Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Dobre Żony

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Dobre Żony | Autor: Louisa May Alcott

Wybierz opinię:

Anena

Od wydarzeń opisanych w ,,Małych kobietkach” mija kilka lat. W tym czasie siostry March dorastają i podejmują pierwsze dorosłe. Są zdecydowanie mniej naiwne, bo bogatsze w różnorodne doświadczenia życiowe. Niestety wraz z dorosłością przychodzą kolejne zagmatwania, a ich życie już nigdy nie będzie takie beztroskie jak w dziecinnych latach. Jednakże oprócz wielu chwil smutku, pojawiają się również momenty radosne i pełne niczym nie zmąconego szczęścia. Jak zawsze ciężka praca, dobroć i siostrzana miłość są w stanie przezwyciężyć każdą przeszkodę, nawet tą największą i z pozoru bardzo trudną do pokonania.

 

Zarówno ,,Małe kobietki” jak i ,,Dobre żony” to powieść napisana specjalnie dla dorastających panienek, która ma być swoistym przewodnikiem pomagającym wkroczyć im w okres dorosłości. Autorce udało się doskonale ukazać różne typy osobowości dziewcząt oraz zmiany w ich charakterach, do których dochodzi, gdy zajmuje się czas czymś pożytecznym. Dzięki wpływowi matki, która starała się wpoić dziewczętom dobroduszność, pracowitość i chęć niesienia pomocy innym ludziom, panny March wyrastają na pewne siebie kobiety, które zdolne są do wzięcia odpowiedzialności za siebie i swoje decyzje. W przeciwieństwie do swoich rówieśniczek Meg, Jo, Beth i Amy nie spędzają czasu na bezsensownych zajęciach, takich jak strojenie się i proszone podwieczorki z herbatką, lecz poświęcają się ważniejszym sprawom. Co prawda „dorosłe kobietki” czekają poważniejsze problemy, jednakże przyswojone w dzieciństwie ideały pozwalają im na zrozumienie życia i podejmowanie decyzji. Co prawda, jak każde młode kobiety w ich wieku, będą popełniać błędy, ale nie działają pod wpływem chwili i tak bardzo porywczo, a na pewno są bardziej świadome konsekwencji swoich czynów.

 

Powieść Louisy May Alcott zaliczana jest do klasyki literatury, a ukazywane przez nią problemy dorastających kobiet nadal nie straciły na aktualności. Mimo, że niektóre sytuacje mogą się wydawać czytelnikowi nieco zbyt przesłodzone, to nadal pisarka potrafi wzbudzić w czytelniku wachlarz emocji, począwszy od radości, po śmiech, smutek i żal. Niektóre sytuacje mogą nawet przyprawić nas o płacz, ale przecież takie jest właśnie życie – czasami jest słodko, czasami gorzko, ale bez względu na to jakie kamienie napotykamy na swojej drodze, to dzięki samozaparciu udaje się je nam przejść. Tak samo jest w przypadku panien March, które mimo niesprzyjających sytuacji starają się żyć zgodnie ze słowami zapisanymi w małych książeczkach otrzymanych od mamy. Obserwujemy zatem ich pierwsze zauroczenia i próby stworzenia własnych rodzin. Ja z zapartym tchem śledziłam perypetie swojej ulubienicy, czyli Jo, której kibicowałam w spełnieniu marzenia o zostaniu słynną pisarką. Jej trudy w osiągnięciu celu doskonale ukazują stosunek ówczesnego społeczeństwa do kobiet pisarek, które nie dość, że miały gorszą możliwość przebicia się w świecie literackim, a ich praca była mniej płatna niż twórczość mężczyzn, to jeszcze musiały zgadzać się na obowiązujące „standardy”, czyli musiały ograniczać tematykę swoich utworów do ckliwych romansów, których zakończenia były przewidywalne – panna stawała na ślubnym kobiercu lub nie mogąc połączyć się z ukochanym umierała z tęsknoty.

 

Podsumowując, powieść ,,Dobre żony” polecam przede wszystkim osobom, które przeczytały pierwszy tom przygód sióstr March oraz miłośnikom dawnej literatury obyczajowej z wątkami moralizującymi. Louisa May Alcott doskonale ubarwiła powieść bardziej wartką akcją i postawiła na mniejszą dozę moralizatorstwa, co zdecydowanie bardziej mi się podobało.

