niskiej zawartości tłuszczu. Rozsądku jej nie brakuje, podobnie, jak opanowania. Ale nawet najlepsze cechy, mogą się przecież „skończyć”- cierpliwość i wyrozumiałość również. Postać Julianny budzi zarówno podziw, jak i współczucie. Nikt by nie chciał być na miejscu nastolatki, której rodzice kompletnie nie pytają o zdanie, nie liczą się z jej emocjami i traktują trochę tak, jak ozdobę życia, którą można się pochwalić przed znajomymi. Czy jednak tak naprawdę dziecko może być tylko eleganckim przedmiotem lub paczką, którą przekazuje się z rąk do rąk? A może zupełnie niepotrzebnym elementem w wygodnym i idealnym życiu? I gdzie są granice posłuszeństwa? Czy wkraczanie w dorosłe życie daje w ogóle jakieś sensowne odpowiedzi, a może wyłącznie dostarcza większej liczby pytań? A jeszcze ta miłość, która, sądząc po przykładach z codziennego życia i pilnie prowadzonej przez nastolatkę obserwacji, jest całkowicie… do bani.
W książce „Miłość niejedną ma minę” mamy do czynienia z bardzo współczesnym modelem rodziny, a postawy prezentowane przez rodziców głównej bohaterki nie są absolutnie w żaden sposób godne naśladowania. Julianna musi stawić czoła nie tylko szalenie trudnym emocjom, ale również nieodpowiedzialnym dorosłym. Całe szczęście są jeszcze inni ludzie, na których można liczyć, ratujący sytuację i pokazujący, że pomocy można szukać także poza domem. W przypadku głównej bohaterki są to: szalenie wyrozumiała i doskonała w każdym calu ciotka Marietta (którą chyba każdy chciałby mieć w rodzinie) oraz Balbina, równie niezwykła, jak Julianna, przyjaciółka na dobre i złe. Zatem dobrze jest mieć takie miejsce, gdzie można się zdystansować i człowieka, któremu zawsze, ale to zawsze jest jak się zwierzyć.
Powieść Agnieszki Tyszki czyta się błyskawicznie. Została ona napisana ciekawym, wciągającym językiem. Z pewnością spodoba się czytelnikom, którzy lubią bawić się formą wypowiedzi i słowem, a do tego cenią sobie przewrotny humor. Dobrym pomysłem jest pokazanie całej sytuacji poprzez pryzmat samej Julianny, która na bieżąco opowiada zarówno o rozwoju wydarzeń, jak i o swoich wrażeniach z nimi związanych. Najwięcej ładunku emocjonalnego i refleksji niosą osobiste wpisy i przemyślenia głównej bohaterki, które jako zadanie domowe otrzymała od nauczycielki w szkole. Zapisane w czymś na wzór pamiętnika lub notatnika pozwalają na przyjrzenie się zarówno sobie, jak i otoczeniu. Są tam liczne rozważania na temat uczuć, decyzji podejmowanych przez dorosłych, w szczególności ojców i matki, relacji społecznych, jak również bardzo metaforyczne refleksje na temat świata przyrody. Jest tam również życie nastolatki: codzienne, chociaż może niezbyt zwyczajne.