 

Wspomnieć należy również o jakości wydania tego tomu, który mnie zachwycił i sprawił, że z dumą położyłam ,,Dobre żony” w centralnym punkcie mojego regału z książkami. Twarda oprawa z wytłoczonymi paskami imitującymi strukturę materiału, zszywane karty stron wydrukowanych na dobrej jakości papierze i prześliczne ilustracje, które doskonale uzupełniają powieściową fabułę to ogromne walory Wydawnictwa MG, które pokazało, że ceni również wizualną stronę przygotowania książki.

Bookholiczka

„Zanim wyruszyły na wesele Meg, zacznijmy od ploteczek o domu państwa March. Niech mi tu wolno będzie nadmienić, że jeśli starszyźnie wyda się ta powieść zbyt obfita w ‘kochanie’ (bo od młodzieży nie spodziewam się tego zarzutu), odpowiem słowami pani March: ‘Czy można się temu dziwić, kiedy mam w domu cztery przemiłe córeczki, a w sąsiedztwie raźnego młodziana?’. W ciągu minionych trzech lat nie zaszło wiele zmian w tej spokojnej rodzinie; wojna się skończyła, więc pan March poświęca się książkom i niewielkiej parafii, której jest duchownym przewodnikiem. Jest to człowiek cichy, oddany pracy, wyposażony w ową mądrość, która jest wyższą od nauki.”

 

W „Dobrych żonach” poznajemy dalsze losy bohaterów z poprzedniej części. Tutaj dziewczęta już dorośleją. Poważna Meg, roztrzepana Jo, łagodna Beth i wytworna Amy wkraczają już w inny świat, mają inne problemy, przeżywają inne smutki, rozczarowania i tragedie. Jednak pięknych, radosnych momentów również w tym wszystkim nie zabraknie. Możemy poznać losy czterech bohaterek, każda z nich obrała zupełnie inną drogę życiową. W tym wszystkich zawirowaniach, przygodach nie zapominają o jednym, że w każdej chwili mogą na siebie liczyć. Cokolwiek by się działo zawsze się odnajdą i pomogą sobie nawzajem. Czy jesteście tak samo ciekawi co przyniesie lektura „Dobrych żon”?

 

Od momentu, w którym zobaczyłam, że w kinach będzie emitowany film „Małe kobietki” wiedziałam, że muszę jak najszybciej przeczytać obydwie części. Jak wiecie, bądź nie film jest połączeniem obydwu części. Więc zanim się wybierzecie do kina poznajcie „Małe kobietki” i „Dobre żony” dla lepszego porównania. Jestem w sumie bardzo ciekawa jak wypada film. Jeśli byliście już na nim napiszcie swoje odczucia w komentarzu chętnie się z nimi zapoznam, a może i ja niedługo wybiorę się do kina. 

 

Książką jestem zachwycona. Mogłabym godzinami na nią patrzeć tak pięknie jest wydana. Wydawnictwo Mg wykonało coś co zachwyca na każdym kroku. Piękne ilustracje, niespotykana faktura okładki, cudowny zapach kartek. To wszystko na pewno przyciągnie wiele czytelników, którzy będą chcieli mieć na swoich półkach tak cudowne dwie książki. Ja już nie mogę się doczekać tej chwili, aż je pięknie ustawie na swojej półce.

 

Co do całej treści książki, może jest troszeczkę, ale tylko trochę gorsza od „Małych kobietek” i tak jestem w niej zakochana. Nie wyobrażam sobie, żeby nie czytać po zakończeniu poprzedniej części „Dobrych żon”. Może świat przedstawiony jest wyidealizowany, mimo tego książkę czyta się przyjemnie. Taka odskocznia od naszego świata i przeniesienie się do świata naszych bohaterów, każdemu jest potrzebny. Powieść czyta się bardzo szybko. Nawet się nie zorientowałam jak szybko doszłam do zakończenia. Mimo tego, że wielu czytelników jest zawiedzionych po przeczytaniu „Dobrych żon” ja w większej połowie zadowolona, że mogłam poznać dalsze losy Meg, Jo, Beth i Amy.

 

Nie lubię nie kończyć serii mimo tego, że nie wiadomo jaka ta część by była najgorsza ja i tak staram się dobrnąć do końca. Tutaj oczywiście nie musiałam się męczyć, ani sekundy. Dla mnie to była czysta przyjemność poznać twórczość Louisy May Alcott. Gdyby wyszły kolejne części z chęcią cieszyłabym się, że mogę znowu zagłębić się w krainę stworzoną przez autorkę. Zachęcam Was gorąco do zapoznania się „Dobrymi żonami”.

Pani M

Dobre żony to książka dla wszystkich, którzy chcą poznać dalsze losy małych kobietek - poważnej Meg, roztrzepanej Jo, łagodnej Beth i wytwornej Amy.
Upłynęło kilka lat i dziewczęta powoli wkraczają w inny świat, dorośleją, zmieniają się, przeżywają smutki i rozczarowania, nawet tragedie, ale jednocześnie życie nie skąpi im także radosnych i szczęśliwych chwil. Cztery siostry - cztery różne drogi życiowe.

 

Opowiadając o pierwszej części cyklu, czyli "Małych kobietkach", zwróciłam uwagę na to, że bardziej spodoba się młodzieży niż starszym odbiorcom. W końcu bohaterki były młodziutkie i nas, starych pryków, ich zachowanie może irytować. Czy tym razem mamy znajdą tu więcej dla siebie niż ich córki? Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, choć uważam, że bohaterki nadal dla wielu czytelników mogą być infantylne.

 

Muszę powiedzieć, że mam bardzo mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. Początek mnie wciągnął, ale im dalej w treść książki, tym gorzej mi się ją czytało. Wiem, że ma swoje lata i na wiele rad trzeba patrzeć przez palce, ale załamywałam się, gdy czytałam o tym, jak kiedyś żyło się żonom. Mnie by na stosie chyba spalili za podejście do życia, bo zdecydowanie nie odpowiadam ramom właściwym dla dobrej żony.

 

Ta część mocno mi się ciągnęła. Przymuszałam się do czytania. Niby chciałam wiedzieć, co wydarzy się dalej, ale kiedy już zasiadałam do lektury, nie umiałam się w nią wkręcić. Dużo było momentów przegadanych. I nie będę pewnie jedyną osobą, która powie, że nie jest zadowolona z tego, co stało się z postacią Jo. Lubiłam ją i nie jestem usatysfakcjonowana tym, jak potoczyły się jej losy. Myślałam, że spotka ją coś innego, no ale cóż, to nie ja decydowałam o tym, co się z nią stanie.

 

Wiem, że wielu czytelników może odrzucić od powieści jej moralizatorski ton. Niestety, ale tak jest. Wspomniałam już o tym, że książka jest wiekowa i trzeba ją raczej rozpatrywać jako dzieło należące do "historii literatury", a nie powieść współczesną. Chociaż mnie i tak momentami książka męczyła.

 

Trochę przerósł mnie przesłodzony język powieści. Momentami aż zgrzytałam zębami, czytając niektóre zdania i musiałam odłożyć książkę, sięgnąć po kryminał i potem do niej wrócić. Dlatego czytanie jej zajęło mi sporo czasu. Nie umiałam odnaleźć się w tym świecie. Poprzednia książka, choć bohaterki były młodsze, bardziej przypadła mi do gustu.
Nie umiem pozbyć się wrażenia, że tę część dopadł syndrom drugiego tomu. Poprzedni był niczego sobie, więc wielu czytelników chętnie sięgnęło po kontynuację. I sporo osób może się od niej odbić. Nie mogę powiedzieć, że to paździerz i macie od niego trzymać się z daleka, ale nie umiem z czystym sercem polecić tej książki. Jeśli chcecie poznać dalsze losy małych kobietek - w porządku, przeczytajcie tę powieść, ale nie zagwarantuję wam, że będziecie zachwyceni. Albo wręcz przeciwnie, będziecie zakochani w tej opowieści.
Jeśli irytuje was czytanie moralizatorskich tekstów o tym, że celem życiowym kobiety jest urodzenie dziecka. A jak jest biedna, to powinna być miła, bo prędko chłopa sobie nie znajdzie, to dajcie sobie spokój z czytaniem tej powieści.

 

Na końcu pozwolę sobie wspomnieć o samym wydaniu powieści, bo wydawnictwo wykonało naprawdę kawał dobrej roboty. Książka prezentuje się przepięknie. Twarda oprawa i ilustracje na pewno znajdą swoich wielbicieli. Ja co prawda do jej treści mam mieszane uczucia, ale nie mam zamiaru odradzać wam czytania.

Olga Piechota

Nadeszły trudne czasy dla nas, ponieważ nie byliśmy na nie gotowi. Nawet większość z nas nie brała pod uwagę, że za naszych czasów przyjdzie nam mierzyć się z możliwością epidemii. Wydaje się, że mamy prawie doskonałą medycynę oraz dopracowane środki ochronne. Tymczasem zostaliśmy zaskoczeni przez wirusa i naszym jedynym wyjściem jest pozostać przez najbliższe tygodnie w domu, jeśli jest to tylko możliwe. Mam nadzieję, że się stosujecie do tego, ponieważ czym więcej z nas pozostanie w domu, tym szybciej wrócimy do życia, które znamy z codzienności. Jednak żeby nie popaść w panikę czy smutek, chcę Wam przypomnieć o pozytywach tej sytuacji. Duża część z nas przebywa teraz w domach, co daje możliwość na dokończenie domowych spraw, na które wiecznie nie było czasu, na rozwijanie zapomnianych talentów i przede wszystkim na czas z rodziną, który tak często nam ucieka wśród pogoni za karierą i natłokiem obowiązków. Rodzina jest niezwykle ważna, gdyż w momentach złych wieści, to ona będzie dawała nam wsparcie i będzie gotowa poświęcić wszystko, byśmy mogli żyć szczęśliwe.

 

Tymczasem powróćmy do rodziny March, gdzie czwórka dziewczynek wyrosła już na młode, pełne pasji kobiety, które muszą zmierzyć się z dorosłym życiem. Meg rozpoczyna nowy etap swojej historii, ponieważ zostaje żoną i bardzo pragnie się odnaleźć w tej roli, by być idealnym przykładem bratniej duszy i gospodarnej żony, która jest wsparciem dla swojego męża. Jo zaparcie próbuje swoich sił w tworzeniu literackich dzieł. Jest oddana tej czynności z całą swoją pasją i zaangażowaniem, które sprawia, że jest gotowa do rzeczy wielkich. Natomiast Amy z równym zapałem, jak Jo pisaniu, oddaje się byciu wyrafinowaną damą. Szybko zostaje jej to wynagrodzone, gdyż dostaje możliwość rozwijania talentu malarskiego w Europie. A Beth? Wszyscy znamy tę kochaną duszyczkę, więc doskonale wiemy, że jej głównym zadaniem jest czynienie dobra i dawanie ludziom szczęścia. Tak oto po latach na nowo poznajemy nasze cztery siostry.

 

"Małe Kobietki" okazały się powieścią, która według mojej opinii była jedną z najlepszych, jakie czytałam w życiu. Początki książki wydawały mi się wtedy przesłodzone i naiwne. Nie byłam jeszcze świadoma, że z czasem odnajdę w tej historii tak wiele ciepła i życiowej mądrości. Moje zainteresowanie spotęgował dodatkowo film, który obejrzałam dość szybko po przeczytaniu pierwszej części cyklu, co było błędem, ale o tym później. Teraz miałam możliwość poznać kontynuację przygód sióstr March i może tym razem nie wywołały we mnie tak piorunującego efektu, ale ponownie znalazły miejsce w moim sercu.

 

Autorka wykazuje się niezwykle lekkim piórem, które prowadzi z przyjemnością czytelnika przez karty powieści. Przy tym ani przez chwilę nie czułam infantylizmu, często pojawiającego się przy mało skomplikowanym języku. Cenię takie rozwiązania, ponieważ dzięki temu historię czyta się szybko i z pasją, ale zarazem nie ma się wrażenia, że jest ona napisana dla mało inteligentnego czytelnika. Oczywiście warto pamiętać, że "Dobre żony" mają już za sobą wiele lat, więc spotyka się wiele archaizmów, ale one w żaden sposób nie wyróżniają się i nie przeszkadzają w lekturze. Dodatkowo wiele cudownych opisów maluje przed oczami niesamowite krajobrazy oraz sytuacje, które zapadają w pamięć na wieki.

 

Nie ma, co ukrywać, że "Dobre żony" tak samo jak pierwszy tom są powolną historią, która skupia się na codziennych radościach i troskach. Dlatego myślę, że niektórym może nie przypaść do gustu, gdyż nie ma szybkich zwrotów akcji i niekonwencjonalnych rozwiązań. Tę powieść trzeba po prostu docenić za ukazanie życia takim, jakie może być i dla mnie jest to olbrzymia zaleta. Tyle pisarzy i tych z przeszłości, i współczesnych zapomina, że codzienność również może być piękna i ciekawa. Tym bardziej gdy bije z niej ciepło, wsparcie i prawdziwa miłość. Jak nie ulec tak szlachetnym odczuciom?

 

Jeśli miałabym opisać "Dobre żony" jednym słowem, to bez zastanowienia byłaby to rodzina. Zdaję sobie sprawę, że często się zdarza, tak jak w tym powiedzeniu – z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciu. Mimo to wydaje mi się, że warto walczyć o te bliskie osoby, ponieważ jeżeli tylko bardzo się chce, jesteśmy w stanie stworzyć głęboką i niezniszczalną więź z najbliższymi. I to właśnie ukazuje ta historia – potęgę rodziny. To nie jest tylko piękny obrazek, ale walka o to, by wszyscy byli szczęśliwi mimo tragedii i przeciwieństw losu. Każdy człowiek w pewnym momencie doświadczy większego czy mniejszego cierpienia, więc ważne jest byśmy mieli przy sobie kogoś, kogo kochamy.

 

Po wielkich zachwytach i patetycznym tonie przyszedł czas na pewnego rodzaju wadę, a jest nią nierównomierność kreacji bohaterów. Tak naprawdę tym razem na główny tor wypuszcza się Jo i Amy oraz czasami przemyka gdzieś Laurie. Jestem tym zawiedziona, ponieważ mimo jakiś wzmianek i krótkich historyjek dotyczących Meg i Beth miałam wrażenie, że zostały zapomniane. Jo ukazuje się nam wyraźnie, ale tym razem od całkiem innej strony. Dorastanie i doświadczenia życiowe mogą zmienić każdego, więc trzeba ze smutkiem pożegnać wspaniałą przeszłość i zaakceptować być może jeszcze wspanialszą przyszłość. Trochę żałowałam, że nie mogę pobyć jeszcze trochę ze starą Jo, lecz cieszy mnie, że autorka z taką precyzją pokazała zmianę jej usposobienia i przede wszystkich źródło tych zmian. Amy też w dużej mierze się zmieniła. Świadczy przede wszystkim o tym fakt, że kiedyś bardzo jej nie lubiłam, a teraz cenię ją i szanuję.

 

Na początku recenzji napisałam, że żałuję, że najpierw obejrzałam film, a później przeczytałam "Dobre żony". Przede wszystkim nie wiedziałam, że ekranizacja "Małych Kobietek" jest połączeniem pierwszego i drugiego tomu. Możecie sobie wyobrazić, jak w pewnym momencie zdziwiłam się w kinie. Wyszłam z niego zachwycona, lecz gdy teraz czytałam drugi tom, potrafiłam nudzić się, ponieważ zamiast mieć własne wyobrażenie danych sytuacji, w mojej głowie nieubłaganie pojawiały się sceny z produkcji filmowej.

 

"Dobre żony" przyniosły mi pocieszenie w tych niespodziewanych czasach. Dały ciepło oraz przypomniały, jak ważna jest rodzina. Poza tym moja głowa została pełna różnych myśli, którym planuję poświęcić czas. To będzie bardzo dobry czas. Jeśli doceniacie codzienność i jesteście w stanie zauważyć, że to ona jest tym najpiękniejszym czasem w naszym życiu, jest to dla Was pozycja obowiązkowa.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial